Zaduszki. I kto by to kiedyś pomyślał, że nie będzie uroczystości na cmentarzach. Przecież dla nas to bardzo ważne święto. Ludzie w tym ważnym dniu przemierzają Polskę wzdłuż i wszerz, po to aby zapalić świeczkę i pomodlić się za spokój dusz bliskich, bezpośrednio nad grobami zamarłych. Nawet nie z jednego krańca Polski w drugi, ale z każdego zakątka świata wracają w tym dniu do Polski, oby zapalić osobiście świeczkę na grobach tych co odeszli. Sama zresztą na początku mojej emigracji do Kanady prawie co roku jeździłam do Polski akurat tak, aby być na Wszystkich Świętych i w Dzień Zadusznych na grobach rodziców i bliskich. Dziwili się ludzie, dlaczego jeżdżę do Polski wtedy kiedy plucha już na dobre gości w naszym kraju. Groby. Konieczność, wręcz przymus, bycia obecnym. Skąd to się wzięło? To pamięć generacji, że w narodzie średnio co dwadzieścia lat doświadczanym przez najazd, wojnę czy powstanie, groby bliskich pieczołowicie się pielęgnuje, ceni i przede wszystkim pamięta o zmarłych. I modli za nich.
Zbyt wielu naszych zginęło bezimiennie, zbyt wielu spoczywa w nieoznakowanej, bezimiennej mogile. I nagle wszystko obróciło się w perzynę z powodu zarazy. I kto by to pomyślał? Jeszcze w Dniu Kobiet ad 2020 tańcowałam w najlepsze. I nie przypuszczałam nawet, ani nikt inny, że jest to ostatni bal na długi, długi czas. O wyjazdach nie ma co marzyć. Na katolickich cmentarzach Toronto modlitwy są odwołane.
Owszem można pojechać na cmentarz, bo te nie są zamknięte, ale tylko prywatnie. I tak rozmyślając o losie, który płata nam figle i przynosi zupełnie nie przewidziane wydarzenia, zwróciłam uwagę na rosnący przed moim domem dąb. Jest to dąb czerwony. Zasadzony i pielęgnowany 25 lat temu przez mojego męża. Dostaliśmy sadzonkę na kolacji polonijnego polityka Teda Loyko (liberal), który starał się o wybór do parlamentu Ontario. Ted, niestety przepadł, większość sadzonek też. Ale nasz dąbek przetrwał. Nie wiadomo, czy dlatego, że mieszkam w pobliżu terenu dębowych sawan w High Parku, czy dlatego że mój mąż bardzo się nim opiekował. Na zimę, żeby nie przemarzł otulał go błękitnym szaliczkiem.
I dąbczak przetrwał. I rósł. I rośnie. A jesienią jest czerwony. Wtedy jego liście przybierają prawie purpurową barwę. Zanim spadną. Są lata, że obsypie sowicie żołędziami – istny problem dla trawnika pod nim. Ponieważ korona drzewa jest rosła, a listowie gęste to różne ptaki w niej się gnieżdżą. Jest sporo kardynałow, kosów, szpaków i zwykłych wróbli. Ostatnio pojawiły się wilgi (baltimore orioles). Kiedyś były liczne sójki amerykańskie (blue jays) i wrony, ale po epidemii wirusa zachodnio nilowego (west Nile wirus) jeszcze nie powróciły do poprzednich liczb.
Więc siedziałam tak przy oknie i podziwiałam brązowiejącą już czerwień mojego dębu. I nagle wpadła mi myśl, aby w tym roku uświęcić moich bliskich zmarłych trochę inaczej. Owszem, wizyta na cmentarzu i modlitwy tak jak zwykle, ale dodatkowo w Dzień Zadusznych zapalę świeczkę pod dębem. Jakimi jesteśmy wybrańcami losu, że oprócz pamięci zostały nam inne pamiątki i miejsca wspomnień żyjące w nas. Tak wielu potraciło wszystko. Pewnie moi kanadyjscy sąsiedzi będą się dziwić, że spaceruję pod dębem przy zapalonej świeczce.
To i tak nic, w porównaniu do tego co się wydarzyło mojej kuzynce. Otóż w jeden zaduszkowy deszczowy wieczór, kiedy zapalała po świeczce dla każdej duszy z listy (a lista była długa) i modliła się, kiepskiej jakości (prawie 50) świeczki (oczywiście chińska robota z dolarówki), wybuchnęły płomieniem pod sufit. Kuzynka ratując dom przed pożarem, złapała tacę z płonącymi jak pochodnia świeczkami i wyskoczyła w ciemną deszczową noc. Pochodnia pomimo deszczu płonęła jaskrawo i długo, ale dom od pożaru uratowała.
Nazajutrz sąsiedzi pytali ją, czy to jest taki polski zwyczaj, żeby chodzić dookoła ognia w deszczu i łapać się za głowę. Więc i moja modlitwa pod dębem może wyglądać dla moich sąsiadów jak czary. A niech tam. Skoro dusza jest nieśmiertelna, to może być obecna w serdecznych dla niej miejscach. Dąb czerwony jest takim moim serdecznym miejscem, podzielę się nim. Da mi to poczuciu łączności z niewidzialnym, a odczuwalnym i świętym światem. Za to w przyszłym roku 2021 pojadę na Wszystkich Świętych do Polski. Jeśli nie wierzycie, to dlatego, że już was to pandemia przygniotła, i straciliście nadzieję. A przecież każda zaraza przechodzi, i ta też minie.