Saint-Jean-sur-Richelieu to 100-tysięczna miejscowość leżąca na malowniczym brzegu rzeki, pół godziny drogi od Montrealu. Wzdłuż głównej ulicy ciągną się urocze kafejki i sklepowe witryny w stylu retro. Saint-Jean to miasto znajdujące się na niemal każdej liście kanadyjskich miast, w których koszty utrzymania są najniższe. Ale mieszkańcy i tak narzekają, że jest im coraz ciężej.
Analityk polityczny CBC Eric Grenier zauważa, że w okresie poprzedzającym wybory odczucia związane z kosztami utrzymania w dużej mierze wpływają na preferencje wyborcze. Kanadyjczycy zwracają uwagę przede wszystkim na ceny produktów spożywczych i paliwa. Do tego dochodzi taki czynnik jak zadłużenie. Według szacunków każdy zarobiony przez przeciętnego Kanadyjczyka dolar jest obarczony długiem w wysokości 1,77 dol. Długi wciąż rosną. Tak jest nawet w Quebecu, mimo że mieszkańcy tej prowincji statystycznie odczuwają mniejsze ciśnienie finansowe od Kanadyjczyków z innych części kraju.
Na pierwszy rzut oka w Saint-Jean wcale nie jest źle. Statystycznie mediana wieku mieszkańca to 42 lata (mediana krajowa to 41). Średni dochód wynosi 34 058 dol. i jest niższy od średniej krajowej tylko o 150 dolarów. Radna Maryline Charbonneau dodaje, że ceny domów są tu stosunkowo niskie – średnia cena zakupu to 315 000, podczas gdy w skali całego kraju jest to 480 000. Dalej zatrudnienie jest dość wysokie dzięki czemu stosunek ceny domu do dochodu gospodarstwa domowego wynosi 4,24 (w dużych miastach cena domu przewyższa zarobki ośmiokrotnie). Czyli teoretycznie dom można kupić wcześniej i spłacić go szybciej.
Miasto leży na terenach rolniczych, dzięki czemu warzywa i owoce są dostępne i niedrogie. Poza tym, jak to w Quebecu, prowincja dużo dopłaca do opieki nad dziećmi. Wielu mieszkańców pracuje na miejscu, a ci, którzy muszą dojeżdżać do Montrealu, za przejazd autobusem płacą 8 dolarów. Porównywalne dojazdy do pracy GO Transit wychodziłyby po 18 dol. za przejazd.
Na co więc narzekają mieszkańcy Saint-Jean? Anais Buro, która mówi, że przeprowadzała się 22 razy, ale ma nadzieję, że w Saint-Jean zapuści korzenie, wyjaśnia, że z transportem publicznym wcale nie jest tak różowo. Zwłaszcza jeśli nie jeździ się do centrum Montrealu. Jej rodzina ma dwa samochody, a to już sporo kosztuje. Radna Charbonneau przyznaje jej rację. Ceny benzyny w Quebecu często są o 12 centów wyższe niż w Ontario, dodaje.
Wysokie są też podatki. Przecietny mieszkaniec Quebecu, który zarabia 50 000 dol., płaci 10 380 dol. podatku federalnego i prowincyjnego. W Ontario byłoby to 8660, a na Jukonie – 8309. Buro mówi, że płaci podatki jakby była zaliczana do klasy wyższej, a jest w średniej.
Eric Grenier z CBC mówi, że partie biorą to pod uwagę przygotowując swój program wyborczy. Obniżenie kosztów utrzymania to główny postulat konserwatystów. NDP z kolei usiłuje ugrać jak najwięcej podkreślając nierówność zarobków. Liberałowie skupiają się na rynku nieruchomości i chcą pomagać w kupowaniu pierwszych domów.