To było kilka lat temu. Moja najmłodsza latorośl wyjechała na studia do Australii. Już nie będę tego komentować, dlaczego nie bliżej. Dla opowieści o tym jak góra z górą się nie zejdą, a człowiek z człowiekiem tak, Australia, a nawet dalej, bo Tasmania są istotne. Po prostu nie wiem dlaczego pojechała, aż do Australii, a nie do Polski, albo nie do Europy. Przestałam już o takie rzeczy pytać wtedy kiedy moje inne dziecko pojechało na wymianę studencką ze swojej akademii sztuk pięknych (Ontario College of Art and Design) do Nowej Szkocji, a nie do Wenecji, ani nie do Chicago, ani nie do Polski. Ponoć ta szkoła w Nowej Szkocji w Halifaksie jest jedną z najlepszych na świecie. No więc ta najmłodsza córka pojechała do Australii i podczas swojego kilkudniowego wypadu do Tasmanii (bo to jest obieżyświat co na miejscu nie usiedzi i we wszystkie kąty musi zajrzeć) zaczepił ją starszawy pan i zaczął z nią rozmawiać. Powiedział, że bardzo jej przypomina jego dziewczynę z młodości, która była Polką. Moja córka ze zdziwieniem odparła, że ona właśnie jest Polką i że jej mama jest Polką. Na to pan powiedział, że ta jego dziewczyna była ze Śląska i studiowała w Krakowie. Moja córka odparła że jej mama też jest ze Śląska, i że studiowała w Krakowie, ale że ona sama urodziła się w Kanadzie. Po krótkiej jeszcze rozmowie drogi starszego pana i mojej córki się rozeszły. Moje dziecko było jednak na tyle zaintrygowane, że posłało mi maila, że jakiś starszawy pan ją podrywał w drodze na Tasmanię, wspominając swoją dawną miłość z Polski. I na tym historia mogłaby się skończyć. Ale się nie skończyła, bo na jednym z portali społecznościowych otrzymałam wiadomość z dziwnym tytułem ‘głos z przeszłości’.  Otwarłam i ku zdumieniu przeczytałam, że pewien chłopak (Węgier z Budapesztu), z którym faktycznie gdzieś tam kiedyś kręciłam (i to nawet bardzo) przez kilka lat odnalazł mnie. On przyjeżdżał do mnie do Krakowa, a ja z kolei do niego do Budapesztu. I to on właśnie  postanowił mnie odnaleźć po spotkaniu mojej córki. Wydawało mu się, że ta młoda dziewczyna przypomniała mu coś/kogoś dawno zapomnianego. I przypomniał sobie o pięknej dziewczynie sprzed lat. Po latach nie pamiętaliśmy już jak to się stało, że przestaliśmy się odwiedzać. To znaczy ja pamiętałam, takiego babora z końską szczęką, ale co mu będę wypominać? Potem jeszcze się kilkakrotnie spotkaliśmy w Warszawie, czy na jakieś mojej konferencji na Węgrzech. A potem jakoś tak każde poszło swoją drogą. Ja wyjechałam do męża do Kanady. Kiedy na Węgrzech się wszystko zaczęło sypać on wyjechał do Australii, a potem do Tasmanii. I to tyle. Obecnie wymieniamy sobie życzenia świąteczne, coś tam do siebie  skrobiemy, coś tam powspominamy. Chodziliśmy razem po górach w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech. Ale chyba jednak nie mamy ochoty się spotkać. Lepiej czasem zachować w pamięci obraz czegoś co minęło, niż rujnować go chorymi kolanami, plecami, czy złamaną ręką. Prawie na pewno mogę liczyć na walentynkowe życzenia zza oceanu. To też miłe. A to już za miesiąc mamy walentynki. Nie zapominajcie więc i wy, bo ludzie nie góry.             MichalinkaToronto@gmail.com

 




PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU