Na wstępie powtórzę znane fakty dotyczące wydarzeń związanych z przeżyciami znanego blogera, ponieważ będą tworzyły podstawy moich końcowych wniosków i teorii spiskowych.

Bloger Aleksiejew Nawalny poczuł się źle na pokładzie samolotu i stracił przytomność, kiedy podróżował z Tomsk na Syberii do Moskwy, gdzie mieszka na stałe. Niby zwykły obywatel Rosji, a jednak został potraktowany przez załogę samolotu z troską. Samolot wylądował awaryjnie w Omsku, gdzie na lotnisku czekała na nieprzytomnego karetka pogotowia. Przewieziony do szpitala został poddany szczegółowym badaniom medycznym. Lekarzom nie udało się ustalić jednoznaczne przyczyny zapadnięcia Aleksiejewa w śpiączkę. Ani wybudzić blogera ze śpiączki.

Pierwszą diagnozę jego problemów zdrowotnych, jeszcze w lecącym samolocie, podała osoba z jego ekipy towarzyszącej stwierdzając, że został on otruty. W mediach pojawiło się zdjęcie poszkodowanego, zrobione w poczekalni lotniska w Tomsku, gdzie zaczynał podróż. Na zdjęciu bloger Aleksiejew samotnie siedzi przy stoliku i spokojnie pije herbatę. Podejrzenie, że trucizna mogła znajdować się w herbacie, został szybko wykluczone za sprawą członka ekipy podróżującej razem z blogerem, który złożył oświadczenie, że herbatę przygotował samodzielnie na zapleczu poczekalni.
Bloger Aleksiejew jest znany z prowadzenia ostrej krytyki obecnych władz swojego państwa oraz samego prezydenta. Kilka lat temu nazwał ugrupowanie Putina „Jedna Rosja “partią żuli i złodziei”. Jest rozpoznawalnym w świecie, jako potencjalny oponentem obecnego prezydenta w nadchodzących wyborach. Dlatego szczególne zainteresowanie najwyższych władz innych państw jego „niespodziewaną” chorobą nie było zaskoczeniem.
Kanclerz Niemiec osobiście zaproponowała kontynuację leczenia poszkodowanego w berlińskiej klinice, na koszt Republiki Federalnej, przyznając Aleksiejewowi Nawalnemu status gościa. Pani kanclerz nie kontaktowała się z Kremlem osobiście. Poprosiła o pośrednictwo prezydenta lub premiera Finlandii.
Moskwa wyraziła zgodę na leczenie Aleksiejewa Nawalneg w Niemczech i wkrótce specjalistyczny samolot z ekipą lekarzy, z państwa pani kanclerz, wylądował na lotnisku w Omsku Zgodnie ze swoim znanym w świecie przywiązaniem do przestrzegania porządku, niemieccy piloci odczekali wymagane dziesięć godzin przerwy w lataniu, po czym odlecieli do Berlina, zabierając ze sobą na pokładzie samolotu delikwenta.

.
Można było oczekiwać, że już w stolicy Niemiec, karetce pogotowia przewożącej blogera Aleksiejewa z lotniska do szpitala będzie towarzyszył samochód policyjny, umożliwiając szybkie przemieszczanie się po zatłoczonych ulicach stolicy. Tyle, że to, co pokazał telewizja, zmuszało do zastanowienia. Kawalkada przewożąca blogera składała się z ponad dziesięciu samochodów, w tym kilku karetek pogotowia. Przypominało to zastosowanie manewru mającego na celu zmylenie potencjalnych zamachowców, manewru powszechnie stosowanego podczas przewożenia bardzo ważnych osobistości. Polega on na tym, że w skład kolumny przewożącej wchodzi kilka samochodów i utajnione jest, w który samochodzie zajęła miejsce ochraniana osoba. W przypadku znanego blogera, zastanowienie pogłębiały zdjęcia uzbrojonych policjantów ochraniających klinikę Charite, do którego został przewieziony.
W tym miejscu rodzi się pytanie. Kogo lub czyich służb, obawiał się rząd niemiecki, stosując takie wyjątkowe środki ostrożności w stolicy własnego państwa?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Przez kolejne dwa dni lekarze ze znanej kliniki Charite. nie doszukali się dowodów otrucia. Pojawiła się nawet w mojej głowie spiskowa teoria, według której choroba znanego blogera mogła być „ustawką” pomiędzy prezydentem Rosji i kanclerz Niemiec. Ta „ustawka” miałaby na celu czasowe wyeliminowanie blogera z grona konkurentów Putina w zbliżających się wyborach.
Pomimo braku dowodów na otrucie w świecie natychmiast pojawiła się fala żądań przedstawianych przez bardzo wysoko postawionych przedstawicieli wielu państw, w tym prezydenta naszego najważniejszego sojusznika strategicznego, jak i premiera naszego państwa. Rosję wzywano do wyjaśnienia próby zabójstwa przez otrucie, oraz pociągnięcia do odpowiedzialności za otrucie. Te żądania można uznać za niewielkie w porównaniu z tymi jakie postawiono kanclerz Merkel. Od niej i jej rządu kategorycznie żądano ostatecznego zaprzestania prac nad dokończeniem budowy gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego, zwanego Nord Stream 2, w skrócie, NS2.
O dziwo Moskwa reagowała spokojne na stawiane zarzuty. Twierdziła, że ona również jest zainteresowana wyjaśnieniem „zdarzenia” i wyrażała gotowość do wszczęcia postępowania prokuratorskiego. Tyle, że uzależniała wszczęcie takiej procedury od uzyskania dowodów wskazujących na popełnienie przestępstwa. Dowodziła, że oświadczenia w stylu: „istnieje wiele świadectw dotyczących związku ojczyzny blogera z tragicznym stanem blogera ”, nawet formułowane przez najważniejszych polityków światowych, ani w ich państwie, ani w żadnym innym państwie na świecie, nie mogą stanowić podstawy do wszczęcia postępowania prokuratorskiego. Potrzebowała dowodów „sprawie” i oczekiwała na nie.
Po kolejnych kilku dniach, niemieckie służby medyczne odpaliły petardę bardzo grubego kalibru. Przedstawiciel instytutu farmakologii i toksykologii Bundeswery oświadczył, że laboratorium zdołało “w sposób niezaprzeczalny” dowieść obecności bojowego środka trującego typu nowiczok w organizmie, na ciele i na ubraniu znanego blogera Aleksiejewa. Ślady trucizny miały być również wykryte na butelce, która przyleciała do Berlina wraz z rzeczami osobistymi poszkodowanego. Po tym oświadczeniu wojskowych i innych ważnych lekarzy niemieckich, również kanclerz Merkel poczuła się zobowiązana do potępienia próby zabójstwa przez otrucie, „którego celem mogło być uciszenie blogera”. Oficjalnie zażądała, aby Moskwa jak najszybciej wyjaśniła sprawę. Przypomnę, że do dnia ogłoszenia wnyków badań przez lekarzy Bundeswery, kanclerz Merkel była takim samym zwolennikiem dokończenia budowy NS2 jak Putin.

Niespodziewanie fala oskarżeń pod adresem Rosji zamiast nabierać na sile, zaczęła powoli opadać. Nawet prezydent naszego najważniejszego sojusznika strategicznego stwierdził, że właściwie to nie ma pewnych dowodów wskazujących na udział oficjalnych przedstawicieli rządu rosyjskiego. Można tylko spekulować o prawdziwych przyczynach zmiany tonu oskarżeń i żądań.
Jedna z pasażerek samolotu zapamiętała, że w czasie, kiedy znany bloger zaczął wykazywać objawy choroby, jego współpracownica podawała mu do picia płyn z butelki. Każdy, kto dzisiaj podróżuje samolotami wie, że wniesienie napełnionej butelki na pokład samolotu przez pasażera graniczy z cudem. Po prostu jest niemożliwe. Butelka mogła być podana tylko przez członków załogi samolotu. Oświadczenie lekarzy Bundeswery, że ślady trucizny zostały zlokalizowane na butelce podsuwały podejrzenie, ze trucizna została podana blogerowi właśnie w tej butelce.
Tyle, że prawie natychmiast dla niemieckich lekarzy zaczęły się tzw. “schody”. Po przylocie powietrznej sanitarki do Berlina, wszystkie osobiste rzeczy blogera Aleksiejewa zostały, z charakterystyczną dla obywateli tego państwa starannością, dokładnie przebadane i sfotografowane. Na zdjęciach butelka jest nieobecna. Brak butelki w osobistych rzeczach Aleksiejewa również potwierdziła osoba z ekipy towarzyszącej blogerowi, która również asystowała przy przeglądzie rzeczy osobistych w Berlinie.
Czy można spekulować, że brak dowodu w postaci butelki, jak i wyraźna niechęć lekarzy do udostępnienia Kremlowi dowodów otrucia mogły spowodować osłabienie ataków? Według mojej opinii jest to mało prawdopodobne, zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że nikt nie przejmował się dowodami, kiedy wydalano przedstawicieli Rosji ze wszystkich państw z powodu „otrucia” gazem w Wielkiej Brytanii rodziny Skripali.
Nasuwa się pytanie co rzeczywiście sprawiło, że wydarzenia nie potoczyła się według scenariusza, w jaki prowadzono sprawę otrucia rodziny byłego współobywatela blogera, na terenie Wielkiej Brytanii, ponieważ wszyscy zwlekają z sankcjami?
Uważam, że osłabienie ataków spowodował „niespodziewany” spadek ceny ropy naftowej na światowych rynkach. Każda gospodyni domowa wie, że takie gwałtowne obniżenie ceny produktu jest spowodowane dostarczeniem na rynek („rzuceniem na rynek”, jak mawiała moja śp. mama) dużej ilości produktów po znacznie obniżonej cenie. W tym przypadku prawdopodobnie były to giełdowe oferty dostarczenia w dłuższym okresie czasu, dużych ilości ropy naftowej po niskiej cenie. Tylko trzy państwa są fizycznie zdolne do przeprowadzania takiego dumpingu. Jednym państwem jest Arabia Saudyjska. Drugim, Stany Zjednoczone. Trzecie państwo to Rosja.
Przeanalizujmy plusy i minusy wynikające z dokonania takiego dumpingu, dla każdego z potencjalnych sprawców tego pokerowego zagrania.
Dla Arabii Saudyjskiej spadek ceny ropy to przyspieszenie sądnego dnia, w którym trzeba będzie przesiąść się z Mercedesów ponownie na wielbłądy. Perspektywa mało atrakcyjna. Wcześniej czy później i tak sądny dzień nastanie, ponieważ zasoby ropy kiedyś się wyczerpią. Obecna cena ropa w wysokości 40 dolarów za baryłkę, zmusza Saudów do podpierania własnego budżetu wcześniej zebranymi oszczędnościami. Obniżanie i tak niskiej ceny ropy w tym momencie nie ma większego sensu, ponieważ nie da się sprzedać więcej swojej ropy. Wiadomo, że dzisiaj praktycznie wszystkie państwa na świecie mają zbiorniki zapełnione ropą pod korek, ponieważ maksymalnie wykorzystały moment na zakupy w czasie, kiedy cena ropy na rynku była w granicach 20 dolarów za baryłkę.
Dla Stanów Zjednoczonych umyślne spowodowanie kolejnego spadku ceny ropy na rynkach to ponowne wywołanie grymasu niezadowolenia na twarzach ludzi pracujących w przemyśle naftowym, pozyskującym ropę w sposób niekonwencjonalny, więc drogi. Spadek ceny ropy praktycznie natychmiast wywołał spadki na Wall Street, co pewnie przełożyło się na drżenie kolan emerytów, których fundusze emerytalne są ulokowane w akcjach. Jedno i drugie osłabia gospodarkę Stanów Zjednoczonych, która wciąż pozostaje obolałą po niedawnych przejściach, ale również obniża szanse obecnego prezydenta na reelekcję w nadchodzących wyborach.
Już wcześniej nałożone, zmasowane sankcje powodują, że Rosja nie ma możliwości dokonywania najbardziej potrzebnych zakupów za pieniądze zarobione ze sprzedaży surowców. Niemniej jednak, w tych trudnych ekonomicznie czasach i dla tego państwa powinien liczyć się każda zarobiona kopiejka. Tyle, że jeszcze ważniejszym celem może być dokończenie gazociągu NS2. Zgodnie z powiedzeniem „jak sobie pościelisz tak się wyśpisz”, ukończenie gazociągu to gwarancja dochodów dla państwa w przyszłości.

Osadzenie, które z wymienionych państw odpaliło petardę w postaci dumpingu taniej ropy, pozostawiam czytelnikowi artykułu.
Podsumowując, można dojść do wniosku, że na naszych oczach rozgrywa się tylko kolejna nowela przypominająca grę w pokera, na pieniądze. Niestety rzeczywistość jest bardziej brutalna. Spadek ceny ropy naftowej oraz spadki na amerykańskiej giełdzie zawsze (przypomnę spadek cen ropy i załamanie giełd na początku 2020 roku), wcześniej czy później, przekładają się na zawirowania w światowej ekonomii. Problemy u hegemona powodują problemy dla gospodarek wszystkich państw na świecie i odbijają się na naszej kieszeni.
A jaki los czeka blogera Aleksiejewa Nawalnego? Tutaj jestem optymistą. Podobnie jak otruta na wyspie rodzina S., podniesie się z „ziemi”, otrzepie, a następnie spokojnie uda w wyznaczone, bezpieczne miejsce.
Osobiście życzę Aleksiejowi Nawalnemu szybkiego powrotu do zdrowia. Chociaż, sadząc po naprędce wzmacnianiu ochrony szpitala, w którym przebywa i odzyskuje przytomność Aleksiejew, być może nie wszyscy życzą mu dokładnie tego samego, co ja.
Jeżeli chodzi o NS2 to szanse na jego zablokowanie rosną, ale ciągle nie ma stu procentowej pewności, że właśnie tak się stanie. Najnowsze doniesienia wskazują, że ostateczna decyzja zostanie podjęta przez wszystkich członków Unii Europejskiej.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia do osadzenia, która dotyczy sposobu ustalenia substancji użytej do otrucia. Osobom, które nie są zbyt zaznajomione z procedurami chemicznymi wyjaśnię, że do ustalenia rodzaju badanej substancji chemicznej laboratorium potrzebuje, w celu porównania, odpowiedniej ilości właśnie takiej substancji. Jeżeli wojskowe laboratoria Bundeswery nie posiadają własnych zasobów środka trującego noviczok, to wydawanie przez niego orzeczenie nie jest podsumowaniem badań zgodnych z naukowymi standardami, tylko zwykłą szarlatanerią.
A co jeżeli laboratorium wojskowe wydało orzeczenie na podstawie prawidłowo przeprowadzonej analizy, zgodnej z międzynarodowymi standardami naukowymi? To oznacza, że armia, której nazwa nieprzyjemnie kojarzy się niektórym starszym osobom, posiada znaczne ilości bojowych środków chemicznych. Tymczasem posiadanie środków bojowych jest wbrew postanowieniom międzynarodowej konwencji. Przypomnę, że w 1997 roku weszła w życie „Konwencja o Zakazie Prowadzenia Badań, Produkcji, Składowania i Użycia Broni Chemicznej oraz o Zniszczeniu jej Zasobów”, która wymagała zniszczenie wszystkich składów broni chemicznej oraz wstrzymanie jej produkcji.