Wielu dorosłych może nie zdawać sobie sprawy, jaką atrakcją dla dzieci jest przejazd pociągiem. Nasze dzieci za każdym razem, gdy jesteśmy w centrum Toronto, aż się rwą, żeby pójść na dworzec Union, a potem niemal z zapartym tchem patrzą na potężne sapiące lokomotywy.
W ostatnią niedzielę mój mąż zrobił nam niespodziankę. Na początku powiedział, że wybierzemy się na spacer nad jezioro Ontario. Potem jechaliśmy metrem aż do stacji Main Street. Po wyjściu na powierzchnię od razu zauważyłam drogowskazy kierujące podróżnych na GO Danforth i powoli zaczęłam podejrzewać, dokąd jedziemy. Gdy kupowaliśmy bilety w automacie, Ania i Jacek nie mogli uwierzyć, że pojedziemy pociągiem GO.
A pojechaliśmy tylko kilka stacji na wschód, do Rouge Hill. W tamtej okolicy tory biegną praktycznie przy samym jeziorze, które ma szmaragdowo-niebieski kolor. Aż miło wysiąść i powędrować. Na Great Lakes Waterfront Trail wchodzimy zaraz po zejściu z peronu. Za chwilę wygodna ścieżka dochodzi do jeziora. Przechodzimy przez mostek, mijamy kolejne usypane z kamieni falochrony, przechodzimy przy stromym klifie. Po jeziorze pływają bernikle kanadyjskie, które co jakiś czas z głośnym gęganiem podrywają się do lotu. Są też atrakcje nieprzyrodnicze – przejeżdżające co jakiś czas pociągi GO i Via Rail oraz widok na elektrownię jądrową w Pickering.
Po niecałych dwóch kilometrach dochodzimy do ujścia rzeki Rouge, która teraz jest jeszcze zamarznięta. Na silnym wietrze szumią suche szuwary. Przechodzimy pod mostem kolejowym, potem kładką dla pieszych, i już jesteśmy na drugim brzegu w punkcie widokowym. Tu zarządzamy odwrót. Przyspieszamy kroku, w drodze powrotnej wieje nam w twarz. Aż miło się potem schronić w pociągu.
Katarzyna Nowosielska-Augustyniak