1/6 w holenderskich gmin używa fałszywych kont do śledzenia swoich mieszkańców w mediach społecznościowych. Badania w tej sprawie przedstawiły we wtorek NHL Stenden University i University of Groningen. Eksperci mówią o zagrożeniu praworządności.

W zeszłym miesiącu holenderscy użytkownicy Facebooka dowiedzieli się, że ich dane osobowe wyciekły , teraz dowiadują się kolejnych rewelacji . Okazuje się, że holenderskie gminy monitorują obywateli na dużą skalę za pośrednictwem mediów społecznościowych. Robią to, nielegalnie używając fałszywych kont.

Tak wynika z badań przeprowadzonych przez NHL Stenden University of Applied Sciences i University of Groningen. Okazało się, że prawie jedna na sześć gmin używa fałszywych kont w mediach społecznościowych do monitorowania obywateli w Holandii.

Gminy utworzyły fałszywe konta w mediach społecznościowych, aby wejść na grupy na Facebooku pod fałszywymi nazwiskami. Miało to często na celu uzyskanie wglądu w możliwe demonstracje i protesty. Urzędnicy używali również tych fałszywych kont do monitorowania zarobków na Marktplaats, do prób identyfikacji oszustw związanych z pomocą społeczną, a także do przeglądania historii lotów osób ubiegających się o azyl.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Tymczasem są to metody, z których może korzystać tylko policja lub tajne służby. Ponad połowa ze 156 holenderskich gmin, z którymi przeprowadzono wywiady, nie wiedziała, jakie przepisy dotyczące prywatności mają do nich zastosowanie.

Holenderski Krajowy Koordynator ds. Zwalczania Terroryzmu i Bezpieczeństwa (NCTV) również od lat śledzi polityków, działaczy lewicowych i prawicowych oraz przywódców religijnych, używając fałszywych kont, poinformowała w piątek krajowa gazeta NRC. Tymczasem w przeciwieństwie do policji czy tajnych służb koordynator nie ma uprawnień do śledzenia osób w Internecie.

Tak zwane „cotygodniowe raporty” dotyczące niektórych osób zostały przesłane do gmin, policji, Generalnej Służby Wywiadu i Bezpieczeństwa (AIVD) oraz zagranicznych służb bezpieczeństwa. Miałoby to miejsce kilkakrotnie m.in. w przypadku osoby duchownej z Almere.

A jakie praktyki mamy w Kanadzie, możemy się tylko domyślać…