Dawno temu (lata 70-te zeszłego wieku) filozof Kanadyjczyk Marshall McLuhan zapowiadał powrót społeczności wioskowych w dobie nieograniczonego dostępu do wiedzy i komunikacji.
Specyficzne grupy, np. naukowcy fizycy, specjaliści od plazmy magnetycznej, będą się kontaktowali głównie między sobą tworząc swoistą wioskę. Inni nie będą dopuszczeni chociażby z powodu nieznajomości tematu, specyficznego języka, niewiedzy tego kto jest kim i jakie reguły rządzą grupą. To było jeszcze zanim Internet zawojował nasz świat.
Dzisiaj każdy z nas jest segregowany do przegródek grupowych, a do wielu z nich sami się zapisujemy, bądź wykluczamy się z nich równocześnie wykluczając innych.
Jak jesteśmy segregowani?
W prosty sposób. Każde kliknięcie na klawiaturze komputera czy telefonu jest notowane i buduje nasz profil. Czy zauważyliście, że nikt wam nie podsyła reklam pieluch?
Zakwalifikowano was do grupy nie będącej potencjalnym nabywcą pieluch niemowlęcych. No chyba że zgooglowaliście pieluchy dla dorosłych, to wtedy proszę bardzo, przy każdej zmianie strony internetowej następuje atak produktu – nieprzepuszczające moczu majteczki dla dorosłych.
Przekonałam się o tym dawno temu, kiedy to zgooglowałam grzybicę na paluchu u stopy. Natarczywość i desperacja reklam próbujących mi sprzedać remedium sięgnęła zenitu, gdy po ponad roku zaczęto mnie straszyć, że mi paluch odpadnie, jeśli nie wykupię takiego to a takiego medykamentu. Nie wykupiłam. Paluch mi nie odpadł, grzybica ustąpiła dzięki metodom stosowanym przez moją babcię, a ataki ustały.
Widać w algorytmie był wpisany termin do kiedy będę złamana. Dodatkowo, każdy może się zapisać i należeć do wielu grup. Ja należę do kilku profesjonalnych oraz do podróżniczych. No i do portalu Goniec, który zawsze bardzo uważnie czytam, i na łamach którego publikuję moje felietony.
Ale także wykluczam – ba! – nawet blokuję różnych takich co mi za skórę chcą zaleźć.
I tu dochodzimy do tworzenia bańki, w której wszyscy są podobni, mają takie same poglądy i gusta, wypowiadają się na tym samym poziomie elokwencji, chodzą na podobne koncerty, słuchają podobnej muzyki, itd., itp.
O istnieniu innych nie chcemy wiedzieć. I tu jest pies pogrzebany niezwykłej polaryzacji społeczeństw. Spotykamy się z podobnymi. Czytamy podobne gazety i strony Internetowe, te same książki, oglądamy podobne stacje telewizyjne i radiowe. Tak jakby innych nie było na świecie. I potem się dziwimy i nie możemy zrozumieć rzeczywistości.
Pamiętacie wielkie zdziwienie, przede wszystkim liberalno-lewicowych stacji telewizyjnych po wygranych wyborach prezydenckich przez Trumpa? Niektórzy komentatorzy aż się dławili z wściekłości, że to wygrał Trump. Jedna dziennikarka (celowo nie podaję nazwiska i stacji, aby Naczelny nie miał znów kłopotów), w swoim oburzeniu nie omieszkała obwinić białych i niewykształconych mężczyzn, dzięki którym Donald Trump został Prezydentem USA. A niechby ktoś po wyborach Baraka Obamy powiedział, że to dzięki czarnym niewykształconym mężczyznom Obama został wybrany Prezydentem!
Rejwach byłby na całego, proces i ciupa pewna. Ale to jest przecież odwrócone to samo. Wiemy już jednak, że ani w życiu, ani tym bardziej w polityce nie ma równowagi, ani w Ameryce (Kanadzie też), ani w Polsce.
Proszę powiedzcie mi jak to jest, że w Polsce antysemityzm jest karalny, a antypolonizm nie? Pluć na nas można bez końca, bez żenady – bo wolno.
A kto nas obroni? Myślicie, że w Izraelu powinno być podobnie, i że tam dla równowagi antypolonizm jest karalny, a antysemityzm nie? Nic bardziej błędnego.
Więc ja już lepiej sobie w tej mojej wiosce (i fizycznej i wirtualnej) będę siedzieć, ze względu na braterstwo dusz z podobnymi. Choć muszę przyznać, że przez wykluczanie, ba nawet blokowanie różnych łachmytów, którzy mnie atakują, wykluczam zarazem siebie z toku ich myśli i poglądów. I potem jestem bardzo, ale to bardzo zdziwiona, kto na przykład wybiera na europosła ponownie Jerzego Buzka, słynnego TW Karola, i innych, o których mi się jeszcze raz nie chce pisać.
Kiedyś dawno temu kilku moich akademickich kolegów w tym samym czasie, z różnych części świata (widocznie takie zadanie dostali z centrali) wyzwało mnie od katola i mohera, i że zrobią z takimi jak ja kulturkampf jak Bismarck z katolikami z Wielkopolski. Tak się oburzyłam, że ich poskreślałam z list znajomych, jeszcze co poniektórych zablokowałam. Mam święty spokój, tylko… Nie wiem co myślą. I to był mój błąd, bo zgodnie z przysłowiem na złość mamie odmroziłam sobie uszy.
W epoce wojny hybrydowej, trzeba uważnie słuchać, nawet wrogów. Kiedyś, za komuny, budowaliśmy profile agentów donoszących na nas. Nadszedł czas aby te umiejętności odświeżyć i ponownie wykorzystać w rozpoznawaniu rozbijaczy i dywersantów z cicha pęk grasujących pod przykryciem na szkodę naszej wioski.
Alicja Farmus