Od dekad środowiska lewicowe nie tylko narzucały Polakom kompleks niższości, ale też tresowały Polaków w pacyfizmie. Entuzjazm mieszkańców naszego kraju zgromadzonych licznie na defiladzie z okazji 3 maja pokazuje, że te lewicowe wysiłki nie przyniosły oczekiwanych skutków. Wszyscy zebrani nad Wisłą Polacy z ogromnym entuzjazmem reagowali na widok śmiercionośnych maszyn – samolotów czy czołgów.
By dostać się na defiladę nie trzeba było znać drogi, wystarczyło iść za mrowiem ludzi, rodzin z dziećmi, młodzieży na randkach – śpiesznie pomykających, by zobaczyć sprzęt wojskowy. W pierwszej części trasy defilady (gdzie można było zobaczyć maszerujących żołnierzy) nie było możliwości przebicia się przez tłum stojący wzdłuż trasy przemarszu.
Nie mniej świetną zabawą było oglądanie na samym końcu trasy defilady szybkiego przejazdu czołgów czy innych maszyn – nie ma jak zapach spalin z czołgów po południu. Równy entuzjazm towarzyszył przelotom samolotów i śmigłowców.
Entuzjazm Polaków wobec broni i wojska na pewno ucieszyłby ojca Józefa Marie Bocheńskiego, który w wydanej nakładem wydawnictwa Antyk, pracy „Stu zabobonów” stwierdził, że szkodliwymi zabobonami są stwierdzenia „można osiągnąć pokój, rozbrajając narody pokojowe” i „żadna wojna nie jest moralnie dopuszczalna”, podczas gdy „doświadczenie uczy, niestety, że rozbrajanie narodów pokojowych prowadzi do opanowania ich przez inne, wojownicze”. Dla ojca Bocheńskiego „istnieje oczywisty obowiązek bronienia orężem praw innych, powierzonych naszej opiece” a „pacyfizm jest bardzo często używany przez przyszłych najeźdźców do moralnego rozbrajania ich ofiar”.
Jan Bodakowski