Od Oklahomy do Alberty – kto może i ma gdzie, gromadzi ropę. “Nawet w basenach”, jak żartował w zeszłym tygodniu jeden z analityków.
Ceny ropy spadają, firmy tną wydatki, więc jednocześnie spada zapotrzebowanie na paliwo. Analitycy zaczynają mówić, że spadek popytu będzie sprawdzianem światowych możliwości magazynowania ropy, Popyt potrafi spaść w ciągu jednej nocy, natomiast ograniczenie produkcji trwa dłużej. Zanim światowe magazyny zostaną wypełnione po brzegi, upłyną tygodnie, a może nawet miesiące. Przy słabnącym popycie skutek może być jeden – ograniczenie, a nawet wstrzymanie produkcji. Zamknięcie może być szczególnie dotkliwe dla Kanady, gdzie wydobycie z piasków bitumicznych jest dość złożonym procesem. Premier Alberty Jason Kenney mówił, że w niektórych przypadkach może dojść do trwałego uszkodzenia złóż i miliardowych strat.
Kanadyjska ropa jest eksportowana do Stanów Zjednoczonych, a te tydzień temu już ogłosiły, że mają rekordowe zapasy ropy. Szacuje się, że Stany mogą przechować około 653 milionów baryłek ropy, a dodając do tego pojemność rurociągów i możliwości transportowe – 780 milionów. W zeszłym tygodniu wykorzystane było 57 proc. możliwości, czyli przechowywano 375 milionów baryłek, jak podał Reuters. Przy obecnym tempie zapełniania, magazyny wytrzymają jeszcze kilka tygodni, chyba że napływ ropy zwolni na skutek cięć produkcji w krajach OPEC, USA i Kanadzie.
Z analizy Consultants Rystad Energy wykonanej w zeszłym miesiącu wynikało, że możliwości przechowywania ropy w zachodniej Kanadzie wyczerpią się z końcem marca. Producenci jednak przyhamowali i rezerwa pozostała.