Pielęgniarka Jessica Faraone wróciła 4 marca do Toronto po miesiącu spędzonym w Tanzanii. Była tam wolontariuszką w klinice.
O jej powrocie zrobiło się głośno w mediach spolecznościowych po tym, jak na lotnisku Pearsona pokłóciła się z funkcjonariuszami służb granicznych. Odmówiła noszenia maski i poddania się testowi na COVID-19. Nie zgodziła się tez na obowiązkową trzydniową kwarantannę w hotelu. Stwierdziła, że nie musi się do tego stosować, ponieważ jest obywatelką Kanady. Na filmie zamieszczonym na Instagramie słychać, jak mówi urzędnikom, że jest pracownikiem “pierwszej linii”. Później opowiada, że po prostu wyszła z lotniska i pojechała do domu.
Faraone była w Tanzanii w klinice medycznej, na rzecz której rozpoczęła zbiórkę pieniędzy przez GoFundMe. W zeszłym miesiącu BBC podawało, że rząd Tanzanii twierdzi, iż w kraju nie ma żadnych przypadków COVID-19 i nie planuje szczepień. Rząd Wielkiej Brytanii zakazał przyjmowania podróżnych z Tanzanii, a amerykańskie Centrum Kontroli Chorób wydało ostrzeżenie przed podróżowaniem w tamte strony. Liderzy religijni w Tanzanii apelowali jednak do mieszkańców kraju, by używali maseczek i przestrzegali zasad bezpieczeństwa tłumacząc, że zwiększyła się liczba pogrzebów.
Faraone w swoich wpisach w mediach społecznościowych twierdzi, że COVID-19 nie jest tak groźny jak myśleliśmy na początku. Zwraca tez uwagę na śmierć 73-letniego mężczyzny po przyjęciu szczepionki.
Registered Nurses Association of Ontario (RNAO) wydało oświadczenie, w którym pisze, że zachowanie i wypowiedzi Faraone są obraźliwe i nieprofesjonalne, podważa zaufanie społeczne do zawodu pielęgniarki. Jeśli Faraone jest pielęgniarką wykonująca swój zawód w Ontario, to College of Nurses of Ontario powinien zająć się jej sprawą w należyty sposób.
Przed wyjazdem Faraone była zatrudniona w gabinecie chirurga plastycznego. Pracowała też w domu opieki.