Każda władza najbardziej boi się transparentności. Jak można być szczerym, kiedy decyzja “zmusza do kompromisu”, który może być, “dla dobra sprawy”, “paktem ze złym duchem”. Władza, zwłaszcza ta w “demokracji większościowej”, w której łatwo ulec pokusie dyktatury, traci poczucie realności. Aby utrzymać zaufanie wyborców, transparentność w sprawch istotnych jest niezbędna. Nie mówimy tu o mirażu transparentności absolutnej, lecz transparentności realnej, “wystarczająco dobrej”, tej samej co jest niezbędna do życia każdej uczciwej osobie w społeczeństwie.
Nieubłaganym zwolennikiem i praktykiem realnej transparentności był Milton Friedman (na zdjęciu), noblista i twórca pierwszej, czystej wersji deregulującego gospodarkę “monetaryzmu”, panującego do dziś. Na przykład Friedman, podczas swojej wizyty w Polsce w 1989 roku ostro skrytykował aprobatę wprowadzenia przez Balcerowicza stabilizacji waluty, wyrażoną w przemówieniu przez prezydenta USA Reagana 15 września 1989 roku w Stoczni Gdańskiej. Friedman powiedział: “ceny stałe są cenami stałymi obojętnie czy dotyczą cen butów, kapeluszy czy dolarów. Jeśli pragniemy wolnego rynku na buty i kapelusze, to powinniśmy ustalić wolny rynek na dolary.”
Milton Friedman mówił podczas swojej wizyty w Polsce w 1989 roku: “Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska”. Był zdumiony łatwym oddawaniem suwerenności przez państwa wspólnoty UE – przez przyjmowanie wspólnej waluty Euro. Uważał za szaleństwo oddawanie kontroli swojej waluty najmocniejszemu ekonomicznie państwu, które przecież będzie dbało głównie o swoje własne interesy.
Friedman w Polsce mówił: O kapitaliźmie w Ameryce, że nie był zafałszowany tylko do 1929-go roku. Wydatki państwowe nigdy nie przekraczały 10 proc. dochodu narodowego, i wtedy Stany Zjednoczone stały się wielką potęgą. Wielka Depresja zapoczątkowała upadek rządu i załamanie się rezerw federalnych, spowodowała zwrot w kierunku socjalizmu i wydatki rządowe doszły do 40 proc. dochodu narodowego. Stany Zjednoczone nie są modelem dla Polski. Nikt w Polsce już nie wierzy w socjalizm z ludzką twarzą, ale jest wielu, którzy wierzą i pragną kapitalizmu z ludzką twarzą. Jest tylko jeden, właściwy rodzaj kapitalizmu, z wolnym, prywatnym rynkiem, a nie pozorny “kapitalizm o ludzkiej twarzy”.
Według Friedmana, pierwszą rzeczą przy przejściu od socjalizmu do kapitalizmu jest wykluczyć wszelkie prawne monopole, z dnia na dzień puścić wolno wszystkie ceny, płace, stopę przelicznikową i wyeliminować wszelkiego typu ograniczenia prawne wymierzone przeciw tym osobom, które zaangażowane są w obojętnie jakiego rodzaju przedsiębiorczość. Jeżeli reformę taką o jakiej mowa, przeprowadzi się z dnia na dzień, wówczas otwiera się drogę potencjalnemu przedsiębiorcy do sprawnego startu. Następnym krokiem winno być przeprowadzenie prywatyzacji wszystkiego co się w gospodarce da sprywatyzować. Nie ma innej drogi, niż umożliwienie nabycia własności, lecz nie za darmo – za gotówkę lub równowartość hipoteczną. Główną słabą stronę Balcerowicza jest utrzymywanie kontroli nad płacami, szczególnie w niepaństwowym sektorze prywatnym.
Friedman jako przykład przechodzenia od socjalizmu do kapitalizmu opisuje Chiny. W latach 1976-77 premier Dung przetransformował rolnictwo, gdzie dotychczasową produkcję ustalały komuny i odpowiedniki PGR-ów. Zmiana polegała na przydzieleniu każdemu rolnikowi ziemi w dzierżawę na okres 15 lat. Zapewniono możliwość przekazywania owej dzierżawy jednemu rolnikowi przez drugiego, i w istocie rzeczy była to własność prywatna. Każdy rolnik zobowiązany był przekazać państwu ustalony udział, o ustalonej cenie, lecz wszelkie nadwyżki mógł sprzedać na miejskim wolnym rynku lub gdzie indziej. W przeciągu 5 lat produkcja rolnicza podwoiła się, prawie z dnia na dzień bez przymusowego okresu cierpienia i zaciskania pasa. Nastąpił nagły wzrost wydajności przemysłu rolniczego, gdyż o tyle więcej pracowników w nim zatrudniono. Dla porównania, w dziedzinie przemysłu wedle tej zasady wtedy nie postąpiono. Próbowano grać tu kapitalizmem, zalecono przedsiębiorcom państwowym, aby zachowały dla pozorów reguły rynkowe. Wynik końcowy tych zaleceń zakończył się klęską przemysłu.
Milton Friedman lubił mówić o czterech sposobach wydawania pieniędzy jak niżej. Najlepsze jest wydawanie na siebie, bo wydajemy na to, co wybraliśmy, ponosząc za to sami pełne konsekwencje
Gorzej jest z prezentami; już mniej zależy nam wtedy na koszcie i zawartości.
Jeszcze gorsze jest wydawanie czyichś pieniędzy na siebie, tu tylko obawiamy sie przesady w wydatkach.
Najgorsze jest wydawanie czyichś pieniędzy na jeszcze kogoś innego; tu wzmianka Autora: klasycznym tego przykładem może być administracja rządowa nie tylko nadzorująca, ale kierująca budową infrastruktury.
A oto siedem prawd Miltona Friedmana (wg. wgospodarce.pl):
1. Cięcie podatków jest zawsze dobre. W każdych warunkach, pod dowolnym pretekstem, z dowolnego powodu i zawsze się da.
2. Tam, gdzie właścicielem są wszyscy, tam nie ma właściciela.
3. Jeżeli 90% ludzi zgadza się samoopodatkować, żeby pomóc 10% biednych, to nie jest to samo, co 80% zgadzających się opodatkować 10% najbogatszych, żeby pomóc 10% najbiedniejszych. Pierwsze jest głupie, a drugie nieetyczne.
4. Jeżeli rząd będzie zarządzał Saharą, to za pięć lat na pustyni zabraknie piachu.
5. Nie ma transakcji, dopóki wszystkim stronom się to nie opłaca – to jedyna prawda o wolnym rynku.
6. Nikt nie wydaje cudzych pieniędzy tak ostrożnie jak własnych.
7. Inflacja to opodatkowanie bez ustawy podatkowej.
Podsumowując, sprawdziły się i nadal sprawdzają się oceny 82-letniego Friedmana z 1989 roku dotyczące gospodarki, w szczególności USA i krajów UE. Patrz gospodarki krajów śródziemnomorskich.
Dzięki jego oddaniu transparentności, czyli “niewyparzonej gębie”, Ronald Reagan przekonał się do deregulacyjnego monetaryzmu jako gubernator Kalifornii i później zreformował gospodarkę USA. Później świat też uznał, że drukowanie pieniędzy jest najszybszą metodą łagodzenia wstrząsów gospodarki, i że np. warto mieć do tego własną drukarkę zamiast bezskutecznego proszenia o pomoc najbogatszego krewnego w takiej wspólnocie jak UE…
Jan Jekiełek – wrzesień 2019