Po zwycięstwie w wyborach ontaryjscy konserwatyści stwierdzili, że subsydiowanie samochodów dla bogatych, którzy mogą wydać parę tysięcy więcej na samochód elektryczny, nie ma sensu i zlikwidował rabaty wprowadzone przez wcześniejszy rząd.
W pierwszym kwartale 2019 roku najpopularniejszym samochodem elektrycznym była tesla 3, której ceny zaczynają się od 43 000 dolarów. Wielkością takie auto jest podobne do toyoty corolli, która zaczyna się od 18 900 dol. Drugie miejsce wśród elektryków zajął hyundai kona. Takie auto z silnikiem benzynowym kosztuje 21 000 dolarów. Jeśli zastąpić konwencjonalny napęd napędem elektrycznym, cena się podwaja (minimum 45 000 dol.). Różnice są niemałe, nie ma się więc co dziwić, że bez dopłat rządowych ludzie wybierają benzynę, a nie prąd.
W bieżącym roku od początku stycznia do końca marca sprzedano 1219 aut elektrycznych. W zeszłym roku, w tym samym kwartale było to 2633. Z prostego rachunku wynika, że spadek sprzedaży wyniósł 55 proc. Zieloni aktywiści uznają to za oczywistą porażkę, ale z punktu widzenia „zwykłego” ontaryjczyka bilans zysków i strat wygląda nieco inaczej.
Jeśli przeciętny pracownik zarobi 50 000 dolarów rocznie, to raczej nie będzie wydawał takiej kwoty na samochód, żeby pokazać, jak dba o środowisko. Druga sprawa, to jaki sens ma subsydiowanie samochodów elektrycznych przez rząd Ontario, skoro takie modele nie są wytwarzane w prowincji.
Spośród 2 035 832 samochodów osobowych sprzedanych w Ontario w zeszłym roku tylko 44 175 (2,1 proc.) stanowiły pojazdy elektryczne.