Ciemna strona Zanzibaru – Niewolnictwo
Ta rajska wyspa znana z białych plaż i turkusowych wód Oceanu Indyjskiego, wspaniałego klimatu, najlepszych na świecie przypraw i przyjaznych ludzi ma też swoją ciemną stronę, najbardziej obrzydliwą stronę w historii ludzkości jaką jest niewolnictwo. Zwiedzając Stone Town najpierw trzeba skierować się do anglikańskiej katedry i dawnego rynku, na którym handlowano niegdyś niewolnikami. Istnieje tam wystawa East African Slave Trade Exhibit, która szczegółowo pokazuje historię tego procederu.
Zanzibar jest bramą do Afryki i bramą Afryki na świat. Historycznie takie miejsca stawały się szybko ośrodkami handlu. Na wyspę zamieszkałą głównie przez rybaków z Afryki zaczęli docierać kupcy z Mezopotamii (dzisiejszy Irak), Egiptu czy Fenicji. Świadczą o tym zachowane wraki statków oraz ślady tych kultur zarówno na Zanzibarze, jak i wzdłuż wschodniego wybrzeża Afryki.
Zaczął rozwijać się handel z Półwyspem Arabskim, Indiami, Azją Wschodnią, a afrykańskie „dobra”, takie jak heban, czy kość słoniowa stały się głównym towarem eksportowym. Na Zanzibar sprowadzano drogie tkaniny i chińską porcelanę.
Na początku naszej ery handel rozwijał się coraz bardziej, a Arabowie nękani wojnami w swoich krajach zaczęli na stałe osiedlać się na wyspie. Za nimi przyszedł i zakorzenił się na stałe Islam, do dziś pozostając tam główną religią. Asymilacja osiadłych Arabów, Persów i napływ afrykańskich plemion ze wschodniego wybrzeża Afryki doprowadziły do wykształcenia się języka i kultury Swahili, która czerpała ze wszystkich tych kultur. Do XV w. Zanzibar zarządzany był przez lokalnych sułtanów. W XV w. Portugalczycy podbili Zanzibar, a w 1560 r. wybudowali pierwszy kościół i małą osadę, którą dziś nazywamy Stone Town. W XVII w. portugalskie siły zaczęły słabnąć, ustępując miejsca osmańskim Arabom.
Pod rządami Omanu na masową skalę rozwinął się handel niewolnikami. Zapotrzebowanie na tanią siłę roboczą rosło. Kobiety sprzedawano jako pomoce domowe i niewolnice seksualne. Mężczyźni wykonując morderczo ciężką pracę bez wystarczającej ilości pożywienia, wody i snu chorowali i umierali. Szacuje się, że rocznie życie traciło około 30% niewolników. Po schwytaniu, niewolnicy maszerowali przez Afrykę długimi tygodniami, aby dotrzeć do miejsca przeznaczenia, którym była wyspa Zanzibar. Szli w szeregach, pospinani łańcuchami lub ciężkimi drewnianymi belami. Często nieśli z sobą kość słoniową na handel, a kobietom zabijano dzieci, żeby mogły udźwignąć więcej.
Czas oczekiwania na sprzedaż spędzali w małych podziemnych celach, które teraz można zwiedzać pod Katedrą Anglikańską. Niewolnicy stali w pochylonej pozycji przykuci łańcuchami. Na środku jest głębszy kanał dla wartowników z pejczami. Gdy tylko ktoś próbował usiąść, był okrutnie bity pejczami.
Targ niewolników odbywał się po południu. Krótko przed nim niewolnicy byli myci i oporządzani bo chodziło o dobrą cenę. Kobiety często malowano henną, dodawano biżuterię aby podkreślić urodę. Następnie wystawiano na ulicę i niejednokrotnie jeszcze testowano w brutalny sposób – przywiązanych do drzewa biczowano, a ci, którzy najlepiej znosili torturę osiągali najwyższe ceny. Ci, co nie zostali sprzedani, trafiali z powrotem do swoich cel, czekając na kolejny targ. Proceder ten jest dowodem na brak logicznego myślenia omańskich oprawców. Niewolnik dobrze karmiony i traktowany byłby o wiele bardziej atrakcyjną ofertą, a przez to miałby większą cenę. Oprawcy okazywali objawy zezwierzęcenia – przepraszam zwierzęta za obrazę. Oni byli gorsi niż cokolwiek na świecie.
Dochodzimy teraz do sedna sprawy, jeżeli chodzi o niewolnictwo w Afryce. Społeczeństwo świata jest przekonane, że to sprawa białych. Przytaczając nazwiska dwóch osób udowodnię, że tak nie było.
Pierwsze z nich to Tippu Tip (1832-1905), Arab z Omanu. Nosił na głowie nakrycie w stylu arabskim i miał bardzo ciemną skórę, jak ludzie z południowego Półwyspu Arabskiego. Był najbardziej znanym handlarzem niewolników i kości słoniowej. Organizował wielkie eskapady na terenie większości terenu Afryki Środkowej. Obszar ten był często nazywany jako Tippu Tip Territory.
Tą drugą postacią był szkocki lekarz David Livingstone, szkocki lekarz, który bardzo się przyczynił do wprowadzenia Aktu Wyzwolenia w 1833 r. znoszącego niewolnictwo na wszystkich terytoriach Imperium Brytyjskiego.
Miejscowi bardzo lubią białych. Nie wiedziałem dlaczego?
Teraz już wiem.
Sułtan jednak, który już w tamtym czasie przeniósł stolicę Omanu na Zanzibar, miał innego silnego sprzymierzeńca – USA. Handel rozwinął się jeszcze bardziej, między innymi ze względu na kość słoniową, której zapotrzebowanie rosło za sprawą propagandy handlarzy. Kość stała się „niezbędnym eksponatem” na twarzy kobiety lub mężczyzny, tak jak było z modą w Europie na czapki z bobrów zabitych w Kanadzie. Ceny niewolników na czarnym rynku znacznie wzrosły i ocenia się, że jeszcze do 1907 r. rocznie przemycano z Afryki ponad 10 tys. nielegalnych niewolników. Zastanawiałem się, czy ten proceder trwa nadal.
Obserwując przekrój społeczeństwa Zanzibaru w szkole w Jambiani zauważyłem, że wszystkie dzieci są Arabami, sądząc po ich ubiorach i twarzach. Nikt też nie potrafił odpowiedzieć na moje pytanie: Gdzie są potomkowie tych niewolników?
Masajowie? Nie. Joshua, mąż Doroty Katende jest Masajem i widziałem tylko kilku Masajów na Zanzibarze. Masajowie przyjeżdzają na Zanzibar bo tam mają możliwość dostania pracy. czego nie mają na kontynencie. Masajowie są chrześcijanami, lubią czytać Biblię, natomiast Arabowie mają Koran i Allacha, nie może więc być mowy o asymilacji lub transformacji. Byłem na Zanzibarze przez 10 dni, podróżowałem tam z miejsca na miejsce. Nie widziałem żadnych potomków niewolników. Znowu to samo pytanie: Gdzie oni są? Zostali sprzedani do różnych krajów na świecie jak Brazylia, Kuba, USA, w których po zniesieniu niewolnictwa stali się częścią społeczeństw tych państw.
W miejscu targu niewolników powstała katedra anglikańska, do której budowy zatrudniano byłych niewolników, aby dać im pracę i uczciwą zapłatę. Oczywiście, każda liczba powyżej zero jest dobrą zapłatą. Przed ołtarzem widać biały krąg – to w tym miejscu rosło drzewo, przy którym biczowano niewolników. Podobno w trakcie budowy z braku umiejętności i fachowego nadzoru, wybudowali kolumny katedry do góry nogami i tak stoją do dzisiaj. Podobnie, jak to było z dworcem kolejowym w Świdniku (woj. lubelskie). Dworzec wybudowano tyłem do przodu, czyli oszklony front jest z widokiem na okoliczne obskurne baraki, a nie na perony. Zapłata dokonana była przez ówczesne władze PRLu, wszystko cacy, aż wreszcie ktoś to zauważył, ale pseudowykonawcy już dawno cieszyli się dobrą gotówką na Karaibach. Sprawa została zamieciona pod dywan i cicho sza, morda w kubeł…