Dzisiaj, 12 stycznia 2021 w warszawskim sądzie ruszył proces Kai Godek
o wolność mówienia prawdy. Niespodziewanie okazało się, że
jednocześnie jest to jej zakończenie.
Proces jeszcze dobrze się nie zaczął, a już się zakończył. Sąd uznał,
że 16 aktywistów, którzy pozwali Kaję Godek za słowa o
homoseksualistach nie może podawać się za urażonych, bo nie są w
stanie udowodnić, że wypowiedź ich bezpośrednio dotyczy.
Już na pierwszej rozprawie, 12 stycznia 2021 sąd zgodził się z
argumentacją obrońców Kai Godek, i orzekł, że powodowie nie mają
legitymacji czynnej, bo nie byli w stanie udowodnić, że wypowiedzi o
homoseksualistach bezpośrednio ich dotyczą.
W praktyce sąd ukrócił znaną taktykę organizacji LGBT, która polega na
deklarowaniu, że jest się homoseksualistą i wymuszaniu poprzez wyroki
sądowe zakazu krytyki samego zjawiska.
Powodowie utrzymywali, że byli zostali obrażeni w programie w
telewizji Polsat News, gdzie Kaja Godek wypowiadała się na temat
referendum aborcyjnego w Irlandii i protestowała przeciw określaniu
Irlandii jako kraju katolickiego. W kontekście homoseksualizmu padło
wtedy słowo “zboczenie”.
“Cieszę się nie tylko z faktu oddalenia pozwu, ale także z tego, że
kształtuje się właśnie dobre orzecznictwo zapobiegające wymuszaniu
poprawności politycznej w sądach przez ruch LGBT.” – powiedziała Kaja
Godek.
To kolejny wyrok po tym z maja zeszłego roku, w którym sąd podtrzymał
swobodę mówienia prawdy w stosunku do lobby homoseksualnego.
Zespół Prasowy Fundacji Życie i Rodzina