W sobotę w centrum Toronto tysiące osób protestowało przeciwko rasizmowi.
Demonstranci idący od placu Nathana Phillipsa zatrzymali się przy amerykańskim konsulacie, gdzie przyklękli na 8 minut i 46 sekund, czyli dokładnie na tyle, przez ile policjant z Minneapolis klęczał na szyi zmarłego George’a Floyda. Samochody mijające demonstrantów trąbiły klaksonami na znak poparcia. Po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko konsulatu, znajduje się sąd najwyższy.
Zebrani nieśli ze sobą transparenty i plakaty z hasłami “Black Lives Matter”, “Stop Killing Us”, “No Justice, No Peace”. Domagali się m.in. reformy policji i większej przejrzystości działań. Uczestnicy mówili o potrzebie równego traktowania i zaprzestania brutalności.
Protest przeszedł pokojowo na plac Yonge Dundas, gdzie miał się zakończyć, jednak skierował się dalej pod ratusz miejski. Wszystko trwało ponad trzy godziny. Został zakłócony raz, na placu Nathana Phillipsa, gdzie pojawił się mężczyzna przebrany za ciemnoskórego. Szybko został zatrzymany i wyprowadzony przez policję. Został oskarżony o zakłócanie spokoju.
Szef torontońskiej policji, Mark Saunders, powiedział, że ma nadzieję na realne zmiany.
Inny protest odbył się w Vaughan, w okolicy Jane Street i Rutherford Road. Uczestniczył w nim szef policji regionu York, Jim MacSween. Demonstrowano również w Guelph, London i Niagara Falls.
W Mississaudze tłumy zebrały się na Celebration Square, by protestować przeciwko rasizmowi. Na niesionych plakatach widniały takie hasła jak “Black Lives Matter”, “Silence is Violence”, “Racism is a Pandemic”, “End White Silence” i “Say Their Name”.Demonstranci przeszli z placu pod ratuszem do dwóch wież, przy których uczcili pamięć o George’u Floydzie, i z powrotem.
Antyrasistowska demonstracja odbyła się też w Montrealu. Była to druga niedziela z rzędu, gdy odbywały się wiece w tym mieście. Na demonstrację przyszło więcej osób niż tydzień temu. Trwała osiem godzin. Tłum szedł od Place Émilie-Gamelin do Dorchester Square.
Organizatorzy planowali zakończenie w godzinach popołudniowych. Po wiecu na miejscu została jeszcze niewielka grupa, która kontynuowała marsz. Policja nakazała jej rozejście się. Około 6 użyła gazu łzawiącego, o 6:45 po demonstracji nie było śladu.
Jednym z protestujących był ciemnoskóry Willy Tchuilen Njatcha, który powiedział, że od 12 lat “nie może oddychać”. Na każdym kroku spotyka się z przejawami rasizmu i z trudem może znaleźć pracę, by utrzymać rodzinę. “Nie chcę być kolejnym Floydem, dlatego tu teraz jestem”, powiedział. Inny protestujący, David Dessalines, stwierdził, że za każdym razem, gdy idzie ulicą, czuje strach.
W demonstracji uczestniczyła liderka quebeckich liberałów, Dominique Anglade, która jest pierwszą ciemnoskórą kobietą stojąca na czele partii prowincyjnej. Mówiła, że potrzebne są konkretne działania i mocny sprzeciw wobec rasizmu i dyskryminacji.
Na miejscu była też federalna minister ds. rozwoju gospodarczego Melanie Joly.
W sobotę organizatorzy montrealskiego protestu odwołali obecność szefa montrealskiej policji Sylvaina Carona. Tłumaczyli, że niektóre grupy wybierające się na wiec są przeciwne udziałowi policji. Policja w mediach społecznościowych napisała, że szanuje tę decyzję i będzie zwyczajnie tylko pilnować porządku. Pochwaliła demonstrantów za zdyscyplinowanie i spokój.
Przed protestem właściciele lokali przy Ste-Catherine Street zabezpieczali fronty swoich sklepów i restauracji w obawie przed zamieszkami. W zeszłym tygodniu po podobnej demonstracji doszło do aktów wandalizmu i przepychanek z policją. Policja stwierdziła wówczas, że wandale nie należeli do tłumu demonstrantów, tylko szukali okazji do rozróby. Doszło do aresztowań.
Tym razem jednak było ciszej i spokojniej.
Kilkaset osób w tym samym czasie zebrało się w Loyola Park. Organizatorzy tego wiecu skupili się na modlitwie i rozmyślaniach o tym, co każdy może zrobić, by na świecie zapanowała równość.
Poza Montrealem demonstracje odbywały się w Notre-Dame-de-Grace, Sherbrooke i Quebec City.