Jesteśmy 14 lat po ślubie. Mamy 3 dzieci. Najmłodsze ma 3 miesiące. Męża często nie ma w domu, bo jeździ truckami w dalekie trasy. Jak każdym związku przechodziliśmy przez wzloty i upadki. Wiele razem przeszliśmy. Ostatnio jednak coś zaczęło się psuć. Kłócimy się o byle co, czy to przez telefon czy na żywo. Wydaje mi się, że są to bzdury, ale mimo to, z tych bzdur robi się wielka kłótnia. Dziś mąż mi powiedział, że się boi, że ostatnio nie możemy się porozumieć i że często przez to nie chce mu się wracać do domu. Ja też się boję, nie wyobrażam sobie życia bez niego, kocham go. Ale rzeczywiście w niektórych sprawach nie potrafimy się nawzajem zrozumieć. Czy to oznacza, że nasz związek zrobił się toksyczny? Jak to przetrwać? Jak sobie z tym poradzić? Proszę o porady. Czuję się strasznie, zawsze wszystko przeżywam… Gosia
Prawdopodobnie nie istnieje związek dwojga ludzi, w którym nigdy nie zdarzyła się kłótnia. Trudno się dziwić, bo przecież tworzymy go co prawda razem, ale jesteśmy zupełnie różnymi samodzielnymi osobami, mamy inne potrzeby, oczekiwania, nawyki. Przyczyn kłótni też może być bardzo wiele, na przykład zranienia, urojenia, wspomnienia, chęć dominowania, nieumiejętność rozwiązywania sporów, brak umiejętności rozmawiania, przekonanie, że ja wiem lepiej i tak dalej.
Małżonkowie, którym zależy na sobie wzajemnie powinni być nieustannie czujni, aby nieporozumienia nie stały się przyczyną wrogości w związku i w efekcie – ciągłą walką.
Należy pamiętać, że kłótnia może być dobra lub zła, ale tylko ta dobra daje możliwość uwolnienia się od nagromadzonych emocji, dokonania konstruktywnych zmian w związku, niesie za sobą oczyszczenie. To tak, jak słońce po ulewie, jak dzień po nocy. Tylko, aby tak było, trzeba wiedzieć, jak się kłócić. Nawet, jeśli powodem sporu są nie tylko te najważniejsze, ale i te codzienny sprawy. Poniżej trochę rad, których przestrzeganie na pewno sprawi, że nasze spory będą bardziej służyć rozwojowi relacji.
Czego nie wolno robić podczas kłótni:
– stać (lepiej siedzieć), ponieważ postawa stojąca wzmaga agresję,
– przerywać, wchodzić w pół zdania,
– używać przemocy fizycznej (nigdy!!!),
– wrzeszczeć i krzyczeć; wrzask jest szczególnie szkodliwy, gdy słyszą go dzieci,
– używać gróźb i zastraszania na przykład zdradą albo rozwodem,
– wyzywać – „ty taki, ty owaki”…
– poniżać poprzez przykre epitety opisujące to, czego nie można zmienić na przykład wygląd intelekt i tym podobne,
– używać przekleństw,
– kłamać, bo kłamstwo choćby drobne, zawsze niszczy zaufanie,
– porównywać małżonka do innych, na przykład „mąż Magdy zawsze ma dla niej czas”, – wyciągać spraw z przeszłości, szczególnie tych omówionych i uznanych już za zamknięte,
– krytykować rodziny współmałżonka,
– używać słów: zawsze, nigdy, ciągle, wszędzie.
Generalnie nie mówmy niczego, czego będziemy później długo żałować. Rzucone w kłótni obelgi są szczególnie bolesne i trudno jest później przekonać drugą stronę, że wcale nie mieliśmy tego na myśli. Złe słowa ranią, zaburzają samoocenę, budują mur nienawiści między partnerami, nie wnoszą niczego konstruktywnego do kłótni, nie przybliżają znalezienia rozwiązania.
Podczas kłótni należy:
– dać sobie czas, uspokoić się, nie reagować w pierwszym momencie,
– panować nad sobą,
– okazywać sobie szacunek,
– koncentrować się na teraźniejszości,
– ściśle trzymać się tematu sporu,
– bezwzględnie wysłuchiwać współmałżonka do końca,
– przyjąć – choćby to wydawało się najbardziej absurdalne – że w tym, co mówi współmałżonek może być jakaś racja,
– podchodzić poważnie do wszystkich problemów; dla nas coś może być błahostką, a dla partnera poważnym problemem życiowym, – mówić o sobie i o swoich uczuciach, czyli wypowiadać komunikaty w pierwszej osobie: „ja myślę, czuję…”,
– oddzielać w komunikatach zachowania od osoby, na przykład „jesteś bałaganiarzem” można zamienić na „wkurzam się jak bałaganisz”,
– myśleć o tym co ja mogę zrobić żeby było lepiej,
– umieć uznać swoją winę, przeprosić i zadośćuczynić.
Nawet najbardziej gwałtowne kłótnie powinny kończyć się gestem pojednania.
W ten sposób również i spory staną się pożywką, na której zacznie wzrastać małżeńska miłość.
Zamiast postanowienia, że nigdy nie będziemy się kłócić, warto raczej uczynić inne: za każdym razem będziemy starali się jak najszybciej pogodzić się. Miłość małżeńska nie umiera z powodu sporów, ale dlatego, że nie znajduje się na nie lekarstwa i nie umie się wyciągnąć wniosków. Jeśli na nieszczęście wasze dzieci były świadkami awantury, dobrze by się stało, gdyby uczestniczyły także w waszym pojednaniu.
Jeżeli pomimo wszystkich waszych starań sprawy przyjmują zły obrót, nie zapominajcie, że kto na wzgardę i nienawiść odpowiada miłością, zawsze zwycięża. „Gdzie nie ma miłości – wprowadź miłość, a napotkasz miłość”, bo to ona jest najpotężniejszą bronią.
Beata Frączek