Pierwsza Msza św. niedzielna po przerwie

Chwała Panu! Pierwsze Msze św. niedzielne z udziałem wiernych

Parafia św. Stanisława Kostki to najstarsza polonijna parafia w Toronto. Jej proboszcz o. Janusz Jajeśniak obchodził w minioną niedzielę 32-lecie kapłaństwa, zbiegło się to z odprawieniem pierwszej Mszy św. niedzielnej z udziałem wiernych od czasu ogłoszenia pandemii i zamknięcia kościołów…

        – Ojcze Januszu, jak to jest po tych 32 latach, który moment był taki najbardziej znaczący, i jaka była droga do Pana Boga?

– Jestem naprawdę wdzięczny Panu Bogu za powołanie. Właściwie u Ojców Oblatów jestem od 16. roku życia.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        – To tak od początku miało być, w domu się tak mówiło?

– W domu się tak mówiło, ponieważ mój starszy brat poszedł do niższego seminarium duchownego, no i ja jego śladem też poszedłem do niższego seminarium duchownego; później nowicjat Wyższe Seminarium i później praca w Polsce, a po 9 latach jak byłem w Polsce misjonarzem ludowym przyjechałem głosić rekolekcje do Kanady.

To było w 1997. roku i między innymi przyjechałem tutaj  do parafii świętego Kazimierza i pomyślałem sobie – wtedy jeszcze nie wiedziałem o tym że będę w Kanadzie,  bo nigdy nie myślałem o tym, żeby pracować w Kanadzie – ale pomyślałem sobie jaka to wspaniała parafia Świętego Stanisława Kostki. No i tak się stało, że zaproponowano mi, abym został.

Byłem w różnych miejscach, właściwie przez całą Kanadę przejechałem, od New Westminster przez Melville, Saskatchewan poprzez Winnipeg, Edmonton no i Ottawa i na końcu tutaj.

Cieszę się, że mogę być w tej wspaniałej parafii świętego Stanisława Kostki.

        – Największe przeżycie w tej posłudze?

– No wiele, naprawdę musiałbym tak sobie to wszystko poukładać, bo  mnie pan zaskoczył, ale niewątpliwie jednym z największych przeżyć były światowe dni młodzieży, gdy wyjeżdżałem z młodzieżą właśnie z Edmonton. Tam raptem było chyba 12 osób, jechaliśmy do Kolonii, do Niemiec, a ostatnio w Ottawie to było prawie 30 młodych osób, jechaliśmy razem do Krakowa.

No coś niesamowitego.

        – Jest nadzieja, jest młodzież?

– W Ottawie, tam jest nadzieja, bo jeszcze są młodzi i są dzieci, ale tutaj niestety mniej, a właściwie tej młodzieży tutaj na palcach liczyć i szukać.

        – Może dlatego, że  akurat Polacy się wyprowadzili stąd?

– Tak, ale parafia jest bardzo wdzięczna, ludzie są naprawdę wspaniali, zaangażowani i mimo że to jest mała parafia, mają serce, ducha i nawet wiele osób, które już tutaj do kościoła nie przychodzą z różnych powodów czy to z racji wieku, czy odległości, ale sentymenty są i na różne sposoby też wspierają tę parafię, bo tutaj czy to chrzcili swoje dzieci czy ich dzieci się żeniły, wychodziły za mąż córki; tak że mają wielki sentyment do tej wspaniałej parafii świętego Stanisława.

        – Ojcze Januszu, jeszcze raz wielkie gratulacje. Zbiegła się rocznica Ojca kapłaństwa z ponownym otwarciem kościołów, możliwością sprawowania Mszy świętej niedzielnej, jakie to jest uczucie?

No, chwała Panu! Naprawdę cieszę się, że wreszcie ludzie mogą być i mimo że przez te maski, słyszę że odpowiadają, co prawda nie możemy śpiewać, ale odpowiadają.

Raz odprawiałem Mszę świętą nie było nikogo, żadnej osoby i to była Msza Jubileuszowa, parafian, którzy obchodzili jubileusz, nikogo nie było w kościele, sam odprawiałem tę mszę – straszne uczucie.

Ja mówię, „Pan z wami” i cisza, to jest coś niesamowitego, to pierwszy raz coś takiego przeżyłem, żeby nawet jednej czy dwóch osób nie było, które by mi odpowiadały na wezwania, które kapłan kieruje do wiernych w czasie Mszy świętej.

Tak więc, cieszę się niesamowicie niezmiernie, że wreszcie są ludzie. W takich warunkach, czy innych, ale możemy jednak wspólnie gromadzić się na uczcie eucharystycznej.

 

        – Ojcze Januszu bardzo dziękuję, jeszcze raz gratuluję i życzę opieki i Łask Bożych na dalszą część posługi, miejmy nadzieję, że taki czas już się nie powtórzy.

– Miejmy nadzieję, że jak najszybciej minie ten czas pandemii Bóg zapłać. Szczęść Boże

•••

O wrażenia po Mszy św. pytaliśmy następnie wiernych:

Bronisława:  dużo zastrzeżeń…

        -Pani ma dużo zastrzeżeń?

Ja osobiście uważam że to jest niepotrzebne. Cieszę się, że w końcu jestem w kościele, ale nie jest to to, co powinno być.

Eugenia: – No wspaniale nareszcie możemy pójść do kościółka i modlić się w kościółku to super naprawdę bardzo.

        -A to że w masce, że nie wolno śpiewać?

– Musimy się przyzwyczaić na razie. To że możemy pójść do kościoła się modlić w kościele, powinniśmy się z tego cieszyć, kiedy wszystko minie to wtedy będziemy śpiewać, na razie musimy przyjąć to tak, jak jest, trzeba się cieszyć z tego, co jest.

Helena: – Musimy się do tego dostosować, co ojciec bo on od siebie to nie zarządził, ale ktoś to nakazał i bardzo dobrze. Byłam w zeszłą niedzielę, byłam w piątek i dzisiaj tak że wiem, szczegóły znam, reguły i cieszę się, bo jestem sama już w domu, cieszę się że mogę wyjść do kościoła, bo to jest moje życie, ja już jestem 40 lat wdową bez dzieci, bez męża, mąż zginął w wypadku w Polsce mnie tylko trzyma kościół.

– Można prosić o wrażenia?

Beata: – Na pewno dziwne, na pewno nie takie, jak jesteśmy przyzwyczajeni, żeby się modlić, trzeba pamiętać o dystansie. trzeba pamiętać żeby zachowywać te wszystkie zasady, no dla dobra nas wszystkich, trudno bo trudno ale  miejmy nadzieję że to nie będzie trwało  długo.