Niektóre wyrażenia lepiej brzmią po polsku, a niektóre zdecydowanie lepiej po angielsku.
Spadł śnieg. Pierwszy śnieg. Pierwsza burza śniegowa. Pierwsza zadymka. Pierwsze kłopoty z jazdą autem. Wiemy, że to nastąpi, ale łudzimy się, że nie, albo przynajmniej się odwlecze. A tu nie. Akurat nie. Zadzwoniła do mnie córka. Co słychać, co słychać? Nic, nic ciekawego.
A moja córka mi mówi, że jest w stanie ‘summer denial of winter’ – a tu śnieg, a tu zamieć. Pośmiałyśmy się z tego, bo ja też jestem w takim stanie. No w jakim? O ile ‘summer denial of winter’ trafnie oddaje emocje związane z pierwszym śniegiem, to polskie tłumaczenie ‘letnie zaprzeczenie zimy’ już nie ma tej finezji. Jest właściwie dość niezgrabnym i nienaturalnym konstruktem językowym. Wynika to nie tylko z języka, ale ma także podłoże kulturowe i obyczajowe.
W naszym obszarze, choć prawda jest jedna i objawiona, to dwutorowość myślenia i życia jest utrwalona historycznie przez lata zaborów, o potem potwierdzona przez ponad pół wieku komunizmu. Łatwiej było przeżyć, prowadząc dwa życia, to oficjalne, i to domowe, więc udajemy, że komunizmu (zimy) nie ma. W tym domowym był adwent, choinka, Boże Narodzenie, z prezentami od Dzieciątka, a w tym oficjalnym nie było nawet kolęd, tylko jakieś dziwne piosenki o dziadzie mrozie, który miał zastąpić Św. Mikołaja. Ten Dziadek Mróz przychodził w Nowy Rok, no bo tego to już się akurat nie dało zmienić, bo czas trzeba jakoś umownie dla porządku liczyć.
Dziadek Mróz i tak był lepszy od świętej gilotyny – tak, tak, takie święto wprowadziła rewolucja francuska. Zgilotynowano (czytaj zamordowano) setki tysięcy Francuzów. Nie tylko króla i jego rodzinę, arystokrację, księży, zakonników, siostry klasztorne, ale i zwykłych ludzi, szczególnie tych, którzy nie chcieli się wyrzec Chrystusa, i sprzeciwiających się nowym obyczajom i świętom. A potem gilotyna gilotynowała nawet tych co ją wymyślili, i od tego czasu mówi się, że żądza krwi rewolucji zjada swoje własne dzieci. Zniszczono i popalono tysiące kościołów i zakonów oraz innych obiektów kultu religijnego. Tylko człowiek bez pamięci, był dobrym materiałem na nowego człowieka. Skąd my to znamy? W czasach zawieruch rewolucyjnych i historycznych pory roku były niezmienne. Po prostu nic sobie nie robiły z wymysłów ludzkich, nawet takich samozwańców jak Robespierre w rewolucji francuskiej, czy Lenin w rosyjskiej.
Więc patrzę za okno, i bardzo mi się to nie podoba co widzę, choć muszę przyznać, że jest bardzo urokliwe. Pierwszy śnieg wycisza świat. Z cudownego krajobrazu zimowego (winter wonderland) jeszcze wyziera zieleń w tle. Ale to już tylko ostatnie podrygi. I nic mi to nie pomoże, że jeszcze letnio zaprzeczam zimie. I nic mi to nie pomoże, bo wygląda na to, że ten śnieg będzie leżał aż do maja. Pomoże mi odliczanie dni – to już dwa śniegowe dni mniej do maja. I spacery w zimowym krajobrazie. Także się oziębiło, minus 2. Ale pomyślcie, że te minus 2 w lutym to będzie bardzo łagodna pogoda, i będziemy mówić ‘Ale się ociepliło’. Więc nie marudźmy letnim zaprzeczeniem zimy, tylko weźmy się za bary z przeciwnościami pogody, bo mają one tak niewiele wspólnego z prawdziwymi przeciwnościami losu.
MichalinkaToronto@gmail.com
Toronto, 3-ci grudnia, 2020