Jaki pies jest to każdy widzi. O jeśli psem kręci ogon to jest źle z psem. No chyba, że pies przemienił się w ogon. I tyle tytułem wstępu do odkrywania dziwnych wzorów globalnych.
Jednym z ostatnich wzorów otwierających mi oczy były protesty, przepraszam za wyrażenie, bo ich nie znam, jakichś wariatek z czarnymi parasolkami, i pobrudzonymi na czarno gębami, z wulgarnymi napisami i plakatami odwołującymi się do ich intymnych miejsc. Tak, tak – nie tylko nie miały wstydu, ale i przyzwoitości. A swoje matki zostawiły ze wstydem za ich zachowania, choć to nie ich matki były winne. Już dzisiaj nikt nie pamięta o co tym wariatkom chodziło, a ja nie będę tego przypominać. Pamiętamy je zaś jako wariatki z czarnymi parasolkami, z wymalowanymi na czarno gębami, i z wulgarnymi napisami i plakatami.
Coś za którymś razem się rypnęło, to marsz czarnych parasolek zrobił się marszem parasolek kolorowych. Okazało się, że te czarne to była kiepska tania robota chińska i po jednym razie do wyrzucenia, więc te wariatki przyszły ze swoimi parasolkami.
O co im chodziło? Nikt naprawdę nie pamięta, ale żeby się tak wygłupiać za dostanie czarnej parasolki za darmo?
Potem taki sam protest odbył się w Nowym Jorku, tylko tutaj już podano ile uczestniczki marszu pobierały za udział.
I my w Toronto też mieliśmy taki protest. Na jednym z nich pod City Hall palono podobiznę prezydenta Trumpa. Więc te baby z czarnymi parasolkami w Kanadzie protestowały przeciwko swoim sąsiadom ze Stanów, że wybrali takiego a nie innego prezydenta. Cóż za niekanadyjska niegrzeczność! Ale widać można jak ktoś płaci. I za parasolki, i stawkę godzinową, i za porządnie wykonane napisy i plakaty, no i za artystyczne wykonanie, żeby nie było bez cienia wątpliwości kto to jest, wizerunek (effigy) prezydenta Trumpa.
Taki zachodnio globalny wzór, który by się zapewne ani w Azji, ani w Afryce, ani na Bliskim Wschodzie nie udał. O czym to świadczy?
O wolności ekspresji, czy też o taniej sprzedajności pewnej grupki? Czy to świadczy o wolności seksualnej, czy o panującym bezwstydzie i upadku jakichkolwiek norm obyczajowych i moralności?
No i teraz przechodzę do innego wzoru. W tym przypadku z czystej przezorności, aby mój Naczelny znów nie miał kłopotów i następne oskarżenie o antysemityzm (bezpodstawny zresztą), posłużę się konkretnym tekstem naukowca, historyka Piotra Zychowicza, który w swojej książce (a naprawdę jest warta przeczytania) Żydzi 2, Opowieści Niepoprawne Politycznie iV, Dom Wydawniczy Rebis, 2018 w części VII, rozdział 9. „Izraelskie Lobby w USA, czyli jak ogon kręci psem” opisuje powołując się na wiele materiałów źródłowych, w jaki sposób administracja USA jest uzależniona od lobby i kapitału żydowskiego. I to nie ja, ale historyk pisze, więc proszę się Naczelnego za to nie czepiać.
Zychowicz powołuje się tam na monumentalną pracę amerykańskich naukowców historyków Johna Mearsheimer i Stephena Walt, ‘The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy’, i opisuje jak to nawet administracja i rząd amerykański ulegają presji lobby żydowskiego, porównując to właśnie do ogona psa machającego samym psem. Oczywiście, różnorakie represje i utrudnienia na drodze wzrostu kariery naukowej spotkała autorów za takie badania. To taki wzór, jak z naszą książką ‘Powrót do Jedwabnego’ Wojciecha Sumlińskiego, doktor Ewy Kurek i Tomasza Budzyńskiego. Czterokrotnie zrywano kontrakt na użytkowanie sali na premierę i inaugurację tej książki. Dopiero udało się za piątym razem.
To ważne, żeby przypomnieć, jakie instytucje (w Polsce) odmówiły spotkania na promocję książki. A były to:
– warszawski klub Studentów Park. Było to czwarte miejsce. Spotkanie zostało odwołane w ostatniej chwili. Autorom i chętnym uczestnikom dosłownie zatrzaśnięto drzwi przed nosem (albo lepiej na twarz). Powodem takiej decyzji miały być naciski na klub Park ze strony Szkoły Głównej Handlowej, która miała zagrozić, że jeśli dojdzie do spotkania z autorami książki, uczelnia zerwie wszelkie umowy i relacje ze studenckim klubem.
Sumliński dodaje, że SGH miała być “naciskana” w tej sprawie, aby nie dopuścić do odbycia dyskusji i promocji książki.
– Dom Pielgrzyma „Amicus” przy kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie. Niestety pomimo dokonanej rezerwacji, spotkanie zostało odwołane. Autor twierdzi, że stało się to po tym, gdy w Kurii Warszawskiej interweniowała Gmina Żydowska.
– Katolickie Centrum Kultury „Dobre Miejsce” na Bielanach. Było to pierwsze miejsce, i tutaj na kilka dni przed spotkaniem, obiekt wypowiedział umowę bez podania przyczyny.
– Centrum Konferencyjne Kopernika. Gospodarz miejsca wypowiedział umowę najemcy i uniemożliwił organizację spotkania.
W ostateczności spotkanie i promocja książki ‘Powrót do Jedwabnego’ odbyło się w sali Domu Dziennikarza przy ul. Foksal w Warszawie.
I co myślicie, że to koniec? Ależ skąd! Spróbujcie tę książkę kupić. Z racji bycia dziennikarką i konieczności bycia na bieżąco, zamawiam książki na kilku witrynach on-line: Empik, droga wysyłka, bo lotnicza; Tania Książka, wysyłka pocztą morską, więc długo się czeka na zamówienie; Capital Book – bywa różnie.
Mam również swoich zaprzyjaźnionych księgarzy, którzy w razie czego, oczywiście z odpowiednim naliczeniem wysyłają mi co mi tam potrzeba.
Ach, i oczywiście zamawiane przez nasze lokalne księgarnie Pegaz i Husarz. No i pomimo takich różnorodnych i szerokich kanałów i znajomości książki ‘Powrót do Jedwabnego’ dalej nie mam.
Mój kuzyn wrócił wczoraj z Polski, ale książki w Empiku w Krakowie nie ma (pewnie żeby nie drażnić turystów?), trzeba jechać gdzieś na obrzeża. Niby książka jest, ale jej zamówić do wysyłki nie można.
No to jak w programie rządowym Wspólnoty Polskiej ‘Jest nas 60 milionów’, te 20 milionów mieszkające poza krajem, może tę książkę przeczytać? W czyim interesie to leży? I tu koło tego felietonu się zamyka, bo już ogon pożarł psa. A wy nawet o tym nie wiecie.
Alicja Farmus