Grupa G7 zaproponowała w sobotę próbę przeciwdziałania rosnącym wpływom Chin, oferując krajom rozwijającym się plan inwestycji w infrastruktury, który mógłby konkurować z wartą wiele bilionów dolarów inicjatywą „Pasa and Drogi” prezydenta Xi Jinpinga.

G7 szuka spójnej odpowiedzi na rosnącą asertywność Xi po gwałtownym wzroście gospodarczym i militarnym Chin w ciągu ostatnich 40 lat.

Prezydent USA Joe Biden i inni przywódcy G7 mają nadzieję, że ich plan, znany jako inicjatywa Build Back Better World (B3W), zapewni przejrzyste partnerstwo infrastrukturalne  krajom rozwijającym się

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

„Nie chodzi tylko o konfrontację lub walkę z Chinami” – stwierdził wysoki rangą urzędnik administracji Bidena. „Ale do tej pory nie oferowaliśmy pozytywnej alternatywy, która odzwierciedlałaby nasze wartości, nasze standardy i nasz sposób prowadzenia działalności”.

Grupa G7 i jej sojusznicy wykorzystają tę inicjatywę do zmobilizowania kapitału sektora prywatnego w obszarach takich jak klimat, zdrowie i bezpieczeństwo zdrowotne, technologia cyfrowa oraz równość płci   informuje Biały Dom.

Nie było od razu jasne, jak dokładnie ten plan będzie działał ani ile kapitału ostatecznie się przeznaczy.

Chiński program Belt and Road Initiative (BRI), który Xi uruchomił w 2013 r., obejmuje inicjatywy rozwojowe i inwestycyjne, które rozciągają się od Azji po Europę i poza nią.

Ponad 100 krajów podpisało umowy z Chinami o współpracy w projektach BRI, takich jak koleje, porty, autostrady i inna infrastruktura.

Liderzy G7 – Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Francja i Japonia – chcą wykorzystać swoje spotkanie w nadmorskim kurorcie Carbis Bay, aby pokazać światu, że najbogatsze demokracje mogą zaoferować alternatywę dla rosnącej siły Chin.

Odrodzenie się Chin jako wiodącej potęgi światowej jest uważane za jedno z najważniejszych wydarzeń geopolitycznych ostatnich czasów, obok upadku Związku Radzieckiego w 1991 r., który zakończył zimną wojnę.

Chiny w 1979 r. miały gospodarkę mniejszą niż włoska, ale po otwarciu na inwestycje zagraniczne i wprowadzeniu reform rynkowych stały się drugą co do wielkości gospodarką na świecie i światowym liderem w zakresie szeregu nowych technologii.

 

Częścią nowego planu jest również przekonanie społeczeństw krajów wysoko rozwiniętych o konieczności zaciskania pasa i ograniczenia konsumpcji. Temat porusza również obecna na pierwszej linii globalistycznego frontu polska “Gazeta Wyborcza”

– Powinniśmy zacząć się zmniejszać! Mniejsi ludzie potrzebują mniej jedzenia, mniejszych ubrań, mniejszych mieszkań, mniejszych mebli i mniejszych samochodów – pisze Przemysław Urbańczyk na łamach „Gazety Wyborczej”.

Samoredukcja populacyjna” powinna zmienić politykę prorodzinną na depopulacyjną również w Polsce

Urbańczyk pisze, że gdyby zmniejszono radykalnie zużycie energii na jednego człowieka, to pozwoliłoby to „upchnąć na Ziemi o wiele większą populację bez obawy przed jej zadeptaniem”. Jak przekonuje, zmniejszyłyby się wtedy m.in. jednostkowe koszty wyżywienia, ubrania, mieszkania i grzebania zwłok. Stwierdza, że możemy świadomie zminimalizować naszą konsumpcję w myśl zasady „miej mniej”.

Postulowanym rozwiązaniem jest drastyczne zwiększenie podatków,  podatkowaniu mogłoby podlegać „więcej niż jedno mieszkanie na rodzinę, więcej niż jeden samochód, więcej niż jeden telewizor”.

„Ekskluzywne produkty (łącznie z wyszukanym jedzeniem) powinny mieć wybitnie ekskluzywne ceny” – dodaje

Inna propozycja Urbańczyka to „mniej niezasłużonego uprzywilejowania”, zgodnie z którą należałoby nałożyć wysoki podatek na dziedziczony majątek. Ma to powstrzymać „postępującą koncentrację kapitału, która predestynuje los niektórych ludzi już w momencie urodzenia bez względu na ich zdolności”.

Wreszcie – twierdzi autor tekstu opublikowanego w „GW” – powinno być mniej utwardzonych powierzchni. „Trzeba nie tylko zatrzymać asfaltowanie i betonowanie coraz większych powierzchni Ziemi, ale zacząć ją uwalniać od tej skorupy, zastępując ją choćby lasami” – pisze.