Jeżeli ktoś chce wiedzieć, jak się rzeczy mają powinien śledzić ruch pieniądza. Jest to trudne bo wymaga wiedzy o transferach bankowych czy dokonywanych pod stołem płatnościach, kiedy hardcorowa gotówa przekazywana jest w teczkach, workach czy. jak w Warszawie za więzienia CIA, w kartonowych pudłach.

Mamy ostatnio do czynienia w kraju z inwazją „tęczowych” profanacji dokonywanych nie tyle przez homoseksualistów, co przez różnego rodzaju aktywistów, którym do łóżka trudno zajrzeć i nie wiadomo czy rzeczywiście są tej „orientacji”, czy tylko udają dla pieniędzy.

A dzieje się tak dlatego, że „jest kasa i interes do zrobienia” i to nie tylko od osławionego Sorosa, ale również z wielu zagranicznych rządów jak chociażby naszego tutaj kanadyjskiego. Pieniądze te rozdzielane są na miejscu zazwyczaj przez krewnych i znajomych królika – różnych spryciarzy, którzy wiedzą jaką fundację i z kim założyć. My zaś później dziwimy się skąd nagle marsze równości w Pcimiu Dolnym i Kłaju Górnym;  a to po prostu trzeba porozpisywać te wszystkie dotacje;  kasa musi się zgadzać a rachunki  balansować.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Tak się robi politykę; nie na YouTubie, tylko przez portfel.


Idą na homopropagandę w Polskę olbrzymie środki, no bo Polska jest uznana za kulę u nogi postępu i piasek w trybach globalnej rewolucji. Choć brunatny globalizm uchwycił tam pewne przyczółki to jednak nie wziął jeszcze wszystkiego. Propaganda „LGBTQXWZ” jest więc wymierzona w Kościół katolicki oraz wychowanie dzieci, żeby to rozwalić w drobny mak.

Podobnie ma się sprawa z innymi organizacjami finansowanymi z zagranicy, które walczą z „polskim antysemityzmem”, rasizmem i innymi strasznymi i „izmami”. Skoro są na to środki, to trzeba ten antysemityzm polski wygrzebywać spod kamienia i musi się on robić coraz większy, bo tylko to zapewni dopływ finansowania. Trzeba się wykazać więc za antysemityzm zaczyna uchodzić samo wzmiankowanie Żydów; zresztą pomysłowości Polakom – i nie tylko Polakom w Polsce – nie brakuje, tym bardziej jeśli sponsorzy hojnie płacą.

Takie są  główne „motywacje” działania pozapaństwowego w Polsce. Jeżeli nie rozumiemy tych mechanizmów to nigdy nie będziemy w stanie skutecznie móc się takim ruchom przeciwstawiać. Wiedział dobrze o tym Orban zakazując zagranicznego finansowania i wyrzucając sorosowe fundacje od siebie; wiedział o tym Putin zakazując zewnętrznego finansowania organizacji pozarządowych, które były głównym narzędziem mieszania na wewnętrznym podwórku jego państwa.

I od tego obrona Polski powinna się zaczynać – od ucięcia agenturalnych pieniędzy, a nie  od gardłowania, podpisywania petycji, i innych rzeczy, które marksiści określają, jako „nadbudowę”. Jeśli się chce być skutecznym, trzeba podciąć/odciąć bazę. A przynajmniej wiedzieć kto, z czego i od kogo dostaje i co za to robi.


•••

I tak by było, gdyby w Polsce było polskie państwo z elitą, która reprezentuje polski interes. A co to jest polski interes w sytuacji, kiedy nie ma dużego polskiego przemysłu, polskich korporacji, polskich marek? Interes danego państwa to zazwyczaj interes dużych pieniędzy zakotwiczonych w tym państwie, reszta się nie liczy. Rządzą elity, które mają w nosie zwykłych ludzi.

Widać to dokładnie po Ameryce gdzie elity finansowe wyprowadziły miejsca pracy do Chin – to tak w skrócie ujmując – zarabiały na tym krocie, bo taki dyrektor korporacji ma bonusy podpięte do efektów finansowych; wszystko na papierze było świetnie tylko że zwykli Amerykanie stracili dobre stanowiska pracy. Ale elita miała się świetnie, nigdy tyle nie zarabiała jak przy pomocy taniej chińskiej robocizny. Problem tylko w tym, że chińskie elity nie dały się kupić mamoną w pudełkach i postanowiły iść na całość. Nagle się okazało, że amerykańskie fabryki i towary zostały skopiowane i ulepszone, a chińska konkurencja zmniejsza zyski amerykańskich korporacji. W kłopocie nie są więc wyłącznie miliony robotników, którym wcześniej opowiadano bajki o „knowledge based economy”, lecz owe korporacyjne tuzy, bo ich korporacje zaczęły tracić grunt pod nogami pod ostrzałem chińskich przedsiębiorstw państwowych. Polecieli więc na skargę do polityków no i mamy ekipę Trumpa i próbę „odchińszczenia” łańcuchów dostaw, poszukiwania tanich dostawców poza Chinami, którzy nie będą w stanie grać na wielką skalę jak Pekin. Problem tylko w tym że w tych krajach Chińczycy już są, a ich oferta jest lepsza. Tak to się plecie na tym świecie, że pycha i chciwość zawsze kroczą przed upadkiem.

Andrzej Kumor