Ach, jak to miło wiedzieć, że to, czego człowiek doświadczył i nauczył się w latach szczenięcych jednak do czegoś się jeszcze przydaje. Mam na myśli doświadczenie… cenzury.

        Oczywiście, do żadnej rzeki „nie wchodzi się dwa razy” więc w dzisiejszym świecie cenzura ma nowe, nowoczesne, cyfrowe oblicze sztucznej inteligencji, a nie jakiegoś pana Ziutka z Mysiej 5 .

        Oto, raz po raz, przy moich wpisach w mediach społecznościowych pojawiają się uwagi, że to tzw. fake newsy – cenzor sprawdził i ostrzega…

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Nie wiem kto, gdzie i jak to sprawdza, ale muszą to być nieźli specjaliści; ostatnio za takiego fejk newsa uznano informację fotograficzną, że rok temu drewno na taras kosztowało o wiele mniej niż dzisiaj. Fejsbukowy cenzor powołując się… na AP, napisał przy tym wpisie że nieprawdą jest jakoby sklejka (plywood)  podrożała w rezultacie pandemii (w informacji nie ma wzmianki o pandemii), a „jest to rezultat popytu związanego z powszechnym zabijaniem sklejką okien na czas protestów ulicznych”…

        Wprowadziło mnie to w szczere zdumienie, bo akurat moja informacja nie odnosiła się do Stanów Zjednoczonych, lecz do Kanady,  a więc raczej tutaj szczęśliwie niewiele mieliśmy okazji do zabijania okien…

        Po drugie zaś, moja informacja mówiła o drewnie na budowę tarasu, a nie o sklejce, bo jeszcze na razie tarasy ze sklejki raczej nie są zbijane, czyli popularnie mówiąc, co ma piernik do wiatraka?

        Wpis mój został opatrzony metką  fake news no i  ograniczony w rozpowszechnianiu.

        Wygląda więc na to, że do fejsbuka przeniosła się… redakcja Radia Erewań!

        Młodszym Czytelnikom przypomnę, że była to rozgłośnia funkcjonująca wyłącznie w dowcipach o komunistycznej propagandzie, jako taki ówczesny komunistyczny fact-checker.

         Dowcipy zazwyczaj dotyczyły odpowiedzi Radia Erewań na pytania słuchaczy, które zaczynały się od „czy to prawda”?

        Na przykład: „czy to prawda, że na placu Czerwonym rozdają samochody?” Radio Erewan odpowiada: tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery, nie na placu Czerwonym, tylko w okolicach Dworca Warszawskiego i nie rozdają tylko kradną”.

        Jak widać, jest to odpowiedź zupełnie, jak fact-check do mojego wpisu!

        Inne krążące po PRL-u dowcipy  na temat rzeczonego radia to, na przykład: „Czy jest wyjście z sytuacji bez wyjścia?” Radio Erewań odpowiada: nie poruszamy problematyki gospodarczej”.

        Dowcipy dotyczyły także języka ówczesnej propagandy komunistycznej m.in. o tym, jak to armia ZSRS walczy o pokój do ostatniego naboju. Kombinacje te są również rozpoznawalne i w naszym tutejszym przekazie, bo „propaganda wiecznie żywa jest”. A  jej klisze funkcjonują pod każdą szerokością geograficzną…

        Oto przykład innego dowcipu: „Radio Erewań podaje (było to w czasach incydentów granicznych między ZSRS a ChRL): Grupa komunistów chińskich zaatakowała pracujący w polu radziecki traktor. Traktor odpowiedział celnym ogniem rakietowym, po czym odleciał w kierunku Moskwy. Ministerstwo Rolnictwa ostrzega chińskich towarzyszy, że jeśli incydenty się powtórzą, na pola zostaną wysłane kombajny…

        Czy są Państwo w stanie wytłumaczyć dzieciom ten dowcip? No właśnie, trzeba trochę żyć w oparach absurdu, by to łapać.

        My, ludzie biegli w czytaniu kodów sowieckiego systemu czujemy się w dzisiejszym świecie, jak pączki w maśle.

        Oto, czytam z kilku źródeł, że pewien młody mężczyzna walczy o życie w szpitalu, gdzie przybył ponieważ potrzebuje tlenu; ilustracją do tego jest jego zdjęcie w masce chirurgicznej, która jak wiadomo niezbyt sprzyja natlenieniu.

        Na dodatek delikwent opowiada obszernie jaka to ciężka sytuacja panuje w placówce i że zwożą do niej ludzi z daleka.

        Oczywiście każdy „walczący o życie pacjent” ma wiadomości wprost od dyrektora szpitala…                   

        Mamy też, na przykład, oświadczenie kanadyjskiej komisji do spraw szczepionek, że najlepiej szczepić się szczepionkami Pfizera i Moderny, chyba, że nam się bardzo spieszy.

        Wiele razy wcześniej zapewniano nas, że owa komisja składa się z najbardziej oświeconych ekspertów, którzy kierują się w swych decyzjach samą  ścisłą nauką… Science, Panie kochany tylko science.

        Na to wychodzi nasz główny premier federalny i mówi, że wszystkie szczepionki są jednakowo bezpieczne. Skąd on to wie?

        Na pewno zapytał Radia Erewań i tam w prostych, żołnierskich słowach otrzymał wyjaśnienie…

•••

        Wyczytałem w kronikach ludzi zmarłych, że w Polsce umarł Bronisław Cieślak, który w pamięci wielu niegdyś młodych osób wyrżnął się jako sprytny milicjant, bohater serialu telewizyjnego „07 zgłoś się”. Serial nakręcony w czasach późnego Gierka miał ocieplić wizerunek milicjanta ochłodzony przez radomskie „ścieżki zdrowia” i poprawić opinię ulicy o sprawności intelektualnej adeptów tego zawodu.

        Serial  był przykładem propagandy „sączonej”, takiej tylko „sugerującej”, gdzie w charakterze szwarccharakterów występowały osoby pochodzące z grup władzy ludowej niemiłych, ale nie to, żeby je od razy palcem wytykano…

        Porucznik Borewicz, bo pod takim nom de guerre występował dziennikarz z zawodu Bronisław Cieślak, był człowiekiem nowoczesnym, praktycznym, seksownym, puszczającym do widza porozumiewawczo oko i wpisującym się w gierkowską propagandę sukcesu.

        Ja natomiast porucznika Borewicza znałem z widzenia ponieważ Bronisław Cieślak często wyprowadzał dwa psy, a mieszkał w klatce A naszego bloku; my mieszkaliśmy w klatce B, gdzie notabene na trzecim piętrze mieszkał  inny dziennikarz; nieżyjący już dzisiaj Andrzej Urbańczyk, który nieszczęśliwie zachłysnął się wodą w 2001 roku i utonął w Grecji.

        Pamiętam, że gdy w drugi dzień stanu wojennego jechaliśmy windą z Andrzejem Urbańczykiem plotkując kogo z bloku zatrzymali, moja Mama powiedziała, że ktoś  mówił, że Cieślaka, na co Urbańczyk z uśmiechem odparł, nie, no przecież swoich nie biorą…

        Niech im wszystkim ziemia lekką będzie, a czekając na swoją kolej nie bójmy się korzystać z życia, śmiejąc się współczesnym redaktorom Radia Erewań prosto w nos.

        My przecież ich wszystkich znamy.

Andrzej Kumor