Wywożenie Polaków “na Sybir” do gułagów sowieckich nie skończyło się wraz z II wojną światową, również powroty z “Nieludzkiej ziemi” trwały jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. Janusz Niemczyk opowiada o historiach zasłyszanych w Polsce. w lutym obchodzimy kolejną rocznicę rozpoczęcia przez władze sowieckie wywózek Polaków na wschód ZSRS.

Andrzej Kumor: Wywieziono z Polski ludzi którzy mogli kraj odbudowywać, ludzi wielu użytecznych zawodów, nawet chłopów tak zwanych kułaków, ale też przede wszystkim wywieziona leśniczych, osadników wojskowych, nauczycieli, lekarzy; ludzi, którzy cokolwiek potrafili robić, a byli zagrożeniem dla ówczesnego państwa sowieckiego.

Ci ludzie częściowo zostali wyprowadzeni niczym przez Mojżesza przez generała Andersa, utworzyli II Korpus ,utworzyli armię Polską ale też bardzo wielu z nich zostało na nieludzkiej ziemi.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Pan, panie Januszu zna bardzo wielu przykładów takich ludzi którzy przyjeżdżali do Polski już w latach PRL-u, w latach sześćdziesiątych.

Janusz Niemczyk: Spotkaliśmy się tutaj przed pomnikiem Sybiraka, dlatego że 10 lutego przypada rocznica  pierwszych wywózek Polaków z terenów wschodnich na Syberię.

Pochodzę z Jeleniej Góry, nie urodziłem się w Jeleniej Górze, ale większość życia spędziłem w tym mieście i kiedy pracowałem dla Duszpasterstwa Ludzi Pracy, sprzedawałem książki w kościele między mszami, przychodzili  ludzie, którzy kupowali je, często żeby  wysłać do rodzin czy znajomych na Ukrainę, na Białoruś. I oni opowiadali.

To była taka charakterystyczna rzecz, że pierwsze pytanie zawsze było o to skąd pan jest? Gdy słyszeli że ktoś jest ze wschodu czy ma rodzinę ze wschodu to wtedy się otwierali, a jak słyszeli, że ktoś urodził się nie na wschodnich terenach Polski tylko w centralnej Polsce, to oni z nim nie rozmawiali dlatego że to była inna perspektywa.

Ludzie z poznańskiego, z łódzkiego ze Śląska z warszawskiego, oni nie rozumieli w ogóle co się wydarzyło na terenach wschodnich.

Bardzo wiele osób opowiadało mi swoje historie życiowe. W ogóle na Dolnym Śląsku to była mieszanina ludzi w znakomitej większości właśnie z terenów wschodnich; w tym bardzo wielu wywiezionych na Syberię, którzy mieli rodzinę wywiezioną, albo którzy przyjechali po 1956 roku.

Wszyscy myślą, że powracający ze Związku Radzieckiego przyjechali zaraz po II wojnie światowej w 45 46, 47 roku.

AK: Taki wizerunek ukuła propaganda komunistyczna filmy w rodzaju „Sami swoi”.

JN: Trzeba powiedzieć o następnym niuansie, że w okresie odwilży w Polsce czyli po 56. roku  ukazało się dużo artykułów i książek w których pisano o tym okresie, i w tym czasie oficjalna liczba wywiezionych oscylowała wokół 1.8 mln, z czego 1/3 zmarła z głodu wycieńczenia lub została zabita na terenie Rosji.

Oczywiście z tych 1,8 mln nie wszyscy byli Polakami, cześć była Żydów i nieduża część bogatych Ukraińców i Białorusinów. Mówię o tym dlatego, że teraz pojawiają się ciągle publikacje zmniejszające tę liczbę i to do tego stopnia że utytułowani profesorowie twierdzą, iż liczba wywiezionych Polaków oscyluje wokół 220 tys. – 250 tys.

AK: To jest osobny temat dlaczego tak się dzieje i dlaczego ta martyrologia jest  pomniejszana w dzisiejszych czasach, ale myślę, że najważniejsze, abyśmy pamiętali o tych wszystkich świadectwach jednostkowych, o tych losach rodzin, aby to weszło do pamięci naszego narodu, aby to była część naszej tożsamości. Bo był straszny los; Polacy wywiezieni zostali do bardzo wielu rejonów Związku Radzieckiego.

JN: Wracając do roku 1956, znam kilka takich świadectw, ale  ojciec mojego serdecznego przyjaciela mając 17 lat był w Armii Krajowej i brał udział w operacji Ostra Brama, Rosjanie tam ich zgarnęli, dostał wyrok 15 lat i został wywieziony do kopalni do Magadanu, to jest nad Oceanem Spokojnym po drugiej stronie Sachalinu.

W 1956 roku Gomułka podpisał z Chruszczowem umowę o repatriacji tych ludzi. Trik polegał na tym  że tym ludziom podsuwano wcześniej dokumenty sowieckie, że są obywatelami Związku Radzieckiego i ci nie mieli prawa powrotu, druga sztuczka polegała na tym, że Rosjanie nie wypuszczali mężczyzn.

Jego tato, ponieważ to już był taki okres rozluźnienia i ci więźniowie mogli wychodzić, a poza tym jego ojciec szył dla enkawudzistów dla ich rodzin ubrania i bo on w Wilnie był uczniem krawiectwa; więc niedaleko był obóz kobiet i Rosjanie choć mężczyzn nie puszczali, ale puszczali małżeństwa polskie, czyli małżeństwo więc on się tam ożenił i w ciągu miesiąca dostali pozwolenie żeby wyjechać.

Wtedy w Rosji brakowało mężczyzn, a wiadomo że jak Rosjanka wyszła za mąż za Polaka, to ona wychowuje dzieci. Wielu mężczyzn zostało.

Tutaj w Kanadzie spotkałem Ukraińca, który mi mówił, że pracował w 1968 roku w kopalni na Kołymie i byli tam jeszcze Polacy, których nie wypuszczono.

AK: Druga rzecz jest taka, że my wywózki kojarzymy z czasem wojny  obchodziliśmy niedawno rocznicę zajęcia terenów wschodnich i teraz wywózek z terenów wschodnich Rzeczpospolitej zajętych przez Związek Radziecki po 39. roku, ale do gułagów na wschód Rosji trafiali Polacy również po wojnie, również w latach czterdziestych nawet w na początku lat 50. To są historie nieopisane, dlatego tak ważne jest żebyśmy je opisywali w naszych rodzinach, żebyśmy wychodzili z tymi świadectwami na światło dzienne.

JN: Znam osobiście osobę, mój nauczyciel rosyjskiego,  jego ojciec był działaczem PSL w Kazimierzu nad Wisłą i Rosjanie wywieźli ich wszystkich całą rodzinę do Rosji. On tam skończył studia właśnie języka rosyjskiego i dlatego został  nauczycielem rosyjskiego i wrócili dopiero siedzieć 1956 roku do Polski. On mi o tym opowiedział.

Tak że w Jeleniej Górze było tych ludzi bardzo dużo w ogóle.

W latach osiemdziesiątych, kiedy ukazały się te publikacje liczba  tych, którzy wrócili ze Związku Radzieckiego oscyluje między 200 a 300 000. To są oficjalne dane z tego okresu, ale jeszcze wracały osoby, które wzięły tzw. paszport rosyjski czyli ci, którzy zgodzili się na przyjęcie w obywatelstwa; zostało to wymuszone tym, że poprawią im się warunki, że przeżyją. I tu spotykamy osoby, które jeszcze w latach siedemdziesiątych wracały dlatego że część rodziny była Polsce, pisali ponaglenia, w końcu na początku lat siedemdziesiątych pozwolono im wrócić. Często po to, żeby tylko umrzeć w Polsce.

AK: – Dotykamy kolejnej sprawy, że Polska tym wszystkim ludziom jest wina obywatelstwo, jest wina paszporty, a nie żadne Karty Polaka, że ci ludzie powinni być repatriowani wiele wiele lat temu, choćby po to, żeby móc umrzeć w Polsce, co często było ich marzeniem.

My jesteśmy jednym narodem również ponad tamtą wschodnią granicą i winni jesteśmy solidarność narodową tym wszystkim, którzy tam dokonali swojego żywota, powinniśmy pamiętać o ich grobach, o ich losach, a ich historia powinna być częścią polskiej historii, którą uczy się w szkołach.

Dlatego zachęcamy żeby tę historię spisywać. Oczywiście Goniec jest otwarty, jeśli chodzi o publikowanie, zapraszamy. A tym wszystkim bohaterom Nieludzkiej Ziemi winniśmy chociaż od czasu do czasu zapalenie tutaj znicza przed tym pomnikiem, który szczęśliwie się stało, udało się tutaj wznieść.

Mamy Pomnik Katyński, Pomnik Smoleński, ale tutaj właśnie trochę na zachód od nich, jest pomnik Sybiraków. Pamiętajmy o naszej własnej historii, bo to jest część nas samych.

JN: Na koniec chciałem jeszcze powiedzieć że jeśli są profesorowie z tytułami profesora nadanymi przez prezydenta RP; uważam, że jeśli chodzi właśnie o profesorów socjologii historii, nauk politycznych, oni powinni tak jak sędziowie składać oświadczenia majątkowe.

Dlatego że podejrzewam że część z tych ludzi dorabia sobie poprzez publikację…

AK: Panie Januszu, to jest osobny temat bo granty kupują odpowiednie publikacje.

JN: Chodzę po YouTubie i na przykład, jeżeli ktoś zrobi na YouTubie program  historyczny, cytuje profesora,  na przykład z uniwersytetu wrocławskiego który mówi że liczba wywiezionych z Polski to było 200 – 220 tys. później ten człowiek, który to zrobił  jest cytowany – powiedzmy – przez rosyjską stację telewizyjną, a później naukowcy rosyjscy powołują się na te opinie. I tu jest cały problem.

AK: Chodzi o troskę o polską politykę historyczną, , żeby Polska finansowała badania historyczne, publikacje, bo jeżeli inni je finansuje to właśnie mamy taki efekt.

JN: Oficjalne statystyki są takie, że około 30% tych wywiezionych nie wróciło do Polski, czyli zmarłych z głodu, z wycieńczenia, zostali zamordowani. Rosjanie bardzo sprytnie mordowali ludzi. Na przykład, mojego taty bliski znajomy został zabity w ten sposób, że wyszedł z ziemianki do ziemianki kolegi na papierosa i NKWD wpadło na kontrolę. Wyprowadzili go i oblali w zimie wiadrem wody, kazali mu tam stać godzinę. Wrócił dostał zapalenia płuc i w ciągu paru dni zmarł.

I to był taki sposób zabijania, że niby zmarli z przyczyn naturalnych, lekarz wypisał świadectwo zgonu na zapalenie płuc.

Jeśli byli rozstrzeliwani, to robiono to w ten sposób, że włączano silnik traktora i wtedy było już było wiadomo że były rozstrzeliwania.

AK: Niesamowite historie, które powinny być świadectwem zapisanym, świadectwem opowiedzianym ,które powinny być częścią kanonu historii Polski.

Rozmawiali Janusz Niemczyk i Andrzej Kumor