Kiedy dwa lata temu Giovanna Ippolito zaczęła cierpieć na ból w ramionach i niedowład prawej nogi, pomyślała, że to tylko część procesu starzenia się – tak było do momentu, aż lekarz zlecił zdjęcie rentgenowskie, które wykazało pięciocentymetrową złamaną igłę wbitą w kręgosłup kobiety
Był to błąd medyczny, którego w tamtym czasie nie zgłosił personel.
Dokładnie to, kiedy igła została pozostawiona w kręgosłupie Ippolito, nie jest jasne, ale kobieta twierdzi, że wstrzykiwano jej coś w plecy tylko dwa razy – podczas narodzin syna w 2002 roku i córki w 2004 roku w Mackenzie Hospital w Richmond Hill stosując znieczulenie zewnątrzoponowe.
Lekarze twierdzą, iż lokalizacja igły i tkanka blizny, która rośnie wokół niej, sprawiają, że usunięcie przedmiotu jest zbyt niebezpieczne.
Na dodatek pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej szpitala, zdaniem ekspertów, jest w świetle dzisiejszego kanadyjskiego prawa bardzo trudne.
W latach 2015-19 tylko jeden procent pacjentów, którzy wszczęli procesy sądowe o zaniedbania medyczne, wygrał sprawy w sądzie. Według corocznego raportu Canadian Medical Protective Association, organizacji finansującej obronę prawną lekarzy, 36 procent spraw zostało rozstrzygniętych poza sądem, a ponad połowa – 57 procent – została odrzucona, przerwana lub porzucona.
Według Sloana Mandela, prawnika zajmującego się błędami w sztuce lekarskiej, większość spraw nie trafia nawet do sądu.
Pani Ippolito mówi, że za każdym razem, gdy czuje ból, przypomina jej się, że igła tam jest i nie można jej usunąć. Martwi się, co to będzie oznaczać w przyszłości.
za cbc