Rodzice 27-letniej Meaghan Brown, która zginęła w wypadku spowodowanym przez niemal ślepego kierowcę podkreślają, jak ważne jest zgłaszanie osób, które nie powinny jeździć, a jednak to robią. 86-letni Theodore Finlay Levick, sprawca tragicznego wypadku w 2016 roku, 15 lat wcześniej miał odebrane prawo jazdy. Tymczasem z dokumentów sądowych wynika, że mimo bardzo słabego wzroku codziennie rano jeździł po kawę do Tima Hortonsa w Trial, B.C. Mężczyzna został skazany w zeszłym tygodniu na dwa lata pozbawienia wolności za zaniedbanie kryminalne ze skutkiem śmiertelnym. Do końca życia ma zakaz prowadzenia samochodu.
Rodzice Meaghan Brown są zdania, że to odpowiedni wyrok dla starszego pana. Chcą jednak, by jak najwięcej osób wyciągnęło wnioski z tego, co przytrafiło się ich córce. Podkreślają, że wielu ludzi wiedziało, iż Levick jeździ mimo że stracił prawo jazdy. I nikt mu tego nie zakazał, nikt mu nie zabrał samochodu (w dokumentach sądowych nie podano, czyim samochodem jechał). “Jeśli wiesz, że twoi starsi rodzice nie powinni już prowadzić, to zrób coś”, powiedziała matka Brown.
25 lipca 2016 roku Meaghan Brown jechała na motocyklu do swojej nowej pracy w Teck Metals. Słońce było jeszcze nisko nad horyzontem. Wyprzedzała wolno jadącego Levicka, który akurat w tym momencie zaczął skręcać w lewo i zajechał jej drogę. Młoda kobieta nie miała szans, by uniknąć wypadku. Zginęła na miejscu. Za dwa dni miala skończyć 28 lat.
Levick choruje na cukrzycę i ma uszkodzenia naczyń krwionośnych siatkówki oka, co z czasem prowadzi do ślepoty. Prawo jazdy stracił w 2001 roku, gdy lekarz orzekł, że ma zbyt slaby wzrok, by kierować samochodem. W 2011 roku okulista ostrzegał lekarza Levicka, że jego pacjent wciąż prowadzi auto. Rozmawiał też ze swoim pacjentem. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego skutku.