Minister spraw zagranicznych Francois-Philippe Champange udał się w pierwszą podróż zagraniczną od czasu wybuchu pandemii. Poleciał najpierw do Szwajcarii, a stamtąd do Libanu, gdzie mógł na własne oczy zobaczyć spustoszenia po eksplozji w Bejrucie. Do wybuchu doszło trzy tygodnie temu, zginęło co najmniej 180 osób, a ponad 6000 zostało rannych. Wśród zabitych było dwóch Kanadyjczyków. Kanada ma w Bejrucie około 25 osób personelu dyplomatycznego, z których 20 straciło dach nad głową.
Kanada zobowiązała się do przekazania Libanowi 30 milionów dolarów na zakup wody, żywności, zorganizowanie schronienia i pomocy medycznej po wybuchu. Champagne ma się teraz spotkać z pracownikami, którzy niosą pomoc Libańczykom, i poznać ich potrzeby.
Minister ma się też spotkać z przedstawicielami libańskiego rządu. To właśnie rząd jest przez część społeczeństwa obarczany winą za eksplozję. Miały do niej doprowadzić lata zaniedbań i korupcja. Po wybuchu wielu Libańczyków wyszło na ulicę domagając się niezależnego śledztwa w sprawie eksplozji i żądając walki z korupcją. Champagne także planował poruszyć temat korupcji podczas rozmowy z prezydentem Michelem Aounem.
Co do niezależnego śledztwa, minister przed wyjazdem deklarował, że Kanada jest gotowa wysłać do Libanu funkcjonariuszy RCMP. Champagne dodał, że Liban zaakceptował już tę ofertę, co oznacza, że wkrótce kanadyjscy policjanci będą pracować razem z agentami FBI i policjantami z Francji. Najpierw jednak musza być ustalone ogólne zasady, na jakich będzie prowadzone dochodzenie.
Po opuszczeniu Libanu minister odwiedzi jeszcze Włochy i Wielką Brytanię. Po powrocie do Kanady będzie musiał odbyć 14-dniowa kwarantannę.