Taka dziecięca wyliczanka. Na kogo padnie? Ja znam jeszcze inne wyliczanki, dzisiaj byłyby bardzo niepoprawne politycznie, bo na przykład mówiły o innych co mają wszy. A my złote ptaki. A ci inni, mieli zapewne wyliczanki, gdzie my mamy wszy. Na mojej ontaryjskiej wsi w północno wschodnim Ontario, moja sąsiadka katoliczka (a jest nas tylko dwie katolickie rodziny w całej portestanckiej irlandzkiej – Orange Order i masońskiej – okolicy), uprzedziła mnie, żebym nie chodziła do fryzjerki w najbliższym miasteczku, odległym o 25 km, bo ta opowiada, że co katolik przyjdzie do jej zakładu to przyniesie wszy.

Fryzjerka nie wiedziała, że moja sąsiadka wyszła za mąż za katolika. Takie to pozostałości. To tak jak z kawałami o Polaku, Ruskim i Niemcu. Tylko te kawały często krążą u tamtych z odwróconymi rolami. Jakież było moje oburzenie, gdy po przyjeździe do Kanady, opowiadano mi tzw Polish jokes, znane mi z Polski, jako dowcipy o milicjantach. A tu te same kawały, tylko o Polakach. Ciekawe, kto je rozpowszechniał w Kanadzie? Zapewne ten co znał je w Polsce. A spróbujcie dzisiaj coś niepochlebnego powiedzieć o jakiejś grupie! Więc raz, dwa, trzy – chodzi o to aby na kogoś padło, i żeby coś zrobił.

Lato szybko zmierza ku końcowi, jeszcze tylko miesiąc, a potem… Co wam zresztą będę mówić. Mieszkacie w Kanadzie, więc wiecie – pół roku zimy. Późnym latem, szczególnie w Ontario różnie lubi być. Kiedyś z córką bardzo cieszyłyśmy się, że po kilku latach prób i błędów w uprawie pomidorów na wsi, w końcu doczekamy obfitego zbioru. Już planowałyśmy ile pójdzie do zamrażalnika, ile do słoików, ile dla rodziny i znajomych. Aż tu masz! Zaraz na początku września przyszedł przymrozek i wszystkie pomidory zwarzył. I było po plonach. A my i tak się cieszyłyśmy, że nie jesteśmy farmerkami, i nie musimy zarabiać na życie tymi ciągle nieudanymi plonami pomidorowymi. A z pogodą to jeszcze nikt nie wygrał. Ci, którzy zaraszają chmury, aby wywołać deszcz, zakłócają naturalny rytm pogodowy (do końca przecież nie zbadany) i powodują nieobliczalne skutki gdzie indziej.
Mój ojciec angażując się do pracy społecznej we Francji na rzecz szkoły polskiej, pisał w pamiętniku, że ktoś to musi zrobić, i wypadło na niego – takie fatum, czyli taki los. Wy też nie czekajcie, aż ktoś za was się odezwie, i coś za was zrobi. Co prawda potem możecie, tego kogoś kto ‘coś’ zrobił, bezkarnie krytykować, ale odpowiedzialność za nie zrobienie jest wasza. A uniki i inercja jeszcze żadnej grupie na dobre nie wyszły.
Więc po wakacyjnej przerwie, od września nasza społeczność polonijna kwitnie od entuzjazmu, pomysłów i działań. Nasza grupa to nie niekontrolowana pogoda i niezaorane pole dla manipulacji innych. Z właściwie skierowaną energią, entuzjazmem i wysiłkiem czekają nas wspaniałe rezultaty.
Michalinka

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU