11 września Mary Wagner została skazana przez sąd w Vancouverze za niedozwolone wejście i zakłócanie działalności legalnego przedsiębiorstwa.
Mary napisała na fejsbuku, że skazanie nie jest dla niej powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie, jest zadowolona z tego, że sąd uznał, iż zakłócała funkcjonowanie przedsiębiorstwa – kliniki aborcyjnej, która pozbawiała życia dzieci nienarodzone, o których żaden sąd nie pamięta. Według fejsbuka Wagner miała być zwolniona po skazaniu, ale pozostaje pod nadzorem sądu.
W rozmowie telefonicznej z LifeSiteNews prawnik Peter Boushy powiedział, że sąd uznał Mary winną złamania przepisu o „działaniu na szkodę” zgodnie z sekcją 430 kodeksu karnego. Nałożył na nią wyrok pozbawienia wolności, ale Wagner przebywała w areszcie od 17 kwietnia. Spędziła tam 148 dni, a w przypadku przebywania w areszcie przed wyrokiem, każdy dzień liczy się razy 1,5. Oznacza to, że już odbyła karę, nawet jeśli sąd wymierzyłby maksymalną karę przewidzianą za ten rodzaj przestępstwa. Prokurator wnioskował o trzyletni okres próbny, sąd dopuścił dwa lata.
Ogłaszając swoją decyzję sędzia Mark Jette stwierdził, że docenia fakt, że Mary pochodzi z dobrej i silnej rodziny i że jest dobrym człowiekiem. Wspomniał, że prokurator wnioskował o 30 dni prac społecznych, ale zdaniem sędziego Wagner każdego dnia służy społeczeństwu, ma tę służbę we krwi i taki wyrok nie jest potrzebny. Adwokat Boushy powiedział, że nigdy nie słyszał takiego komplementu z ust sędziego. Zauważył, że sędzia podczas swojej mowy określił Mary jako „wojowniczkę”. Takie sprawy jak sprawa Mary pokazują szerokim rzeszom społeczeństwo, czym jest dawanie chrześcijańskiego świadectwa.
Matka Mary, Jane Wagner, mówiła, że jej córka zeznawała w poniedziałek. Powiedziała, że weszła do kliniki, by nieść miłość i nadzieję matką, które chcą zabić swoje dzieci. Mówiła im, jakie mają inne możliwości. Pracownicy kliniki twierdzili, że zakłócała działanie ich „legalnego biznesu” poprzez powodowanie opóźnień (w zabijaniu dzieci nienarodzonych) i marnowania ich czasu. Adwokat zauważył, że po prostu rozmawiała z pacjentkami, co nie jest niezgodne z prawem. Nikogo nie dotykała ani nie popychała. Tylko mówiła o tym, o czym być może pacjentki nie wiedziały, i dawała ulotki, na których spisane były miejsca, w których kobiety mogłyby poszukać pomocy.
Wsparcie dla Mary okazywali obrońcy życia z Argentyny, Waszyngtonu, D.C., i Polski. Zbierali się w kościołach na modlitwy i organizowali demonstracje przed kanadyjskimi placówkami dyplomatycznymi.