Dzisiaj o teoriach spiskowych w motoryzacji; tak się składa, że większość z nas patrzy na samochód, jako na przedmiot autonomiczny; który podobnie, jak pralka czy lodówka ułatwia nam codzienne życie; czasem stanowi obiekty dumy, albo prestiżu…
No właśnie, samochód pełni także rolę społeczną, ale też jest elementem systemu komunikacyjnego, infrastruktury gospodarczej, a przez to życia politycznego.
Dlatego nie jest to takie proste ile kosztuje benzyna, kto, jakie drogi buduje, nie jest takie proste, jak możemy się przemieszczać z A do B; to wszystko stanowi element systemu.
Bo proszę sobie wyobrazić gdyby nagle paliwo było za darmo i leciało z nieba, że nie potrzebowalibyśmy go kupować, a jak wyglądałby nasz świat gdyby się okazało, że nagle nie będziemy potrzebować samochodu w ogóle, bo na przykład, powiedzmy, przemieszczamy się wirtualnie?
A więc nawet gdyby ktoś zaproponował świetną technologię, która pozwoliłaby nam jeździć na podmuchach powietrza to i tak nie jest wcale pewne, że weszłaby w życie.
Mogłoby okazać się, że rozwiązanie nie pasuje do systemu.
Motoryzacja to nie tylko samochody, ale koncerny naftowe, to złoża ropy naftowej, to zainteresowanie militarne hegemona w różnych rejonach świata, a więc to, czym jeździmy, czy ten samochód jest napędzany ropą naftową czy gazem ziemnym już ma bardzo duże znaczenie.
Takie inwestycje Stanów Zjednoczonych w bezpieczeństwo Bliskiego Wschodu tłumaczone jest głównie przez to, że tam znajdują się nawiększe światowe zasoby ropy naftowej i jeśli Stany Zjednoczone nie będą wspierać graczy regionalnych no to Amerykanie nie będą mieli co lać do baku, albo będzie ich to zbyt dużo kosztować. A gdyby tak wszystkie samochody w Ameryce jeździły na gaz ziemny wydobywany na miejscu to wówczas region Bliskiego Wschodu straciłby na znaczeniu.
Niektórzy sądzą, że na przykład nie rozwija się ogniw wodorowych, czy też technologii wodorowych, właśnie z uwagi na takie kalkulacje; albo, że samochody elektryczne kiedyś zostały utrącone, bo nie była gotowa cała infrastruktura „systemowa”.
Zresztą proszę sobie wyobrazić co by się stało, gdybyśmy tak nagle wszyscy zaczęli ładować te elektryki – nasze tutaj „druty” wiszące nad ulicami „rozgrzałyby się do czerwoności”.
Poza tym proszę sobie wyobrazić, gdybyśmy mogli taki samochód ładować z baterii słonecznej, którą pokryte byłyby nasze dachy, albo szyby, toż przecież w takiej sytuacji dystrybutorzy nie mieliby nad nami kontroli, czyli de facto władzy i musieliby nas uzależniać na inne sposoby.
To wszystko są rzeczy bardzo ciekawe, bo pokazują iż wprowadzanie nowych technologii musi mieć polityczny placet i nie może wywracać świata jaki znamy do góry nogami.
Piszę o tym wszystkim, bo niebawem wystawa motoryzacyjna, a na niej coraz większa część poświęcona autom elektrycznym.
Zdaje się że wszystko właśnie zmierza w tym kierunku – uzależnić nas od sieci i ładowaczy, bo nikt nie mówi o rozwiązaniach autonomicznych.
Czy to są teorie spiskowe? Gdzie tam, to jest opis metody rządzenia.
o czym zapewnia:
Wasz Sobiesław