Krater Ngorongoro
Miliony lat temu był sobie wulkan, który ciągle wybuchał wyrzucając olbrzymie ilości lawy. Pod spodem zrobiła się wielka dziura i w końcu to wszystko się zawaliło tworząc krater o średnicy 20 km i głębokości 600 m. Wulkaniczna lawa po wyschnięciu stworzyła bardzo żyzną glebę, na której pojawiła się bujna roślinność. W czasie pory deszczowej utworzyły się mniejsze lub większe jeziora. Niedługo potem pojawiły się zwierzęta jedzące trawę a inne zwierzęta jadły te roślinożerne. Obszar Ngorongoro ma największe zagęszczenie dzikich zwierząt na świecie.
Jak zwykle wyjechaliśmy z Mambo Arusha Hostel bardzo wcześnie. Po godzinie jazdy już byliśmy blisko krateru. Serpentyna prowadząca na dół jest drogą nieutwardzoną natomiast droga wyjazdowa w górę z krateru ma ułożone kamienne kostki gdyż wyjazd z krateru w porze deszczowej byłby niemożliwy. Będąc już na dole zauważyliśmy w oddali ogrodzoną palisadą wioskę Masajów.
Zaraz też przy drodze pojawili się Masajowie w swoich czerwonych sukmanach, wyciągający ręce i krzyczący: daladala. Wiedziałem już z Zanzibaru, że proszą o dolara. Teraz zrozumiałem, dlaczego organizatorka mojej wycieczki Dorota Katende z Vanilla House mówiła mi, żebym miał jak najwięcej jednodolarówek US. Oni byli zainteresowani tylko pieniędzmi USA. Codziennie setki terenowych toyot wjeżdżało do krateru. W toyocie było 8 osób i niech tylko 5 z nich da po dolarze to Masajowie mają codziennie co najmniej tysiąc dolarów. Nie muszą nic robić, postać przy drodze kilka godzin. Za jednego dolara mogą utrzymać rodzinę przez dzień albo i dwa.
Na terenie krateru osadnictwo jest zabronione za wyjątkiem masajskiej wioski utrzymanej w tradycyjnym stylu, co jest bardzo atrakcyjnym obrazem dla oka turysty. Ze względu na to, że mieszkają tu ludzie, miejsce to nie może nazywać się narodowym parkiem i nazywa się Ngorongoro Conservation Area.
Zaraz potem widzimy lwa, który coś je. Niedaleko czekają cierpliwie hieny i latają sępy, czekając cierpliwie na swoją kolej. Zapytałem kierowcy-przewodnika co ten lew je, odpowiedź była błyskawiczna: impala. Okazało się, że lwy nie polują na zebry, gdyż te zwierzęta lubią kopać, a takie kopnięcie byłoby dla lwa śmiertelne. Lwy polują w nocy gdyż impale śpią, przez to polowanie jest łatwe. Zaraz też jedzą swoją zdobycz a potem szukają zacienionego miejsca aby spać przez cały dzień.
Chwilę potem między samochodami szedł wielki samiec, który zupełnie nie interesował się ludźmi. Ten lew był najedzony i po prostu szukał zacienionego miejsca do spania. W oddali widzimy afrykańskie strusie. Struś afrykański to największy i najcięższy ptak żyjący obecnie na Ziemi. Jego waga dochodzi do 150 kg, a wzrost do 275 cm. Jaja strusia wysiadywane są głównie przez samca i tylko on zajmuje się opieką nad pisklętami. Ciekawostką jest fakt, że gatunek ten ma największe oczy spośród wszystkich kręgowców lądowych.
Kierowca skręca z głównej drogi i widzimy stado hipopotamów przechodzących od jeziorka do jeziorka jedząc po drodze wodne rośliny. Pytam kierowcy czy są niebezpieczne dla człowieka. O, tak, brzmi odpowiedź, i to bardzo. Hipopotam wyglądający na ociężałego i powolnego, potrafi zaatakować gdy mu wejdziemy w drogę. Staje się wtedy tak szybki, że człowiek nie ma szansy uciec. Jest przy okazji niezwykle inteligentny. Wie o tym, że samochody poruszają się po drogach, zna układ dróg i biegnie na skróty. Goni samochód i jest z tyłu, aż tu nagle staje przed samochodu z przodu.
Widzimy też geparda zwanego tu cheetah. Gepard jest rekordzistą wśród zwierząt jeśli chodzi o szybkość biegu. Na krótkich dystansach, w czasie polowania, może osiągnąć prędkość nawet 120 km/h, ale szybko się męczy i rezygnuje. Gepard ma wiele ciekawych cech: zaczątki struktury społecznej (rodzeństwo po opuszczeniu matki potrafi żyć razem latami), okrągłe źrenice (wyjątek u kotów), niewciągalne pazury (też wyjątek), nieumiejętność miauczenia czy ryczenia.
Kierowcy kontaktują się ze sobą za pomocą krótkofalówek. Nawzajem się informują i powiadamiają wszystkich gdy widzą coś ciekawego. Nagle nasz kierowca zatrzymuje samochód i krzyczy. Widzicie tamto drzewo? Tak, widzimy. A on: z lewej strony tego drzewa stoi nosorożec. Wytężam wzrok, reguluję lornetkę i nie widzę nosorożca. Inni pasażerowie naszego samochodu też go nie widzą.
Myślę, że to był trick kierowcy aby poprawić atrakcyjność wycieczki. Może tak, a może nie. O tym, jak niebezpieczny może być nosorożec opowiedział nam kierowca, aby nie było żalu, że tam nie pojechał.
Nadchodzi czas na lunch. Jedziemy do specjalnego miejsca, gdzie idziemy wreszcie do ubikacji, myjemy ręce i dostajemy bardzo smaczny lunch w papierowych torebkach.
Zjechały się u wszystkie samochody z turystami, które były w tym czasie w kraterze. W tym czasie obserwujemy stado hipopotamów brodzących w jeziorku obok. Zanurzają się w wodzie i wypływają z pyskiem pełnych zielska. Pojawiają się i znikają jak śpiewała Beata Kozidrak z Bajmem w piosence: Józek, nie daruję ci tej nocy.
Nadszedł czas na kontynuację wycieczki. Organizatorzy zachęcają abyśmy odwiedzili ubikacje na wszelki wypadek. Powiedzieli, że po drodze nie ma żadnych ubikacji, a pójście „w krzaczki” jest niedozwolone. Proszą też abyśmy zabrali ze sobą wszystkie śmieci. Najedzeni, wypoczęci, kości rozprostowane, więc czas na kontynuację naszej wspaniałej wycieczki.
Mijamy stada zebr i antylop, czasem widzimy wolno poruszające się lwy, które jeszcze chodzą aby lepiej strawić śniadanie. Zjedzenie kilku kg mięsa może spowodować ból brzucha i dlatego pewnie nie mogą zasnąć. Pamiętam wielkiego samca, który przecinał drogę tuż przed naszym samochodem. Zatrzymaliśmy się aby robić zdjęcia, a on nawet nie spojrzał na nas.
Był może dwa metry ode mnie. Widzimy dwa białe bawoły leżące obok drogi. Wyglądały jakby tarzały się w białym błocie.
Podsumowanie
Kończy się najwspanialsza jak do tej pory wycieczka w moim życiu. A zaczęło się tak niewinnie od kontaktu z Dorotą Katende na FB. Kilka słów będących żartami zamieniło się na fakty. Dorota zorganizowała moją wycieczkę z kilkoma moimi poprawkami. Cena za wszystko była bardzo atrakcyjna. Dorota jest jednak osobą wyniosłą, nie lubi krytyk ale jest bardzo miła jak się jest miłym dla małego, pokojowego pieska.
Już po powrocie do domu, napisała na FB, że zaczyna dietę owocową. Ma trochę nadwagi, więc powiedziałem jej, że tropikalne owoce są bardzo słodkie i zawierają mnóstwo fruktozy i że może nabawić się cukrzycy. A ona zamiast mi podziękować, śmiertelnie się na mnie obraziła. Poprosiła swoją koleżankę z Dubaju aby napisała na mnie paskudny paszkwil na FB. Jest miła, ale gdy coś się jej nie podoba, zamienia się w szatana. Jeżeli wybieracie się do Vanilla House na Zanzibarze, musicie być bardzo ostrożni i brać pokój na dole, ponieważ na górze w łazience nie ma ciepłej wody.
Materiały na temat Doroty i jej domu Vanilla House na Zanzibarze są na You Tube. Pieniądze można wymienić w kanadyjskim kantorze. Obecny kurs tanzańskiego szylinga to 1 CAD = 1,650 TZS. Nie trzeba wymieniać tych pieniędzy dużo. Tanzańczycy bardzo chętnie przyjmują USD. Trzeba też pamiętać aby mieć jak najwięcej jednodolarówek na typy, jednak najstarsze to rok 2006. Pamiętajcie też o wodnych butach.
Hakuna matata.