Był naszym kolegą, felietonistą, pisał o filmie, był pasjonatem tego co robił – bo przede wszystkim był reżyserem, dokumentalistą. Nie lubił puszenia się, póz, koturnowego wymądrzania. A poza tym był z gór, urodził się w Chochołowie, i dużo w życiu widział.
Na tydzień przed śmiercią jadłem z nim lunch w nieistniejącej już restauracji “Europa” na Lakeshore… Wiedział, że odchodzi. I tak żeśmy się rozstali…
Odcisnął się tutaj na wielu ludziach i poszedł, pozostawił niezrealizowane filmy i sprawy. Takie jest życie. Zapamiętałem z Niego jedno proste stwierdzenie komentarz, do różnych mądrzących się celebrytów i celebrytek popeerelowskiego polskiego podwórka.
Michał mówił – nie słuchaj co oni gadają, bo przecież to sa małpy – robią co im się każe…
Jego żona dr Teresę Maryniarczyk, ufundowała nagrodę imienia Michała za najlepszy film niezależny, krótkometrażowy lub dokumentalny