Jody Wilson-Raybould powraca do Ottawy jako posłanka niezależna. Będzie reprezentować swój dotychczasowy okręg Vancouver Granville. Pokonała kandydata liberałów Taleeba Noormohameda i konserwatystę Zacha Segala, uzyskując 32 proc. głosów.
Przemawiając do swoich zwolenników po głosowaniu powiedziała, że dzisiaj pokazaliśmy Ottawie, że głosy niezależnych się liczą i można prowadzić politykę inaczej. Jednocześnie podkreśliła, że chce być inspiracją dla innych polityków i dawać przykład tego, że w słusznych sprawach, takich jak walka ze zmianami klimatu, zmiana ordynacji wyborczej, czy pojednanie z ludnością rdzenną, można pracować razem mimo podziałów. “Wierzę, że najlepsze ustawy są uchwalane w czasach rządów mniejszościowych. Jestem dumna z tego, że będę mogła współpracować ze wszystkimi członkami parlamentu”, powiedziała Wilson-Raybould.
Obserwowała wyniki głosowania ze swoją matką i z siostrą. W przemówieniu przypomniała też o swojej koleżance Jane Philpott, której nie udało się uzyskac mandatu w okręgu Markham-Stouffville.
Wilson-Raybould znalazła się w centrum skandalu SNC-Lavalin. Była wówczas ministrem sprawiedliwości. Powiedziała, że biuro premiera naciskało na nią, by przyciszyła sprawę. Ostatecznie została wyrzucona z partii liberalnej, ale w sierpniu komisarz ds. etyki przyznał jej rację. W czasie kampanii mieszkańcy okręgu Vancouver Granville deklarowali, że będą na nią głosować, bo ją po prostu lubią albo żeby okazać dezaprobatę partii liberalnej.
Przed wyborami kandydatka odrzuciła propozycję startu z listy partii Zielonych. Nawet po odejściu od liberałów podczas głosowań w Izbie Gmin najczęściej głosowała tak jak oni. Powiedziała, że ma poglądy progresywne, zgodne z linią partii. Teraz, gdy rząd będzie mniejszościowy, Wilson-Raybould bez konsekwencji będzie mogła wybierać, które inicjatywy poprze, a którym się sprzeciwi. Jej głos będzie ważniejszy niż gdyby Trudeau zdobył większość.