Zastanawiałem się nad tym o jakim samochodzie napisać na lato; wszystkie auta, które dzisiaj mamy do kupienia na placach u dilera są niepokojąco do siebie podobne; mają te same podzespoły, tę samą elektronikę, te same skrzynie biegów, silniki wykorzystywane przez kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt modeli.

I większość z nich nie oferuje przyjemnej jazdy, to znaczy oferuje jazdę zbyt „przyjemną” – odbiera nam przyjemność prowadzenia i zaczyna sama się prowadzić; utrzymuje w pasach ruchu, sama hamuje, wydaje się że jesteśmy dodatkiem do takiego samochodu, albo po prostu pasażerem kontrolującym czy wszystko w porządku.

No a mamy lato zrobiło się trochę cieplej i można by było trochę pokowboić. Do tego najlepiej nadaje się kabriolet i dzisiaj o takim właśnie kabriolecie, ale nie zwykłym, jak miata czy boxer, tylko troszkę szalonym.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Mówię o volkswagenie typ 181  czterodrzwiowym kabriolecie produkowanym przez Volkswagena w latach 60. i 70., a początkowo zaprojektowanym dla armii zachodnich Niemiec i sprzedawanym w RFN  jako kurierwagen, a w Stanach Zjednoczonych jako Thing czyli „coś”. Piękna nazwa! Jedna z lepszych nazw samochodowych.

Samochód był produkowany w Wolfsburgu w zachodnich Niemczech, w Hanowerze w Pueblo w Meksyku  – stąd też jego dostępność na naszym rynku.

Wiele podzespołów pochodziło z garbusa, a nawet z jeszcze z volkswagena mikrobusa zaś wyglądem przypominał samochód niezbyt przyjemny dla nas, Polaków, kubelwagen czyli gazik hitlerowskich Niemiec, bo produkowała go ta sama firma Karmann Ghia. Niestety, w przeciwieństwie do swego hitlerowskiego pierwowzoru Thing nie pływa.

Thing to po prostu europejski jeep. O ile jego osiągi nie są zbyt rewelacyjne, to jednak nie da się zaprzeczyć, że przyjemność jazdy powala z nóg. Silnik chłodzony powietrzem o pojemności 1500 lub 1600 cm³  jest z tyłu, skrzynia biegów ręczna, czterobiegowa, masa samochodu nie przekracza 910 kg. Zero elektroniki i rozpraszania kierowcy podczas jazdy przez wyświetlacze na desce rozdzielczej. Deska rozdzielcza jest z blachy a jedyny wskaźnik to prędkościomierz. Oczywiście, trudno mówić o jakiejś sportowej jeździe, ale właśnie wyduszenie tego co tylko można z czterdziestosześciokonnego motoru przynosi najwięcej satysfakcji.

Zresztą, jak mówią złośliwi, niewielka prędkość maksymalna to jedyna opcja bezpieczeństwa, którą Thing oferuje.

Nie ma w nim bowiem żadnych poduszek powietrznych, a odporność na zgniatania boczne jest zerowa.

Początkowo też samochód nie był wyposażany w pasy bezpieczeństwa. Czyż to nie piękne?

Najpiękniejsze jest to, że możemy się poczuć w nim, jak Pan Samochodzik czego Państwu życzę na lato.

A gdzie go znaleźć? Przez ogłoszenia! Niekiedy można go jeszcze wypożyczyć w różnych turystycznych miejscowościach.

Wasz Sobiesław