Czy wiecie kto był tajnym współpracownikiem (TW), który na was donosił? Nie? To i możecie się nie dowiedzieć. Nawet jeśli złożyliście wniosek do IPN o dostęp do swojej teczki, to w teczce tej będą jedynie pseudonimy.
Po opisie sytuacji, w której się ta donoska na was wydarzyła, możecie się domyślać, albo być nawet pewni, kto to był. Ale to tylko tyle. Jeśli znacie daną osobę i jej datę urodzenia to możecie zobaczyć, czy ta osoba była kapusiem. Była, ale nie czy dalej jest. Aktywnych w wykazie nie ma, i nie potrafiłam się dowiedzieć, czy jest jakiś limit, kiedy taki donosiciel musi przejść na emeryturę. A ciągłość musi być.
Jeśli myślicie, że kapusi obecnie nie ma, to jesteście w błędzie. Są, tylko kapują inaczej. Ze swojej teczki czegoś się dowiecie, ale dalej chronieni są ci co na was donosili. Jeśli zajmujecie się pracą naukową, albo jesteście dziennikarzami, to macie trochę więcej możliwości szukania w archiwach IPN. Pamiętajmy również, że dalej jest zbiór zastrzeżony, dotyczący na przykład tajemnic państwowych, cokolwiek to mogło/może znaczyć. Oprócz aspektu osobistego taki TW miał nie tylko donosić, ale jego zadaniem było szerzenie, często prowokując, zarazy komunistycznej. Za to też nagradzano, i pieniężnie i stanowiskami, albo i wyjazdami za granicę. Na Zachód, bo na Wschód to tylko niektórzy aktorzy bardzo chcieli (bo tam ich fetowano i emablowano), i mój były kolega ze szkoły średniej, fizyk. Tak jak z piosenki Jacka Kaczmarskiego ‘Nasza klasa’. A jeśli myślicie, że taki donosiciel się zmityguje i przyjdzie do was i przeprosi, i wyjaśni, że to nie o świnienie wam chodziło, tylko o ten paszport na wyjazd do Anglii, to czekaj tatka latka – to się po prostu nie stanie. Dlaczego?
Bo ci oni, co na nas donosili, i co bredzili zapamiętale sprzedając się komunie, święcie wierzyli w swoją nową prawdę. Wierzyli, że robią dobrze. Ich zaraza zła już wtedy pożarła, i do dzisiaj nie puściła.
Co to ma wspólnego z komputerowo internetowymi trolami? Wiele. Trole, to są tacy nowi wirtualni agenci, tylko żerują na waszym wirtualnym życiu. Mogą mieć za cel prowokację, obrażanie, zaszczepianie wątpliwości, szerzenie kłamstwa. Jak to robią? Dostają wytyczne z centrali, tak jak i nasi dawni TW agenci. Już nie muszą pisać raporcików, jak poszło, i jak takiego delikwenta przerobili, albo też wykradli mu jakieś informacje. Zbieraniem odzewu na sianie zamieszania przez trola zbiera centrala informatyczna. Może to być lider grupy na przykład na facebooku, albo i sam facebook, który potem takie zagregowane informacje sprzedaje. Jak myślicie dlaczego Mark Zuckerberg, jeden z autorów i dyrektor zarządzający facebooka jest taki bogaty? Na pewno nie z waszych darmowych kont społecznościowych. A te darmowe konta społecznościowe są potrzebne, aby zbierać, a potem odsprzedawać dane komu potrzeba, i kto chce za nie słono zapłaci.
Jak poznać takiego trola w necie? Tak jak rozpoznawało się kiedyś tajniaków. Zjawiali się tam, gdzie byli nieproszeni, mieli informacje, których używali jako przynętę do wyciągnięcia z innych tego co myślą. A potem pisali o tym raporciki, kasowali pieniążki, i nic ich to nie obchodziło, że mogli komuś złamać życie.
W ich świecie dobro i zło nie istniało, tak długo jak ich czyny były tajemnicą. Dlatego teraz tak wyją ze wściekłości, bo prawda wychodzi powolutku na światło dzienne, czy to w sprawie Żołnierzy Wyklętych, czy morderstw komunistycznych, czy też na nas donoszenia.
Należy do tego dodać pedagogikę wstydu (propagowaną przez ‘ę,ą elytę’ do dziś), żebyśmy się wstydzili i źle czuli z tego powodu kim jesteśmy. Prawda o donoszeniu miała pozostać w zabetonowanym lamusie. Tego miało nie być! W lewackiej wizji postmodernistycznej nie miało być rodziny, dumy z naszej historii, nie miało być Marszów Niepodległości, ani pół miliona pieszych religijnych pielgrzymów na długiej i żmudnej drodze do Santiago de Compostela w galicyjskiej Hiszpanii, ani (nie) zakazanych piosenek – nawet w Toronto.
Obecnie, szczególnie na forach społecznościowych można zaobserwować podobne wzory agenciarskie. Taki internetowy agent/trol jest nasyłany i zaczyna prowokować, a wy się odsłaniacie z tym co myślicie przed takim łachmytą. I o to chodzi. A także zrobienie waszego profilu emocjonalnego. Więc nie dajcie się, przynajmniej nie dajcie łatwo, rozrobić. I innym zarobić fortunę na waszych niewyważonych kliknięciach w klawiaturę komputera. I pamiętajcie, że takie wasze kliknięcie w klawiaturę jest na zawsze. Wy możecie tego nie pamiętać, ale wasz wirtualny profil nie zapomina niczego.
Czy to znaczy, żeby nie używać komputera? Skądże znowu, ale należy robić to z rozwagą, nie przyjmować zaproszeń do kolegowania od wszystkich, nie paplać co ślina na język przyniesie.
I obserwować.
Ja osobiście zaobserwowałam taki wzór, od bardzo określonej grupy akademików rozsianych po świecie. Cicho, cicho, potem kiczowate filmiki o kotkach i pieskach, potem atak na katoli i mohery. Potem cicho, potem kiczowate filmiki o kwiatuszkach, potem atak na kler. Potem cicho. Przecież ktoś nimi sterował. Szkoda, że ich skreśliłam z listy moich znajomych, bo mogłabym dalej podglądać te głupawe podchody. Celem było sprowokowanie do wyjawienia swoich poglądów: oburzenia, bądź dezaprobaty, albo przekabacenie. No bo jak tacy mądrzy ‘ę,ą akademicy’ tak myślą, to chyba mają rację? Nie, nie mają. Wykreśliłam z listy znajomych, a tym samym wykreśliłam siebie z możliwości tego, aby facebook, albo jakieś inne forum społecznościowe, znało mnie lepiej niż ja sama siebie. A lepiej niż ja sama siebie, to zna mnie tylko Bóg. I tym ich tak rozwścieczam. Tak jak kiedyś. To ci sami – lewacy.
Alicja Farmus