Siostry i Bracia, nie potrafię ogarnąć tego wszystkiego, co wydarzyło się ponad 2000 lat temu. Tajemnica Objawienia Pańskiego jest tak absolutnie przekraczającym wszelkie horyzonty wydarzeniem, że jedynie wiara pomaga mi osobiście to wszystko zrozumieć.
Tam, w kraju Persów, Medów i Babilonii, mędrcy byli ludźmi najbardziej wykształconymi na ówczesne czasy: to byli nauczyciele, lekarze, kapłani, znawcy gwiazd i interpretatorzy snów. Byli specjalistami od nieba i ziemi. Mieszkali często na dworach królewskich i byli prawą ręką władców. To była naprawdę elita ówczesnego świata.
I oni wyruszyli w daleką drogę, aby oddać pokłon nieznanemu dla nich Bogu. Oni naprawdę widzieli gwiazdę. Widzieli ją na Wschodzie. Potem widzieli ją między Jerozolimą a Betlejem. Mędrcy nie wymyślili również Jerozolimy. Oni naprawdę tam byli. Nie wymyślili Heroda i arcykapłanów. Oni tam naprawdę mieszkali. Nie wymyślili nawet proroctwa Micheasza, bo ono czekało na nich ponad siedemset lat.
Dzisiaj mędrcami jesteśmy my. Wtapiamy się w ich orszak. Razem z nimi chcemy znaleźć Zbawiciela Świata. I jeśli należymy do niezliczonej rzeszy chrześcijan, którzy na każdym miejscu świata szukają Boga, to nie dlatego, że uciekamy przed rozumem. Bowiem za szatami i koronami mędrców, drobiazgami i kolędami jest przede wszystkim idea, jest mądrość, jest rozum, który pcha nas w stronę Prawdy.
Gdyby Kościół uciekał od rozumu, nigdy nie świętowałby Mędrców ze Wschodu. Nigdy nie znalazłby w nim miejsca Orygenes, Augustyn, Tomasz z Akwinu, Pascal czy Jan Paweł II.
Jeśli dziś idziemy jak mędrcy do Betlejem, to znaczy, że używamy najlepiej, jak można ludzkiego rozumu.
Jeśli my dzisiaj wchodzimy w orszak Trzech Króli, jeśli jako chrześcijanie szukamy Boga, to nie dlatego, że lubimy bajki, nie dlatego, że uciekamy od życia w stronę mitów, ale dlatego, że tysiące drobnych i większych znaków na niebie i na ziemi mówi nam, że za tym wszystkim musi naprawdę Ktoś być.
Jak gwiazda betlejemska pojawiają się i znikają cuda, ludzie odzyskują zdrowie w niewytłumaczalny sposób, ciała niektórych świętych nie chcą się rozkładać, grupa krwi ta sama z różnych eucharystycznych cudów, to tu to tam pojawiają się ludzie, którzy jak Matka Teresa z Kalkuty przyciągną do siebie tysiące takich, co życie i rodzinę poświęcą, bo spotkali Boga, a nawet sam Jezus czasem się objawia tak konkretnie, jak w Łagiewnikach i kto po ludzku wytłumaczy, że zwykła zakonnica siostra Faustyna ściąga dzisiaj miliony ludzi?
Jeśli dziś idziemy jak mędrcy do Betlejem, to znaczy, że mamy oczy i uszy otwarte na znaki, które Bóg delikatnie ustawia w historii świata i historii każdego człowieka.
A Bóg daje nam w dzisiejszych czasach ciągle znaki. I zależy tylko od nas czy je potrafimy czytać.
Dla mnie osobiście takim największym znakiem w ostatnim czasie było nawrócenie się anglikańskiego biskupa Gavin Ashenden. Zaledwie rok temu wspomniany anglikański biskup i były kapelan królowej Elżbiety II, nawrócił się na katolicyzm. Został uroczyście przyjęty do Kościoła katolickiego. W ten sposób były anglikanin idzie śladem innych słynnych anglikańskich duchownych: niedawno kanonizowanego Johna Henry’ego Newmana oraz Roberta Hugh Bensona.
Nawrócony biskup przyznał, że do Kościoła katolickiego doprowadziły go trzy główne prawdy.
Pierwszą była analiza objawień maryjnych. Badanie tej sprawy doprowadziły go do odkrycia i uznania objawień Najświętszej Maryi Panny oraz polegania na Różańcu w walce z metafizycznym złem.
Drugim czynnikiem było odkrycie cudów eucharystycznych i faktu, że są one tylko znane w Kościele katolickim, nie ma ani jednego cudu eucharystycznego w kościele anglikańskim.
Trzecim istotnym powodem nawrócenia biskupa Ashendena było Magisterium.
– Uświadomiłem sobie – mówi biskup – „że tylko Kościół katolicki, z powagą Magisterium, posiada integralność, dojrzałość teologiczną i duchową moc do obrony wiary, odnowy społeczeństwa i zbawienia dusz w pełni wiary”.
Siostry i Bracia, dziś jest wielki nasz dzień. Dziś decydujemy się ponownie na to, żeby należeć do orszaku Królów. Czyli dziś na nowo chcemy być mądrzy, czytać Boskie znaki, postawić Boga na pierwszym miejscu.
Pamiętajmy, że każdy kto nie żyje tak jak wierzy, zaczyna wierzyć tak jak żyje. Dlatego wielu ludzi ongiś nawet bardzo gorliwych w praktykowaniu wiary, zaczyna dziś wierzyć, że Pana Boga nie ma, że ze względu na ich romantyczną miłość cudzołóstwo nie jest już grzechem. Że Pan Bóg się do nich uśmiecha, jak w niedzielne przedpołudnie rodzinnie popychają koszyk w supermarkecie.
O ile można i trzeba mieć szacunek dla ludzi prawdziwie poszukujących prawdy, to dla tych, którzy poznaną prawdę zdradzili, odeszli od niej, pozostaje jedynie uczucie politowania.
O takich mówi Bóg w Apokalipsie: Bądź zimny albo gorący, ale jeśli jesteś letni to wypluję cię z moich ust…
Podsumowując, chcę powtórzyć, pokora pastuszków, czyli pokora grzesznika prowadzi do Boga. Wielka wiedza i mądrość Mędrców połączona z pasją szukania prawdy i z uczciwością intelektualną prowadzi do Boga – w myśl zasady sformułowanej przez Pascala: „Trochę wiedzy oddala od Boga. Dużo wiedzy sprowadza do Niego z powrotem”.
Ale brak zgody miedzy deklarowanymi przekonaniami a życiowym postępowaniem – co widać na przykładzie Heroda – doprowadza nas do owej letniości, a wcześniej czy później zabije w nas resztki wiary i miłości do Boga. Brońmy się przed takimi postawami, napiętnujmy je u innych, a jeśli pomimo napomnień nie chcą się nawrócić, unikajmy spotkania z takimi ludźmi.
Tak właśnie zrobili mądrzy przecież Królowie, którzy nie powrócili już na dwór Heroda, ale inną drogą udali się do ojczyzny.
Magowie z dzisiejszej Ewangelii są początkiem tej nieskończonej pielgrzymki, w czasie której składa się u stóp Chrystusa wszystko co najpiękniejsze na tej ziemi: złoto starochrześcijańskich mozaik, barwne światła witraży średniowiecznych katedr, tchnące uwielbieniem symfonie i oratoria czy też piękne swoją prostotą polskie bożonarodzeniowe kolędy.
Najpiękniejszym jednak naszym darem niech będą nasze czyste, pokorne, wdzięczne i wierne do końca serca. Amen.