W Katalonii doszło do rozruchów. Największe centrale związkowe ustanowiły 18 października dniem strajku generalnego. Stolica Katalonii Barcelona zawrzała, prawie jak po przegranym meczu ulubionego zespołu piłkarskiego FC Barcelona. Jest to złe porównanie, bo nie można porównywać emocji kibiców z emocjami patriotycznymi. Ale chodziło mi o to, że zawrzało od emocji. 24-ro godzinny strajk generalny sparaliżował nie tylko Katalonię, ale i całą Hiszpanię, a przy obecnym poziomie globalizacji miał wpływ na europejską, jak i światową komunikację i gospodarkę.
Co widziałam?
Jak nam się ten świat skurczył, nieprawdaż? Kiedyś o Hiszpanii czytało z zapartym tchem w takich pozycjach jak ‘Don Quixote z La Mancha’ Miguela de Servantes, albo w książce ‘Hrabia Monte Christo’ Aleksandra Dumasa. W tej ostatniej przedstawiona była idea niepodległości Basków – jeszcze jedna grupa w ramach obecnej Hiszpanii, która dąży do niepodległości, często metodami terrorystycznymi.
Więc jak się nam ten świat skurczył, to rozjechaliśmy się po świecie, nie tylko turystycznie, ale i zawodowo. Wielu moich znajomych jeździ do Hiszpanii, niektórzy tam pracują.
Ja pojechałam latem tego roku po raz pierwszy. I byłam olśniona. Olśniona pieczołowicie pielęgnowaną długą historią widoczną na każdym kroku. Moje pierwsze kroki (po krótkiej wizycie w Madrycie) skierowałam do prowincji Galicja (nie mylić z naszą Galicją) na szlak świętego Jakuba (el camino de Compostela), co opisałam w dwóch felietonach na łamach Gońca (koniec czerwca, początek lipca). Po czym spędziłam dwa tygodnie w Katalonii. I tutaj zdziwił mnie niezwykły patriotyzm lokalnych Katalończyków. Flagi katalońskie, oraz portrety uwięzionych Katalończyków – przywódców zeszłorocznego referendum, którego wyniki opowiadały się za odłączeniem Katalonii od Hiszpanii i stworzeniem niezależnej republiki, były widocznie wszędzie, a szczególnie na balkonach i w oknach domów.
Wiele z tych flag miało czerwoną gwiazdę, co było wyrazem poparcia Katalonii po stronie republikańskiej w Wojnie Domowej w Hiszpanii w latach 1936-1939. Wtedy to przywódcy republikańscy schronili się w Katalonii, aż do czasu wygrania wojny przez generała Franco. Te sentymenty republikańskie są dalej widoczne. Czerwona gwiazda na fladze katalońskiej nie jest oficjalną barwą flagi. Pomijając moje osobiste (a także narodowe) niechęci do gwiazd czerwonych, opisuję tutaj w skrócie to co widziałam, słyszałam i przeczytałam.
O co chodzi?
Katalonia jest jednym z kilkunastu terytoriów autonomicznych Hiszpanii. Do czasu wielkich odkryć geograficznych była wiodącą częścią półwyspu Iberyjskiego. Jest położona na wschodnim wybrzeżu morza Śródziemnomorskiego.
Z północy poprzez Pireneje graniczy z Francją i Andorrą. Język kataloński, nie jest językiem urzędowym. Językiem urzędowym jest język kastylijski. Narodowym tańcem jest sardana, którą tańczy się w kole trzymając się za podniesione do góry ręce. Jest to dość częsty widok, szczególnie podczas długich letnich wieczorów.
Katalonia jest bogata, i wprowadza do rządu Hiszpanii znacznie więcej dochodu, niż go otrzymuje w postacie transferów i subwencji.
Katalończycy są bardzo gościnni i mili, przeciwieństwo wielu innych rozkrzyczanych i zadufanych w sobie narodów.
W roku 2017 prezydent Katalonii postanowił rozpisać referendum separacyjne, na mocy którego wyników Katalonia miała stać się niezależną od Hiszpanii republiką.
Były premier Katalonii Carles Puigdemont oraz czterej jego byli ministrowie, ukrywający się od 2017 roku, od czasu referendum, poza Hiszpanią, w czwartek oskarżeni przez Sąd Najwyższy Hiszpanii w Madrycie o rebelię poprzez przeprowadzenie niekonstytucjonalnego referendum niepodległościowego zostali skazani na kary od kilku do 13-tu lat więzienia. Katalończycy wznieśli protest przeciwko tym wyrokom.
Co ciekawe, Komisja Europejska stoi na stanowisku nie wtrącania się w wewnętrzne sprawy Hiszpanii. Jakoś tak bardzo łatwo idzie jej za to wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski. Część oskarżonych przebywała w areszcie. Część, łącznie z premierem przebywa w Brukseli.
Dlaczego budzi to moją sympatię?
Doskonale pamiętam dziadka Dorotki Pisuli (mojej koleżanki z ławy szkolnej), który był powstańcem śląskim. Walczył o polskość Górnego Śląski.
I dziadka Eriszka (kolego z chóru), którego dziadek wyzywał tych powstańców od bezrobotnych bandziorów. Podobnie jest i w Katalonii, jedni są za separacją, inni za pozostaniem w Hiszpanii. Budzi to moją sympatię, bo cenię zorganizowane ruchy grup narodowych, które mają na uwadze samostanowienie, na podstawie określonych wartości i tradycji historycznych.
Takie były nasze polskie dążenia narodowościowe odzyskania państwowości – co nam, z trudem, bo z trudem, ale się powoli udaje.
A u nas po wyborach. I tu i tam. W Polsce może się coś zmieni z Konfederacją zdobywającą coraz liczniejsze głosy głównie wśród ludzi młodych. I to jest niespodzianka! Ci ludzie młodzi mieli już zejść ze sceny politycznej na pobocza.
A u nas w Kanadzie? Ach, chciałoby się westchnąć Harperze wróć. No, ale tak jak młodość nie wróci, to i Harper też nie.
Alicja Farmus