Tadeusz Linkner: Ze wspomnień gen. Józefa Hallera

Możemy przeczytać w Internecie, że kiedy Błękitna Armia generała Józefa Hallera (1873-1960) powróciła  w wiosennym czasie roku 1919  z Francji do wolnej Ojczyzny, otrzymała nowe zadanie. Gen. Józefowi Hallerowi powierzono dowództwo Frontu Pomorskiego, by odebrać pruskim Niemcom Pomorze. Kiedy wypełnił ten rozkaz, przyszło mu jeszcze walczyć z bolszewikami, by potem po latach ofiarnej służby dla Ojczyzny, 31 lipca 1926 roku odejść na zasłużony i zarazem wymuszony odpoczynek. Zamieszkał wtenczas w okolicach Chełmna w „skromnym, szarym dworku  w cichej pomorskiej wsi Gorzuchowo”.

Tak rozpoczął kryjący się pod pseudonimem Baltikus znany kaszubski poeta swój artykuł o gen. Józefie Hallerze, który przesłał w styczniu 1935 roku do „Słowa Pomorskiego”, chociaż w jego redakcji już nie pracował. Wiedział jednak, że gdyby dał ten tekst do „Gazety Gdańskiej”, bo mieszkał wtedy w Wolnym Mieście Gdańsku, to niewielu znalazłby odbiorców, tymczasem toruńską gazetę czytało całe Pomorze. Udał się więc do gen. J. Hallera jako „wspólpracowanik” jej redakcji. A ponieważ znał dobrze swój dziennikarski fach, więc poprzedził wspomnienia gen. J. Hallera odpowiednim wstępem, z którego można odczytać nie tylko cokolwiek współczucia dla ówczesnej sytuacji generała, ale także ocenę sytuacji politycznej w ówczesnej Polsce. Bo jak inaczej rozumieć, że w tymże Gorzuchowie wreszcie przyszło mu żyć „z dala od walk i rozgrywek partyjno-politycznych”. Może więc by wtenczas w Warszawie się przydał, jako „ideał rycerza bez skazy, orędownik Wolności i niepodległości, którego wojska w miesiącach styczniu i lutym 1920 r. obejmowały odwiecznie polskie ziemie Mestwina i dokonały zaślubin Polski z Bałytykiem”.

W szczególnej scenerii odbyło się to spotkanie, bowiem „Mieszkanie  gen. Hallera to bezcenne muzeum pamiątek walk o niepodległość Ojczyzny na frontach w Rosji, Francji i Polski”. W pierwszym pokoju Sędzicki miał okazję obejrzeć „sztandar spod Kaniowa, proporczyk amerykańskich oddziałów polskich, fotografie formacji legionowych, zdjęcia z okresu tworzenia wojsk polskich”. Natomiast w drugim marynistyczne obrazy zmagań naszej floty z obcą banderą, jak Mariana Mokwy, Franciszka Szwocha, Włodzimierza Nałęcza i Juliana Fałata. Ponieważ F. Sędzicki nie wspomniał ani o „Zaślubinach Polski z Bałtykiem” Wojciecha Kossaka, ani o obrazie J. Fałata „Zaślubiny Polski z morzem”, więc ich tam najpewniej nie było. Wszak zwróciłby natychmiast uwagę, jak to na pierwszym generał wrzuca do morza platynowy pierścień, a na drugim Posejdon z boginią morza, Salacją, przyglądają się z morza tłumowi gości na morskim brzegu, co na zaślubiny wskazuje i budzi natychmiast skojarzenie z „Legendą o pierścieniu Hallera” Zuzanny Rabskiej, kiedy to obserwowała to zdarzenie morska syrena, która potem ten pierścień znalazła. Ponieważ Z. Rabska napisała tę legendę 20 marca 1920 roku, więc może J. Fałat z jej pomysłu skorzystał. To jednak nieważne, bo mogło być przecież odwrotnie, lub zupełnie inaczej. Ale jak powinno się znać obrazy zaślubin Polski z Bałtykiem Fałata i Kossaka, tak również te „Legendę o pierścieniu Hallera”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

•••

Nie udało się gen. J. Hallerowi jesienią 1918 roku powrócić ze swoją Błękitną Armią do Polski drogą morską, przez Gdańsk. Gdyby tak się stało, może nie byłoby Wolnego Miasta Gdańska, w którym Niemcy czuli się jak u siebie i Polonia gdańska nie mogła sobie z nimi poradzić, o czym pisałem w swojej książce o Stanisławie Przybyszewskim, i może wtedy Pomorze, Kaszuby i Kościerzyna, gdzie od lat mieszkam, obchodziłyby stulecie odzyskania niepodległości o rok lub dwa lata wcześniej. Stało się jednak inaczej i dopiero w styczniu i lutym 1920 roku odzyskały wolność. Jak sobie to gen J. Haller cenił, świadczyły najlepiej Jego słowa, że „danem mi było wkroczyć z wojskiem moim do tej ziemi odrodzonej Ojczyzny, którą zawsze uważałem za najcenniejszę perłę w koronie polskiej”.

O wyzwoleniu Pomorza i Kaszub gen. J. Haller myślał już jesienią 1919 roku i już wtedy się do tego przygotowywał. W sztabie frontu pomorskiego w Skierniewicach z płk. Adamem Nieniewskim i Stefanem (?) Iwanowskim omawiał „wszelkie szczegóły przejęcia dzielnicy pomorskiej z rąk zaborców – Prusaków”. Konferował też w Warszawie z Władysławem Seydą, ustalając „współdziałanie władzy politycznej z wojskową”, by we wszystkich pomorskich starostwach urzędowali jego oficerowie, „jako władza bezpieczeństwa”.

Kiedy wszystko ustalono, wyzwalanie Pomorza rozpoczęło się 17 stycznia 1920 roku. Wedle rozkazu gen. J. Hallera do Torunia miała wejść jako pierwsza dywizja pomorska pod dowództwem płk. Stanisława Skrzyńskiego. Tak się oczywiście stało, chociaż w Gniewkowie zdarzyła się krótkotrwała potyczka i zginął wtenczas jeden z ułanów, a jak podaje się w innym miejscu, dziewięciu zostało rannych. Ale jak powie gen. J. Haller, „odtąd na całym Pomorzu Niemcy nie próbowali stawiać nam więcej zbrojnego oporu” i 18 stycznia 1920 roku Toruń był wolny, co tak gen J. Haller wspominał:

„W dniu 20 stycznia przybyłem do Torunia. Mój przyjazd zamienił się w jedną wielką manifestację. Miasto było bogato udekorowane flagami o barwach narodowych, wzdłuż ulic ustawiły się długie szpalery toruńczykow.

Konno zajechałem przed pomnik wielkiego astronoma polskiego Mikołaja Kopernika, gdzie złożyłem winiec. Następnie udałem się do prastarego ratusza toruńskiego, gdzie odbywało się oficjalne przyjęcie.

Z balkonu przemówiłem do zgromadzonych  tłumów i wzniosłem okrzyk na cześć zmartwychwstałej ojczyzny. Tłumy samorzutnie odśpiewały pieśń „Kto się w opiekę”. Ten odruch głębokiej wiary i religijności  ludu pomorskiego wywarł na mnie głębokie i niezapomniane wrażenie”.

Tylko że Niemcy wobec polskiej władzy zachowywali się butnie i arogancko. Największy kłopot sprawiali niemieccy kolejarze, jak chociażby w Tczewie, myśląc o sabotażu. Udało się ich jednak uspokoić, kiedy na rozkaz gen. J. Hallera jego żołnierze opanowali wszystkie kolejowe obiekty. Poradził sobie również z niemieckimi gazetami, jak chociażby z „Danziger Zeitung” czy „Thorner Zeitung”, którym za „szkalowanie rządu polskiego, wojska i naczelnika państwa” odebrał na jakiś czas debity, zamknął redakcje, a dziennikarzy uspokoił więzieniem.

Wspominając tamte czasy, gen. J. Haller oczywiście musiał opowiedzieć o zaślubinach z morzem, kiedy to po Mszy św., odprawionej przez ks. płk. Wryczę i po jego patriotycznym kazaniu, podpisał akt zaślubin i wrzucił do morza platynowy pierścień, który otrzymał od Polonii w Gdańsku. Wtedy na naszym brzegu załopotała polska bandera i „polski marynarz przejął straż nad Bałtykiem od rybaka – Kaszuby”. I wtenczas gen. J. Haller przypomniał sobie taki epizod:

„Podczas wyjazdu na morze był również obecny artysta-malarz śp. Fałat, który nas częstował starym węgrzynem. Po powrocie, na brzeg zaniósł mnie na ląd stary rybak kaszubski, Pieper. Podałem więc i jemu kieliszek wina. Rybak jednym haustem wychylił kielich i rzekł: „Szmaka na więcej”. Odrzekłem mu na to: ”Tak macie słuszność. Morza polskiego – szmaka na więcej!”.

Kiedy więc przed stu laty, 31 stycznia 1920 roku do Kościerzyny przybyli  Szwoleżerowie Rokitniańscy, warto podać na tę uroczystą chwilę przekazane przez gen. Hallera i skierowane do mieszkańców Pomorza oraz Kaszubów słowo podziękowania i pozdrowienia, którym zakończył w Gorzuchowie w styczniu 1935 roku swoje wspomnienia:

„Wisła, królowa rzek polskich, łączy ściśle Pomorze z Polską, zaś Polskę z morzem naszym – Bałtykiem.

Pomorzanie i Kaszubi, którzyście  wiarą w sprawiedliwość Bożą, trzymali wiernie przez długie wieki polską straż u Wisły ujścia i na wybrzeżach morskich, w 15-tą rocznicę  przejścia tych odwiecznie polskich ziem z powrotem pod władanie narodu polskiego przez ich prawne wcielenie do Rzeczypospolitej naszej, ślę Wam z głębi serca pozdrowienie, pamiętając o Waszych wielkich zasługach i mając jeszcze w oczach Wasz szczery zapał, z jakim witaliście sztandary polskie, wojska i władze Rzeczypospolitej naszej, na których czele danym mi było dokonać: aktu połączenia tych ziem z Macierzą oraz zaślubin Polski z Bałtykiem, od którego już żadna siła nas nie odepchnie.

Tak nam Boże dopomóż!”

I na tym powinno się już skończyć. Tylko że jeszcze należałoby powiedzieć, że jak udało się rozpoznać, kto pod pseudonimem Baltikus przeprowadził w Gorzuchowie rozmowę z gen. Józefem Hallerem, tak dziwnym zrządzeniem losu te wspomnienia ukazały się akurat 26 stycznia 1935, czyli chociaż przed osiemdziesięciu pięciu laty, to tego samego dnia, kiedy Kościerzyna, którą wtenczas zwano nie bez przyczyny stolicą Kaszub, obchodziła stulecie odzyskania wolności.

Gwoli zaś dopowiedzenia, Kaszubi mieszkający na Kaszubach Kanadyjskich powinni wiedzieć, że gdyby nie Błękitna Armia generała Józefa Hallera, na Kaszubach, z których się wywodzą ich pradziadowie, zapewne nie mówiono by już po kaszubsku i takiego wywiadu z generałem, który obronił kaszubskie morze, takiemu poecie i pisarzowi, jakim był Franciszek Sędzicki, by nie udało się przeprowadzić.

Tadeusz Linkner

Pierowdruk w ”Życiu Kaszub” 2020, nr 1.