Wielu z nas o tym myśli, niektórzy to zrobili, inni zrobili i wrócili tutaj. Wracać, a jeśli tak, to gdzie i na jakich zasadach. Reemigracja to trudne zadanie.
Goniec: Andrzej, powiedz czego Ci zabrakło w Kanadzie, że zdecydowałeś się wrócić do Polski? Dlaczego powrót do kraju wydaje się czymś takim, jak kiedyś wydawała nam się emigracja; że poprawimy sobie coś ten sposób?
Andrzej Nowak: Z materialnych rzeczy na pewno niczego nam tu nie brakuje, ale zawsze, jest gdzieś ta myśl, żeby wrócić do tego, co się kocha. Byłem wychowany w ten sposób, poza tym moją myślą było to, że kiedyś ewentualnie chciałbym tam złożyć moje kości; może to brzmi jakoś górnolotnie, ale taka jest prawda.
– Co kochasz w Polsce? Co tam jest takiego?
-No właśnie, co to jest być Polakiem?
– Przepraszam, że Ci tak wejdę w słowo, ale wielu mówi; „wróciłbym do Polski, ale ci ludzie, którzy tam są; nie uśmiechają się, są głupi, nie rozumieją, a ja tutaj już zrozumiałem… że jest – zresztą w samej Polsce wśród rodzin napięcie i są emocje związane z poglądami politycznymi, ale też z poglądami na życie, na świat w ogóle. Czy to Cię nie deprymuje?
– To jest największy problem, przed którym będziemy musieli stanąć, ale no trudno, Polska to jest Polska!
I może będziemy w jakiś sposób mogli pomóc tym ludziom; jakoś tam też spojrzeć na to w tym małym środowisku, w którym będziemy, a będziemy w małym miasteczku, w Busku-Zdroju.
– Dlaczego tam? Skąd ten pomysł?
– Na pewno nie wybralibyśmy się do dużego miasta, usiłujemy uciec od tego, co trochę nam tutaj dokucza, czyli ten wielkomiejski gwar i zgiełk i pogoń szczurów. Tak że Buska jest tym miasteczkiem.
Dodatkowo też z tego powodu, że ja cierpiąc na chorobę stawów – zwyrodnieniowe zapalenie stawów – byłem tam kilkakrotnie i zwykle nam pomagało.
Uważam, że w ten sposób na jednym ogniu będzie można upiec dwie rzeczy.
Odbyło się to tak, że po prostu szukałem online jakiegoś miejsca dla siebie w Polsce, znalazłem z dro ona puszczony taki obraz parceli, która była w Busku-Zdroju i sobie pomyślałem, że byłoby wspaniale mieć ten kawałek Polski ot, tak po prostu i być gospodarzem na tym kawałku. Zapaliłem się do tego.
– Kupiłeś?
– Bez wyjazdu bez niczego po prostu kupiłem tę parcelę.
– Teraz tam coś budujesz?
– Tak, buduje się i tak, jak ludzie nam mówili, „Andrzej nie wybudujesz się, okradną cię, przepłacisz trzy razy, wydaje mi się, że idzie ta budowa całkiem sprawnie i ludzie, z którymi tam mam do czynienia są w porządku. Ufam, że budowa dobiegnie końca pozytywnie. Latem tego roku jest nadzieja, że się wprowadzimy.
– Dom, to jedna rzecz, ale czy nie boisz się tej przeprowadzki? Co tam zamierzasz robić? Jak zamierzasz tam żyć?
– Cóż się bać? Lubię sobie stawiać wyzwania; po prostu liczę, że Polska mnie zdopinguje. To przecież będzie ponowna emigracja.
– Wyemigrowałeś tutaj już ładnych kilkadziesiąt lat temu.
– Jestem tutaj dokładnie 32 lata.
– Prowadzisz firmę, odniosłeś sukces, pozwala ci to żyć.
– Jestem zadowolony; to znaczy byłem panem swego losu tutaj, co jest wielką sprawą oczywiście i każdemu życzę, jak tylko może, żeby spróbować sił we własnym zakresie. Inaczej się człowiek wtedy czuje. Inna satysfakcja życiowa chyba.
– 20 lat temu założyłeś firmę, która robi rzeczy związane z ogrzewaniem.
– I mam nadzieję jakoś ją teraz sprzedać i ktoś to weźmie, będzie kontynuował.
– Co zrobisz z tym doświadczeniem?
– Trochę mi szkoda tego. Moich dwóch synów próbowało wstąpić w szranki takie jak ja, ale stwierdzili, że to nie dla nich, może trochę za ciężko ale poza tym, tak jak większość młodych ludzi tutaj, woleli mieć pracę przy biurku. Zrealizowali swoje zamierzenia. Jeden syn jest w Windsor, a drugi jest tutaj ciągle z nami. Trochę szkoda, że to doświadczenie, gdzieś tam ucieknie.
– A nie myślałeś żeby w Polsce robić to samo, da się to robić?, Czy jest tam inna technologia?
– Nie, to byłyby bardzo podobne rzeczy, ale z tego co wiem, za sprawą rządów III RP mamy sytuację niesprzyjającą dla małych przedsiębiorców, tak że absolutnie nie odważyłbym się. Miałbym może nawet i możliwości, i pieniądze, żeby rozpocząć coś i przekazać coś tym ludziom, ale po prostu wiem, że biurokracja by mnie zaorała i absolutnie nie chciałbym przez to przechodzić.
Tutaj otworzenie biznesu, prowadzenie biznesu takiego jak ja mam; trzech pracowników i ja – biznes usługowy jest bardzo proste.
– Nie czujesz na sobie ograniczeń biurokratycznych?
– Nie, z tego, co mi moi kontraktorzy, którzy budują tam dom opowiadają, ile wymaga to papierowej roboty w Polsce, to na pewno by mnie do odrzuciło.
Poza tym wyznaczyłem sobie inne zadanie, ponieważ mamy taką większą działkę, moim zadaniem będzie założenie ogrodu to będzie zadanie na następne może parę lat, które mam nadzieję w jakimś tam zdrowiu przeżyć.
– Co Ci przeszkadzało tutaj w Kanadzie? Co ci ułatwiło tę decyzję o opuszczeniu tego kraju? Czy Kanada się zmieniła w ciągu tych 32 lat od kiedy tutaj przyjechaliśmy? Jaki to był kraj wtedy i jaki jest dzisiaj?
– Wiem do czego zmierzasz, ale Kanada mnie nie wyrzuca, to raczej mnie tam ciągnie. Przecież tutaj możemy uciec od tych idiotyzmów politycznych, od politycznej poprawności.
Tak czy owak już bym zrezygnowała z prowadzenia firmy. Po prostu trzeba sobie powiedzieć kiedyś koniec, bo można to ciągnąć w nieskończoność i tak patrząc na moich kolegów, którzy poszli na emeryturę i nie mają co ze sobą zrobić – bałem się tego, że wpadnę to samo, w jakiś marazm. Na pewno nie byłoby to dla mnie. Tak że to wyzwanie, które stawia Polska ta ponowna emigracja… Myślę, o tym żeby wyemigrować ponownie zrodziła się w roku 2015, wtedy, kiedy – pamiętasz jak PiS obiecywał cuda: polonizacja mediów walka z korporacjami, wracajcie – wszyscy będziecie wracać mówiono. Wydawało mi się, że wreszcie mamy partię, która mówi naszym głosem i wreszcie będzie do czego wrócić. To mnie jest zaogniło i już z tego nie było ucieczki.
– Ale te obietnice jakoś tak pozostały tylko obietnicami.
– Widzimy, co się dzieje, rozczarowanie jest potworne.
Przeraża mnie jedna myśl, że Konfederacja, bo będąc patriotą nie można głosować na inną partię jak Konfederacja, nie zyskuje sobie elektoratu. To mnie przeraża, na wybory było 8,5% i ciągle w sondażach jest te 8,5% – tak że społeczeństwo ciągle się nie obudziło.
– Zeszliśmy na temat polityki polskiej myślę, że sama myśl o tym, że ludzie się „budzą” z czegoś; że mają zasłonięte oczy i nagle coś im je otwiera to jest jednak pewnego rodzaju mit polityczny. Ludzie mają swoje interesy i wiedzą gdzie one dokładnie leżą. Konfederacja przede wszystkim pokazała pewną nową jakość w polskiej polityce.
– No właśnie! Pokazała, ale nie przyciągnęła rzesz. Ciągle jest mało.
– To byśmy musieli się zacząć zastanawiać co to jest polityka, jak się ją robi i czy manipulacja nie jest dominującą formą budowania elektoratu; po prostu prowadzi się politykę na emocjach, a nie na tłumaczeniu.
– No właśnie ale wspaniałą sprawą były te spotkania elektorskie kandydatów i wydawało się, że to mogłoby obudzić ludzi, bo rzeczywiście te mowy tych kandydatów były najciekawszym zjawiskiem z ostatnich iluś tam lat.
– Wiesz, ja myślę że ty przeceniasz to, jak dużo ludzi interesuje się sprawami publicznymi. To jest jakieś tam 10%, a reszta to są ludzie, którzy albo chcą mieć święty spokój, albo ich interesują w życiu inne rzeczy, albo robią biznes, i uważają że polityka czerwona czy inna…
– Mało tego, a jak robią biznes, to uważają, że nie można się wychylać. Jako przykład niewychylania się mogę podać fakt, że przed wyborami – bo byliśmy w Polsce w ubiegłym roku – jak były wybory w Gdańsku, gdzie Grzegorz Braun startował na prezydenta i ja poprosiłem tych budowlańców, którzy mi prowadzą budowę, żeby wpłacili – bo można było wpłacić pieniądze – na Komitet Wyborczy Grzegorza Brauna – ale mając miejsce zamieszkania w Polsce. A ja tego jeszcze nie miałem. Mówię im, tutaj są pieniądze, moglibyście wpłacić? Pytałem chyba cztery osoby i wszystkie z żalem stwierdziły, że nie mogą sobie na to pozwolić; mało tego ta sales lady, która sprzedała mi…
Mnie to przeraziło, że nie mogli sobie pozwolić, bo ktoś to zarejestruje, zobaczy, dowie się kto wysyłał te pieniądze, ludzie zdają sobie sprawę, jak dalekosiężne są macki rządzących.
– To jest znów osobny temat, ale to, że ty, jako Polak mieszkający tutaj i wracający do Polski nie możesz wpłacić Grzegorzowi Braunowi na jego kampanię, a jednocześnie w Polsce operują olbrzymie organizacje pozarządowe zasilane setkami milionów dolarów z zagranicy, które mają interes polityczny w Polsce i które finansują różne przedsięwzięcia polityczne, to woła o pomstę do nieba.
– Wracajmy do Kanady, coś ci się tutaj nie podoba?
– Stwierdziliśmy, czy się głosuje na – a zawsze głosowaliśmy na konserwatystów, a potem się okazało, że oni są jeszcze większymi fanami kraju położonego na półwyspie – to, czy się głosuje na liberałów, czy na konserwatystów w Kanadzie absolutnie nie ma żadnego znaczenia.
Szkoły katolickie, do których posyłaliśmy nasze dzieci są takie tylko z nazwy i jeśli w domu nie zrobi się pracy z dziećmi… ale, Kanada mnie nie wyrzuca!
– Możesz to żyć?
– Tutaj wspaniale można byłoby się ustawić, kupując gdzieś dom, spieniężyć ten dom, tak jak robi dużo ludzi, ale mnie się rozchodzi jeszcze o coś więcej.
– I to jest Polska?
– I to jest Polska!
– Często byłeś w Polsce w ostatnich czasach?
– Póki żyła mama, to musiałem być przynajmniej ze 2 razy w roku, ale od 10 lat to tylko się jeździ tam na jakieś wesela chrześniaków.
– No właśnie, jak rodzina w Polsce się zapatruje, jak odbiera Twoją decyzję?
– Realiści pukają się w głowę. Ja to rozumiem wszystko może denerwować w Polsce i nawet telewizja i nawet ta pozamainstreamowa – wszystko.
Żałuję, że ta Polska niby się zmieniła i teraz byłaby szansa, żeby tę Polskę jakoś odbudować, a nie przyciąga ta Polska ludzi z zagranicy, tak jak przyciągała kiedyś po roku 1918.
– Czego brakuje Ci w Polsce? Czy to jest tylko kwestia tej nadmiernie rozbudowanej biurokracji, czy to jest kwestia tego, że jak chcesz coś robić, założyć mały biznes, masz pomysł na coś, że jest ta zapora, ten mur, o który uderza się głową?
– Na każdym szczeblu załatwianie jakiejkolwiek sprawy… Według mnie w Polsce stawia się takie tamy i takie dziwolągi prawne, że trzeba mieć wielką cierpliwość, której ja może bym nie miał. Tutaj urzędnik traktuje cię naprawdę z szacunkiem mimo tych zmian politycznych i tak dalej, a w Polsce ciągle ten urzędnik jest takim paniskiem za tym biurkiem, chociaż jest opłacany z podatków, to ciągle uważa, że on ma prawo narzucać ludziom.
I ludzie z podkulonymi ogonami odchodzą i mówią, no, u nas tak jest.
– Czyli nie walczą, są spacyfikowani?
– Tak to odczuwam, dlatego mam taką panią, która mi załatwia wszystkie sprawy biurowe, bo ja wiem, że nie miałbym do tego cierpliwości. Po prostu nie chcę się irytować, bo przyjechałem na emeryturę.
– No właśnie, palisz tutaj wszystkie mosty? Czy będziesz tak żył w rozkroku nad Atlantykiem?
– Nie palę, a szczególnie, moja małżonka szanowna sobie zażyczyła ciągle trzymać tutaj jeszcze ten dom wiem, że wielu ludzi wróciło po spaleniu mostów; wyjechali do Polski i wrócili tutaj; takich znam osobiście.
– Co ich przeraziło?
– Trudność codziennego życia. Co jeszcze mnie przeraża w Polsce – my sobie z tym damy radę – ale to, o czym się mówi teraz coraz głośniej to zła jakość żywności. Do normalnego sklepu i już nie można wejść.
– Nie sądzisz że u nas jest tutaj w Kanadzie gorzej? Mamy GMO.
– Ale jak się pójdzie do dobrego sklepu to jest łatwiej kupić, mamy mennonitów. Będąc w Busku byłem chyba w tym niemieckim wielkim supermarkecie…
– Ale przecież Busko to jest Ponidzie, tam jest zagłębie polskiej żywności.
– Mogłoby być, mogłaby być. Żyzne ziemie, rozmawiałem z ludźmi. Oni mi powiedzieli, że jeśli chcesz jajeczka dobre, to tylko tamten pan będzie miał, a inni już oszukują i tak dalej Tak, że trzeba wiedzieć. Trzeba zasięgać języka i tylko w ten sposób. Wracamy do tego co kiedyś było, jak za komuny, trzeba było mieć siatkę informacji, która pozwalała przeżyć. Wszystkie nasze ciotki miały jakieś małe gospodarstwa, każdy miał kurkę, krówkę, każdy coś tam miał dzisiaj nie ma żadnych ogródków.
– Działki pracownicze.
– Działki, gdzie zostały, to są uprawiane bardzo intensywnie.
– Pamiętam moją Mamę święty pamięci, która nawet ketchup robiła za PRL-u z własnych pomidorów z działki.
– Postanowiłem nie żałować pieniędzy na ogród. Jestem synem dobrego działkowca króla pomidorów w Bydgoszczy i mam nadzieję, że czegoś mnie tam chyba jednak nauczył, chociaż, kiedy uczył, to człowiek uciekał.
– No to słuchaj, życzę wszystkiego dobrego, zgłoś się jakoś; chętnie się spotkamy, porozmawiamy o tych doświadczeniach.
– A może z powrotem tutaj (śmiech)?
rozmawiał Andrzej Kumor