Wspomina doktor Zdzisław Kryński (odc. 10)

W międzyczasie tu, w Toronto mieliśmy wielu gości z Polski. Byli to nasi przyjaciele i przyjaciele naszych przyjaciół. Przyjechała do nas na miesiąc miedzy innymi również i Danuta Borejko, którą obwieźliśmy po różnych miejscach w Kanadzie, no i zrobiliśmy także wycieczkę do Washington i Montrealu. Z Wandą, mają siostrą też przejechaliśmy tą samą trasą. Z Marysią Kołaczkowską polecieliśmy na Cayman Island. I wreszcie kiedy wiedzieliśmy się, że    córka brata Elżbiety znalazła się w okresie stanu wojennego w Jugosławii postaraliśmy się, aby ją sprowadzić do Kanady jako imigrantkę. Kiedy Elżbieta ostatni raz widziała ją w Polsce była  jeszcze w gimnazjum. Przez lata wyrosła, dojrzała, ale jak się okazało, ta jej dorosłość nie poszła w dobrym kierunku.  (…)

Zaczęły się dla nas niesamowite kłopoty, gdyż nie mogliśmy jej zostawić w domu, a musieliśmy pracować. Wynajęliśmy dla niej mieszkanie. Ciągle szukała jakichś prac. Kiedy ją dostała, pracowała tylko do pierwszej wypłaty. (…)

Międzyczasie znów mieliśmy gości z Polski, była u nas między innymi Ania Sakowicz z córką oraz córka Andrzeja Łapińskiego z Warszawy, zabieraliśmy je ze sobą na cottage i na Cayman Island. Krzysztof dzięki Bogu czuł się dobrze, Grzegorz po utracie pracy w okresie kryzysu lat osiemdziesiątych zajął się budownictwem, gdzie sam daje projekty budowy, a architekt  je zatwierdza. Cieszy mnie, że robi to co lubi. W międzyczasie zmarł ojciec Michelle, bardzo sympatyczny człowiek, to on właśnie wprowadził Grzegorza w budownictwo.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Zaczęliśmy z Elżbietą jeździć każdego roku do Polski. Kupiliśmy mieszkanie w Warszawie na Saskiej Kępie – w nowym budownictwie. Kiedy przyjeżdżamy do naszego mieszkania, po krótkim pobycie robimy wycieczki po Europie: Praga czeska, Wiedeń, Zakopane, odwiedzamy różne góry i tak dalej. Niestety  w ciągu paru lat koło naszych przyjaciół zmniejszyło się, zmarł Kazio Borejko Chodkiewicz, później Danuta, zmarł Tadeusz Krzeski i jego żona Irena. Odbył się pogrzeb Kasi Węglarz. Zmarła Barbara Olszewska, Zdzisław Łapiński i Tadeusz Łapiński, moi bliscy kuzyni.

W Zelechowie, który odwiedzałem każdego roku, zmarła Andzia – gosposia, która mnie wychowywała do czasu wybuchu wojny. Zmarli kolejno – Andrzej, Henio i Witek Zwolińscy, wieloletni właściciele apteki. Koło moich przyjaciół staje się z roku na rok coraz mniejsze.

Z Zelechowa miałem bardzo dużo miłych wspomnień, dlatego postanowiłem to jakoś uczcić i zostawić po sobie trwałą pamiątkę. Zwróciłem się do Księdza Proboszcza, który obecnie mieszka na okazałej plebani (stara jeszcze stoi i czeka na rozbiórkę), z propozycją zorganizowania kuchni dla biednych i bezdomnych. Obiecał się tym zainteresować. Zostawiłem mu swój adres i obiecałem pomoc. Na wiadomość czekałem dwa lata no i w trzecim roku otrzymałem list z prośbą o dofinansowanie przez Polonię budowy nowego kościoła. No i kontakt w tej sprawie po prostu się urwał.

W następnym  roku skontaktowałem się z dyrektorką gimnazjum i liceum. Zaproponowałem jej utworzenie stypendium dla maturzysty idącego na studia uniwersyteckie – biednego, ale też zasługującego na tę pomoc. Fundusze postanowiłem uzyskiwać organizując w Toronto imprezy, zabawy taneczne, w tym na przykład, bale sylwestrowe.

Polecono mi studentkę z biednej rodziny, ale zasługującą na tę pomoc. Przez 5 lat, co miesiąc wysyłałem jej od 300 do 600 zł w zależności od zdobytych środków. Spotkałem się z nią dwa razy w Siedlcach, gdzie przebywała. Dwa razy w roku otrzymywałem od niej raport o wynikach i postępach w nauce. Ostatni raz w 2007 roku zawiadomiła mnie, że ukończyła studia. Wysłałem jej życzenia na Boże Narodzenie, ale od niej nie otrzymałem żadnej wiadomości. Będąc w Polsce postanowiłem do niej zadzwonić – w obawie, czy nic jej się nie stało. Odebrała telefon. Ja jednak nie odezwałem się, chyba dlatego, że zrobiło mi się przykro.

Przykro, gdyż włożyłem w ten mój pomysł sporo wysiłku, a jednocześnie wierzyłem, że robię coś dobrego dla kogoś, kto potrzebuje pomocy. Pozostała mi jednak satysfakcja, a to, że moja podopieczna nie odezwała się już nigdy potem, to tylko dowód złego wychowania.

KONIEC

Epilog

Oto tekst pt. „Historia Stowarzyszenia Zawodów Medycznych” wygłoszony przez doktora Kryńskiego w trakcie uroczystości przyznania mu Krzyża Oficerskiego.

W latach 80. ostatniego wieku nastąpiły wielkie zmiany polityczne w Polsce. Komunizm upadł w ZSRR i w innych Krajach Demokracji Ludowej. W tym też czasie granice stały się bardziej otwarte i masa ludzi wyemigrowała do krajów zachodnich, szukając bezpiecznego i lepszego życia.

W grupie emigrantów znalazła się też duża liczba lekarzy, ludzi młodych, energicznych, zaprawionych trudami życia w PRL-u.

Pod koniec 1980 roku w Toronto znalazła się grupa około 80 lekarzy. Ludzie ci czuli się nieco zagubieni, a do tego napotykali na duże trudności ze strony Ontario College of Physicians and Surgeons.

W tym czasie w Ontario działał wyłoniony w ostatnich wyborach rząd NDP, który doszedł do wniosku, że przyczyną dużych kosztów służby zdrowia jest zbyt duża liczba lekarzy. Z tego też powodu ograniczono przyjęcia na wydziały lekarskie przy uniwersytetach – i zmniejszono liczbę etatów na tzw. Internship – w szczególności dla lekarzy spoza Kanady.

W tym okresie był ciągły brak lekarzy w północnej części Ontario i Kanady.

Prezesem Kongresu Polonii Kanadyjskiej w Toronto był w tym czasie pan Jerzy Burski. Po licznych dyskusjach wyłoniono przy Kongresie Komitet Pomocy Nowoprzybyłym. W skład jego weszli dr Abramowicz – patolog, dr S. Dubiski – profesor immunologii, oraz ja – dr Kryński – laryngolog.

Dr Abramowicz wraz ze swoją żoną, lekarzem (dzięki swoim kontaktom) umożliwili zorganizowanie i zatwierdzenie kursu przygotowawczego do egzaminu wstępnego na Internship z „błogosławieństwem” Uniwersytetu Torontońskiego.

Rozpoczęły się wykłady dla nowo przybyłych. Wykładowców wyszukiwaliśmy wspólnie. Z mojego szpitala zorganizowałem wykłady z chirurgii, które prowadził dr McGoy. Dr Abramowicz i dr Dubiski prowadzili również wykłady ze swych specjalności. Wykłady z pediatrii i chorób wewnętrznych prowadzili lekarze, których nazwisk niestety nie pamiętam. Najważniejsze to, że nasi lekarze dostali możliwość osłuchania się z językiem angielskim.

Ja z własnego doświadczenia wiem, iż najważniejsze było obczytanie się w angielskich podręcznikach.

Po ukończeniu kursu – egzamin wstępny zdała większość przybyłych, ale potem trzeba było uzyskać miejsce na Internship. No i tu zaczęły się nowe problemy. W całym Ontario było tylko kilka miejsc dla foreign educated (obcokrajowców).

W moim domu odbyło się zebranie, w którym uczestniczyli prezes Kongresu, pan J. Burski, dr. Abramowicz, dr Dubiski i ja. Wyszedłem wówczas z propozycją, aby złożyć wizytę w Ministerstwie Zdrowia i zaproponować – aby w zamian za otrzymanie internship lekarz będąc do dyspozycji ministerstwa za jeden rok odbył dwa lata pracy z przydziałem do północnego Ontario, gdzie był ciągły brak lekarzy.

Ułożyłem plan takiego postępowania i mieliśmy wspólnie tę sprawę załatwić (tak myślałem). W parę dni później dowiedziałem się od dr Dubiskiego, że już złożyli obaj wizytę w ministerstwie, ale propozycja została odrzucona.

Trochę było mi przykro z tego powodu, bo projekt ten chciałem rozwinąć, ale widocznie oni mieli czas – a ja byłem zajęty swoją praktyką. W ciągu następnych dwóch lat lekarze – którzy zdali egzamin otrzymali Internship w innych prowincjach, takich jak Nova Scotia, Nowa Fundlandia i tak dalej.

Pracowali, urządzali się i otwierali własne praktyki. Były to wczesne lata 90.

Po pewnych konsultacjach doszedłem do wniosku, że dobrze byłoby zorganizować stowarzyszenie członków zawodów medycznych. Stowarzyszenie skupiałoby lekarzy, dentystów, farmaceutów, pielęgniarki.

Pierwsze zebranie zorganizowano w sali budynku SPK. Przyszło wówczas około 80 osób. Sala była wypełniona, podano przekąski, wino, herbatę. Wystąpiłem z projektem zorganizowania stowarzyszenia i pomysł został przyjęty entuzjastycznie. Postanowiliśmy spotykać się przynajmniej 2 razy w roku i połączyć nasze spotkania z odczytami na tematy medyczne.

Wybrano mnie wówczas na prezesa, a do zarządu weszli: dr Rybczyńska i dr Lidia Dobosz. Poza tym do zarządu wszedł doktor Żurowski, jako wiceprezes i p. Irena Żurowska do Komisji Rewizyjnej.

Dla członków stowarzyszenia ustalona została roczna składka w wysokości 45 dol.

Tę funkcję pełniłem do roku 2002. W okresie tym zebrania początkowo odbywały się w SPK, a następnie w konsulacie RP od roku 1990, kiedy to po zmianach ustroju w Polsce przybył nowy konsul generalny dr Brzozowski. Większość  spotkań połączonych z kolacją była refundowana i organizowana przez firmy farmaceutyczne…

Dr. Z. Kryński