Gdy 22-letnia Meleah Bennett jesienią ubiegłego roku zaczęła szukać mieszkania do wynajęcia w Toronto, miała nadzieję, że wykorzysta chwilowy spadek cen czynszów. Bennett przez kilka miesięcy w czasie pandemii mieszkała z rodzicami. W listopadzie wynajęła jednosypialniowe mieszkanie we wschodniej części Toronto niedaleko stacji metra za 1200 dol. miesięcznie. Rok wcześniej za podobne musiałaby płacić 2000, wynika z analiz portalu Rentals.ca.
Eksperci od rynku nieruchomości potwierdzają, że czas korzystnych cen dla lokatorów powoli się kończy. Młodzi ludzie, którzy na parę miesięcy wrócili do domów rodzinnych, znów zaczynają przeprowadzać się do miasta, Kanadyjczycy się szczepią i tęsknią za normalnością. Paul Danison z Rentals.ca zauważa, że dołek cenowy w dużych miastach mamy już za sobą. Do 2022 roku wrócimy do stawek sprzed pandemii. Na razie jednak można znaleźć coś korzystnego, a właściciele nieruchomości w centrach miast wabią lokatorów np. zwolnieniami z płacenia czynszu, bezpłatnym parkingiem lub kartami podarunkowymi. Więc jeśli ktoś szuka nowego lokum, to powinien korzystać, póki czas, mówi Danison.
Bennett dodaje, że spadek cen czynszów nie oznacza, że znalezienie mieszkania było łatwe. W jej przypadku zajęło dwa miesiące, a konkurencja była spora.
Z raportu Rentals.ca za kwiecień wynika, że w ubiegłym miesiącu przeciętna cena mieszkania dwusypialniowego w Toronto wzrosła o 1,5 proc. w porównaniu w marcem. Wciąż jednak była o 10,4 proc. niższa niż w kwietniu 2020. W innych miastach jest podobnie. Czynsz za mieszkanie jednosypialniowe z miesiąca na miesiąc wzrósł o 3 proc. w Ottawie i o 4,1 proc. w Montrealu.
Jedynie w Vancouver ceny są bardziej wyrównane. Eksperci twierdzą jednak, że tam również wkrótce zaczną rosnąć. Impulsem dla wzrostu mogą być akcje rekrutacji pracowników przez takie firmy jak Amazon. Póki co widać, że liczba wolnych mieszkań do wynajęcia zaczyna maleć.