Wiosna mi się gdzieś zapodziała.

W zeszłym tygodniu opisując obchody pierwszego po ziemie długiego weekendu Victoria Day (urodziny Królowej Wiktorii), i dnia Patriotów w prowincji Quebec, narzekałam, że niestety wcale wiosennie w ten weekend nie było. Było zimno i wietrznie, pochmurnie i deszczowo. Jedynie śnieg nie padał – a to już coś. Sugerowałam, aby radość wiosenną celebrować w następny weekend, bo już gorszej pogody być nie może. Co prawda Naczelny zwrócił mi uwagę, że w następny weekend będzie już lato, ale nie bardzo wiedziałam o co mu chodziło, aż nie przyszedł następny weekend. Tak notabene, czy wiecie, że dalej jesteśmy poddanymi królowej brytyjskiej? Kanada jest częścią korony brytyjskiej. Nawet nasza przysięga podczas ceremonii nadawania nam obywatelstwa kanadyjskiego, jest przysięgą wierności królowej Elżbiecie II-giej. Również stali pracownicy rządowi (i szczebla prowincjonalnego i federalnego) po okresie próbnym, muszą złożyć przysięgę wierności na rzecz królowej. Reprezentantem królowej w Kanadzie jest gubernator generalny. Obecnie jest to Julie Payette, znana z tego, że była naszą kanadyjską astronautką. Każda prowincja ma swojego zastępcę gubernatora (lieutenant governor). W Ontario jest to Elizabeth Dowdeswell. Tradycja to ciągnie się od 1-go lipca 1867 roku – daty powstania Kanady.  Dlatego też 1 lipca obchodzimy Canada Day – urodziny Kanady. 1 lipca to prawdziwy początek lata w Kanadzie – zaczynają się wakacje. Wtedy powinno być gorąco, uff! jak gorąco. I tak słonecznie, że bez okularów słonecznych ani rusz. A tu znowu nam ktoś płata figle, bo prosto z zimy, przeszliśmy w lato. Tuż po weekendzie Victoria Day, zrobiło się upalnie – ponad 30 stopni celsjusza. I jak zapowiadają będziemy bić rekordy gorąca. Wyjechałam na krótko na wieś na północ, bo coś tam zawsze jest pilnego do zrobienia, i o mało nie zostałam pożarta przez czarne muszki – tyle ich. Więcej niż w poprzednich latach, bo było bardzo dużo śniegu przez co poziom wód wzrósł. To i będzie dużo ważek, komarów, no i meszek.  Po trzydniowym pobycie wróciłam do Toronto i nie rozpoznałam mojego ogrodu. Przy takiej temperaturze i wilgotności wszystko rośnie dosłownie w oczach. Bzy zakwitły w ciągu kilku godzin. Konwalie, które wolno się budziły, buchnęły intensywnym zapachem z przecudownych dzwoneczków w ciągu nocy. Jak nic lato. I tak to już u nas jest: długa zima, a potem lato, i trzeba zakładać klimatyzatory. W Polsce wiosna budzi się wolniej i trwa dłużej. Nasz kanadyjski klimat kontynentalny oferuje nam długie zimy, i krótkie lata. Wiosny prawie nie ma. Tak jak i w tym roku – zanim odnalazłam wiosnę nadeszło lato. Więc cieszmy się tym co otrzymujemy w darze. To gwałtowne przejście z zimy do lata mieści się w starej normalności, do której tak tęsknimy w czasie epidemii. Przez pół roku płacimy za ogrzewanie, a przez pół roku za klimatyzację. Taki kraj.  A Victoria Day weekend niech z nami zostanie, bez względu na pogodę. W końcu, w dzisiejszym świecie zawirowań, to wcale nie jest źle być poddanym brytyjskiej królowej. Doświadczałam znacznie gorzej.

Michalinka

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU