O wystawie motoryzacyjnej w Toronto napiszę pobieżnie, dlatego że długi, kilkudziesięciominutowy film zamieściliśmy w YouTube na kanale Goniec TV Toronto i mogą tam Państwo zobaczyć znaczną część wystawy i wiele nowych modeli samochodów.
Oczywiście, oglądanie samochodów to jest trochę taka miłość przez szybę, bo w końcu samochód poznaje się nie po wyglądzie, ale po tym, jak jest ułożony na drodze.
Trochę ogólniejszej natury uwaga, to to że motoryzacja grzęźnie nam powoli wyzbywając się aury dzięki której stała się masowym przemysłem i dziedziną kultury. Już przed wojną zaczęto kojarzyć samochód/motocykl z wolnością przemieszczania się, która towarzyszyła dawniej jeźdźcom; możliwościom jeżdżenia dokąd się chce i kiedy się chce, tam powstawały filmy drogi, to związany z motoryzacją kult Bitników (Jack Kerouac), to wreszcie cała część, głównie amerykańskiej kultury – gdzie samochody zostały upowszechnione w pierwszej kolejności, zmieniając obyczaje (łatwość posiadania kochanków/kochanek, inicjacja seksualna w drive-in kinach, turystyka rodzinna, motele, restauracje na szybko, hamburgery i inne) – posługująca się wizerunkiem wolnego człowieka posiadającego niezależny środek, transportu, którym uciec może nawet organom ścigania (Bonnie and Clyde) – ach te filmowe pościgi – a tu proszę, dożyliśmy czasów kompletnego zaprzeczenia tej filozofii.
Bo dzisiaj skomputeryzowane samochody stanowią zintegrowany system transportu i tak na dobrą sprawę nie dość, że zaczynają same jeździć, (a jeśli tego nie robią, to w dużej mierze wspomagają kierowcę poprawiając jego niedociągnięcia) to jeszcze mogą być sterowane z zewnątrz, a więc unieruchamiane przez policję (cały czas się mówi, aby możliwość zatrzymania samochodu była wbudowana w to urządzenie) czy donosić na nas ujawniając, gdzie byliśmy i jak się za kierownicą sprawowaliśmy.
Na dodatek, mogą one również uniemożliwiać nam łamanie prawa, bo skoro czytają znaki drogowe i mają wprowadzony kodeksy drogowe w swoją pamięć, to cóż stoi na przeszkodzie żeby nie pozwalały nam jechać szybciej niż z dozwoloną prędkością.
Jakaż więc to jest wolność? Na rowerze jesteśmy bardziej niezależni!
Motoryzacja traci ten smak, który sprawiał, że tak wiele osób do niej lgnęło i łaknęło samochodu.
No właśnie, bo cóż to dzisiaj będzie znaczyło „mieć samochód”? Czy ten samochód nadal będzie „nasz”? Czy przyszłe wystawy motoryzacyjne nie będą przypominały wystaw tramwajów lub innych środków publicznej lokomocji?
Co to oznacza dla świadomości społecznej?
Otóż to, że nasza jednostkowa wolność systemowi komunikacji do szczęścia nie jest potrzebna; że mamy być grzecznymi użytkownikami przewożonymi w bezpieczny sposób, a nie zbuntowanymi bez powodu rebeliantami, o czym z pewnym smutkiem donosi
Wasz Sobiesław