W niedzielę 11 lipca 1943 r. na Wołyniu ludobójcy z UPA zaatakowali 167 polskich kościołów, mordując dziesiątki księży i tysiące bezbronnych wiernych, modlących się na niedzielnych mszach św., to było apogeum mord upowców nazwane KRWAWĄ NIEDZIELĄ. W sumie w latach 1939 – 47, bandyci z OUN – UPA zamordowali ponad 150 tys. Polaków, wielu Żydów, Ormian, także sprawiedliwych Ukraińców, którzy ratując Polaków, wyrażali sprzeciw wobec nieludzkiej ideologii Stephana Bandery, Dmytro Doncowa, Romana Szuchewycza i innych zbrodniarzy wojennych, dziś bohaterów „wolnej Ukrainy”!
Początki ludobójstwa sięgają jesieni 1939 r., gdy na powracających do domów żołnierzy Wojska Polskiego czyhali po lasach – na Wołyniu i na Podolu, w Lubelskiem i na Podkarpaciu – ukraińscy „patrioci” z siekierami… Tymczasem matki modliły się i czekały na powrót swych synów z wojny. Bandyci byli przed wojną obywatelami RP, więc w świetle polskiego kodeksu karnego (1932 r.) należał im się za to sznur na bandyckiej szyi. Dziś na Ukrainie stawia się im pomniki. Są granice „polityki” i „przebaczenia”, których nie wolno nam przekroczyć!
9 lutego 1943r. to początek na pełną skalę najohydniejszych zbrodni, prowadzących do Krwawej Niedzieli. Tego dnia w 1943 r. bandyci z UPA napadli na polską wieś Paroślę w gminie Antonówka na Wołyniu. Mężczyzn, kobiety i dzieci związano, potem w nieludzki sposób, przy użyciu siekier i noży, mordowano. W zbrodni uczestniczyli sąsiedzi – rabusie z okolicznych wsi! Dobrze znali swe ofiary! Męczeńską śmiercią zginęło w Parośli 173 naszych rodaków.
Pomódlmy się dziś za nich i za wszystkie niewinne ofiary banderowskiego ludobójstwa i niemieckiego przyzwolenie na te zbrodnie. Niech „powstańcy” – dzieciobójcy, pozbawieni sumienia i ludzkich uczuć, będą przeklęci na wieki!
Szanowni Państwo, nie wątpliwie było to ludobójstwo, lecz dlaczego Władze RP w Londynie, a w szczególności Komenda Główna Armii Krajowej, nie udzieliła wsparcia ludności Wołynia. Co teraz napiszę, to dla jednych będzie szokiem, dla innych szarganiem świętości Komendy Głównej AK, a dla jeszcze innych zwykłym jątrzeniem i rozdrapywaniem ran. O narastającym konflikcie polsko – ukraińskim, ostrzegali Wołyniacy komendę Główną AK. Ostrzegali że będzie to konflikt siłowy. Ukraińcy brali wzory z Niemców, którym pomagali w oczyszczaniu terenu z ludności żydowskiej, i to na skalę masową.
Komenda Główna AK odmówiła pomocy Wołyniowi, bo tak sobie życzył Rząd RP w Londynie, wykonujący polecenia Winstona Churchilla. Wschodnią Polskę Anglicy oddali sowietom w negocjacjach jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, aby przeciągnąć Stalina do koalicji antyniemieckiej.
Jak wiemy Stalin wybrał Hitlera, i wspólnie podzielili się Polską we wrześniu 1939 r. A Anglicy i Francuzi złudnymi gwarancjami pchnęli nas pod czołgi niemieckie i sowieckie. To był pierwszy sygnał, że dla Anglików jesteśmy tylko odległą, zacofaną prowincją wschodniej Europy, a jeszcze łatwiej by było gdyby, te wszystkie kraje bałtyckie z Polską, były jedną plamą z napisem Rosja, obojętnie czy carska, czy bolszewicka. A nasz wspaniały Wódz Naczelny, Premier, Prezydent gen. Władysław Sikorski, (już tylko pozostało mu się ogłosić Prymasem Polski), co innego mówił Polakom w swych odezwach do Narodu „Tu mówi Londyn dobry wieczór Państwu… a co innego robił, ponieważ wykonywał polecenia W. Churchilla. Tak zaczął się nasz zjazd po równi pochyłej w dół. Gwoździem do naszej trumny, był „rzekomo wybór” na nowego Premiera Rządu RP w Londynie Stanisława Mikołajczyka. Człowiek ten został zarekomendowany przez Józefa Retingera, tego samego który rekomendował gen. W. Sikorskiego Anglikom w 1939 r.
Pamiętajmy że Józef. Retinger był „wielkim przyjacielem gen. W. Sikorskiego” wszędzie z nim podróżował, lecz wyjątkowym trafem nie był obecny z gen. W. Sikorskim w fatalnym locie nad Gibraltarem, gdzie wszyscy giną za wyjątkiem czeskiego pilota. Nowym Premierem RP w Londynie zostaje Stanisław Mikołajczyk, oczywiście rekomendowany Anglikom przez Józefa Retingera.
S. Mikołajczyk był wielkim zwolennikiem Akcji Burza i Powstania Warszawskiego, a przeciwnikiem udzielenia wsparcia wyżynanym na Wołyniu Polakom przez banderowców. Uzasadniał to, że co by pomyśleli o nas Anglicy, którzy oczekują od nas pełnego wysiłku walki z Niemcami, a nie zaangażowania w jakieś lokalne zamieszki. Stanisław Mikołajczyk, nazywany był przez Józefa Mackiewicz, Mikołaj Mikołajewicz Mikołajczyk i był kawalerem orderu jałtańskiego.
Po wojnie w historii był to temat tabu, a jeśli już to w kontekście, że to byli Zabugowcy, i nawzajem się mordowali z Ukraińcami. Tak dotrwaliśmy do III RP. I dziś dzięki nie jakimś zabugowcom, lecz autentycznym Wołyniakom, którzy przeżyli horror tamtych dni, możemy to zrekonstruować w pewną całość. Wielki wkład w upamiętnienie i upowszechnianie wiedzy o tych tragicznych dniach ma ks. Tadeusz Isakowicz – Zalewski, dr. Ewa Kurek, śp. Witold Poliszczuk, Państwo Siemaszkowie, Lucyna Kulińska…
Kupiłem książki Piotra Zychowicza pt. WOŁYŃ ZDRADZONY. Jest to lektura wstrząsająca. Jedną z książek przekazałem Pani Władysławie Poliszczuk, aby zasięgnąć opinii od naocznego światka tamtych wydarzeń. W 1943 r. Pani miała 11 lat. Opinia Pani Poliszczuk na temat książki, była prosta, tak było. Pani W. Poliszczuk dziękuje Piotrowi Zychowiczowi za tę publikację.
Państwo Poliszczuk jak pamiętam, w latach osiemdziesiątych emigrowali do Kanady. Pan jest pochodzenia ukraińskiego a Pani Władysława Polka. Pan Poliszczuk dopiero w Kanadzie poznał i z pomocą żony opisał mordy banderowców na bezbronnej ludności polskiej, wydając szereg publikacji historycznych. Jedną z nich jest GORZKA PRAWDA.
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego
„Orzeł Strzelecki” w Kanadzie
Komendant Grzegorz Waśniewski