Wiceminister finansów Piotr Patkowski grozi Polakom nowym lockdownem. Odniosłem się do tych pomysłów dziś na konferencji prasowej w Sejmie.
Poprzedni kryzys finansowy był znacznie łagodniejszy od obecnie trwającego. Polsce udało się wtedy nawet uniknąć recesji. Mimo to, nasze zadłużenie wzrosło na tyle, że rząd Donalda Tuska musiał ukraść pieniądze z OFE, żeby oddalić się od konstytucyjnego limitu zadłużenia w wysokości 60% PKB.
W reszcie Europy było znacznie gorzej. W wyniku kryzysu w ciągu kilku lat średni poziom zadłużenia państw z UE wzrósł o prawie 30 pp.
Dla porównania, po drugim kwartale 2020 roku, nasze PKB spadło o ponad 8%, inflacja dobija do 5%, a nowelizowany budżet zakłada ponad 100 mld zł deficytu, nie licząc drugiego tyle ukrytego w BGK i PFR. Oznacza to, że czekają nas znacznie większe problemy niż poprzednio i nasz dług będzie szybko rósł.
Już teraz widać, że nasza gospodarka bardzo ucierpi, a my możemy niedługo znaleźć się w sytuacji, gdy przekroczymy konstytucyjny poziom długu, przez co kolejny budżet trzeba będzie uchwalić bez deficytu.
Jest to bardzo poważna sytuacja. Już teraz powinniśmy się zastanawiać, jak z niej wybrnąć. Tymczasem odpowiedzialne za te zagadnienia Ministerstwo Finansów wydaje się być nieświadome problemu. Co więcej, wiceminister finansów Piotr Patkowski powiedział, że nie wyklucza kolejnego lockdownu tej jesieni. Te słowa potwierdził rzecznik PiS Radosław Fogiel.
Lockdown jest metodą średniowieczną, niezwykle dewastującą życie gospodarcze i społeczne. Tak zresztą mówił były już, niestety, wiceminister finansów rządu PiS Konrad Raczkowski. To jest skandal, że ktokolwiek jeszcze to rozważa, w szczególności ktokolwiek z MF.
Czy myśli ktoś tam, co stanie się z budżetem, z przedsiębiorcami, z miejscami pracy i z naszym długiem? Co z konstytucyjnym progiem zadłużenia? Ostatnią rzeczą, którą chciałby usłyszeć teraz przedsiębiorca jest drugi lockdown. Same zapowiedzi ponownego niszczenia firm działają druzgocąco na inwestycje i plany rozwoju przedsiębiorstw.
Rozumiałbym, gdyby zamknięcia firm chciało Ministerstwo Zdrowia, sprzedawcy masek, czy instruktorzy narciarscy. Ale Ministerstwo Finansów? To tak jakby karp czekał na Wigilię, albo Jacek Sasin domagał się rozliczenia 70 mln zł, które wydał na wybory, które się nie odbyły.
MF w pierwszej kolejności powinno zadeklarować, że drugiego lockdownu już nie będzie. Nie można pozwolić wejść sobie na głowę ludziom z Ministerstwa Zdrowia i instruktorom narciarskim.
Jest to niezbędne dla pobudzenia inwestycji, przywrócenia przedsiębiorcom nadziei i ustabilizowania naszej gospodarki. To fatalna wiadomość, że nawet Ministerstwo Finansów tego nie rozumie. To ministerstwo powinno stać w pierwszym rzędzie walki z kolejnymi pomysłami niszczenia gospodarki. Jeżeli nawet tam nie ma krzty zrozumienia dla sytuacji polskiej gospodarki, to ratuj się kto może, rządzą nami szaleńcy.
Sławomir Mentzen fb