Białoruś – zaostrzanie konfliktu
Jak pisałem pani Ciechanowska dała Kołchoźnikowi termin do 25 by opuścił kraj więc ten zaczął organizować manifestacje swych „zwolenników”. Taka była w zeszły poniedziałek, a w środę dowiedzieliśmy się, że władza organizuje na niedziele zwożenie swych „zwolenników”, czyli ludzi, którym można było zagrozić karami, jeśli nie przyjadą.
Zaczęto też w piątek stawiać trybunę na placu przed Pałacem Republiki, aż tu nagle wszystko odwołano i niedokończoną trybunę rozebrano.
Oficjalne tłumaczenie było, że oficjalny „spęd” miał kosztować z $3 miliony. Może przyczyna była inna, mało ludzi by przejechało a ponadto zapowiedziano na niedziele deszcz więc manifestacja opozycji by była skromna.
Kolejny raz była demonstracja głównie kobiet koło wielkiego rynku Komarowka w śródmieściu Mińska. Panie przeszły do oddalonego o kilometr placu Kołosa i potem dalej aleją Skoryn do placu okrągłego gdzie jest pomnik zwycięstwa.
Co ciekawe, w sobotę, gdy korzystałem z internetu nagle włączyły się kilka razy „reklamówki” wzywające obywateli do uczestniczenia w anty łukaszenkowskiej demonstracji w niedzielę i przypominające o strajku generalnym w poniedziałek.
W niedzielę po Mszy św. polskiej w kościele św. Szymona i św. Heleny na głównym placu miasta, do którego jeszcze dojechałem metrem chciałem się dostać do miejsca zbiórki na alei Surganowa i Parku Przyjaźni Narodów, ale wszelkie ulice tam prowadzące były zablokowane przez zomo z tarczami i pełnym rynsztunku bojowy..
Tam protestowali przeciwnicy reżimu, znów pewnie co najmniej ze sto tysięcy, którzy dotarli przed 13:00, bo potem wszystkie stacje metra w śródmieściu były nieczynne. Użyto tam granatów hukowych, polewaczek i aresztowano ze 120 osób, a podobne, ale mniejsze demonstracje były w Mohylewie, Grodnie, Brześciu, Homlu, Pińsku.
W poniedziałek był zapowiedziany, podobnie jak w zeszłym tygodniu marsz emerytek, który miał się rozpocząć mniej więcej spod Czerwonego Kościoła na placu Lenina. Gdy tam przybyłem przed wyznaczoną godziną było z dwieście emerytek Powoli plac się napełniał, a nagle wysypało się ponad dwa tysiące studentów.
Ostatecznie marsz rozpoczął się główną aleją zwaną aleją Niezależności a po drodze dobiło jeszcze więcej studentów tak, że na plac Kołosa z trze kilometry dalej było już ponad 4 tysiące ludzi.
Była piękna pogoda, ludzie szli roześmiani niosąc często na swych plecach biało-czerwono-białe flagi i kwiaty i, co ciekawe, sporo ludzi przyniosło cukierki, którymi raczono maszerujących przy skandowaniu Niech Żyje Białoruś. Co ciekawe, ktoś rzucił hasło, by na początku i na końcu pochodu szli emeryci, a studenci w środku, by tak ich chronić od pałkarzy Łukaszenki, którzy zresztą się nawet na chwilę nie pokazali. Pochód trwał ponad dwie godziny i pytanie, kiedy będzie następny. Tak zakończył się pierwszy dzień strajku zapowiedzianego przez panią Ciechanowską, który nie wiadomy ile zakładów pracy objął
Raj
Na Białorusi kto chce, nosi maseczki, nikt nie nawołuje do trzymania odległości między ludźmi, a w restauracjach siedzi moc ludzi i w ogóle, gdyby nie problemy z Łukaszenką byłby to idealny kraj do życia w tym czasie
Warto.
Jeśli Czytelniku będziesz miał kiedyś trochę czasu, to bardzo polecam wyszukanie w internecie filmików o Polakach, nie tylko na Ukrainie, ale na dalekiej Syberii, gdzie dotrzeć można do niesamowitych historii.
Tam też można zobaczyć księdza Stańczyka, który z Kanady przeniósł się najpierw na Białoruś, gdzie „nieznani sprawcy” go boleśnie pobili w Grodnie, a teraz jest w Tobolsku, gdzie do rewolucji na Syberii była duża kolonia polska, którą rozsławił… Janek Pietrzak swą pieśnią.
A tam nadal jest nie tylko sporo Polaków ale jeszcze więcej polskich śladów.
Kto wygrał na coronavirusie?
Wilki w Zachodniej Europie, bo chwilowo przestano się nimi zajmować.
Turysta
Niedźwiedź Iwo przeniósł się z polskiej części Tatr w ukraińskie Gorgany, dwukrotnie przekraczając Słowację oraz odwiedzając Węgry. Podczas swojej podróży pokonał ponad 3500 km, przekraczając drogi i inne bariery. W linii prostej, odległość między dwoma najbardziej oddalonymi od siebie lokalizacjami wynosiła 360 km. Udokumentowanie jego wędrówek było możliwe dzięki założonej na okres dwóch lat obroży GPS.
Dowcipy
Do kancelarii premiera przychodzi na rozmowę kwalifikacyjną młody człowiek. Kadrowiec go pyta:
– Tak szczerze, to co pan umie?
– Tak szczerze, to nic
– Niestety, jeśli chodzi o ten zakres kwalifikacji, to wszystkie stanowiska mamy obsadzone
Mężczyzna wchodzi do hotelu i mówi do recepcjonistki:
– Czy są wolne pokoje?
– Niestety nie mamy.
– A gdyby tu przyjechał prezydent to czy mielibyście dla niego wolny pokój?
– No tak, oczywiście.
– To wezmę ten pokój, bo prezydent dzisiaj nie przyjedzie.
Żelaza kurtyna
Każdy człowiek obdarzony zdrowym rozsądkiem zgodzi się ze mną, że w Rosji dzisiejszej są książki czy sztuki teatralne warte w Polsce pokazać.
Dla przykładu Zadorny niedawno zmarły satyryk z Moskwy napisał, prostą do wystawienia prześmieszną, sztukę – Topolowa Zawieja, którą grano w Mińsku ponad dwieście razy.
Próbowałem bezskutecznie namówić mającą własny teatr Krystynę Jandę, by ją wystawiła, a kilka lat potem wystawiła sztukę Czechowa – Trzy siostry, wymagającą więcej aktorów, która była grana przez lata w Polsce z kilkanaście razy.
Podobnie jest w Polsce. Na jesiennych targach książki w Moskwie nie widać polskich wydawnictw i próbowałem namówić wydawnictwo z Krakowa by dali mnie znaleźć wydawcę w Moskwie dla wspomnień pani Wałęsowej, które powinny być tam bestsellerem i przybliżyć polskie problemy tamtejszemu czytelnikowi. Odpowiedzieli, że sami sobie poradzą. Zaproponowałem więc, że gotów jestem założyć się o dowolną sumę, że w ciągu pół roku sami sobie nie poradzą, ale nie podjęli wezwania, a co gorsze, nie znaleźli sami wydawcy.
Można by dawać przykładów więcej, a wina leży po obu stronach.
Huzia na ojca Rydzyka.
Dwaj Polacy Witek i Adam nie podający swych nazwisk zebrali dotąd z 200 000 podpisów w apelu do Ojca Świętego by uniemożliwić temu zakonnikowi prowadzenia swej radiostacji. Choć nie jestem zbyt gorącym jego zwolennikiem to próby zamachu na Radio Maryja i TV trwam kłócą się z zasadą wolności słowa.
Wyjątkowa nominacja
Nowym zwierzchnikiem katolików Francji, arcybiskupem Lyonu, został mianowany przez Ojca Świętego arystokrata, 60-letni syn generała, inżynier, były kapitan spadochroniarzy oraz konserwatywny biskup Korsyki Olivier de Germay. Czy On uratuje francuski Kościół katolicki?
Może pomoże.
Jak pisałem miesiące temu prawosławny arcybiskup Mińska Paweł obleciał helikopterem granice Białorusi w marcu z ikoną Matki Bożej i u nas jest znacznie lepiej niż w sąsiedzkiej Polsce, nie mówiąc Rosji.
9 Maja była w Mińsku wielka parada z okazji Dnia Zwycięstwa i reperkusje znikome. Od połowy sierpnia idą co niedziela wielkie demonstracje, ludzie bez masek oceniane na ponad 100 000 każda i negatywnych wyników brak, a gdyby były, to by Kołchoźnik je na cały świat nagłośnił.
Dlatego mam propozycję dla Czytelników „Gońca”; poproście proboszcza kościoła św. Kolbego, by wziął obraz Matki Bożej i obleciał helikopterem granice Mississaugi, co bodajże może kosztować z 600 dolców, a jest w Toronto sporo firm wynajmujących helikoptery – nawet w Mississaudze jest jedna, jej telefon 1-800-595-9395. Śmiem twierdzić, że powinno radykalnie pomóc.
Nam pomogło. Co czytelnicy na to ???
Aleksander Pruszyński