Rarytas jeszcze w PRL-u, i rarytas tu, w Kanadzie. Zakupione w Costco, w dużej ilości, bo w Costco można kupować tylko całymi wagonami. Sezame snaps. Sprowadzane z Polski przez AP Distribution z Mississauga, Paweł Celiński widnieje na publicznych danych korporacyjnych. Każdy może to sobie sprawdzić. Chciałam tam nawet zadzwonić, i zapytać, czy te sezamki w Costco to są od Wedla? Takie jakieś bladawe, a te od Wedla były takie ciemniejsze, widać sezam bardziej zrumieniony.
Mój kumpel z kapeli szantowej kiedyś opowiadał jak zrobić sezamki. A ten wiadomo, jest nie tylko zdolnym muzykiem, ale i wspaniałym kucharzem, no po prostu palce lizać jak już coś przyrządzi. Nie bardzo go słuchałam o tych sezamkach, bo mi się akordy gitarowe myliły. Ale przypomniałam o tym sobie, kiedy pałaszowałam całe opakowanko sezamków. Zgooglowałam sezamki i faktycznie wyskoczyło wiele przepisów. Miał rację ten mój kumpel muzykant oraz wyśmienity kucharz, łatwo zrobić. A skąd się u nas w Polsce wzięły? Nie do końca wiadomo. Wiadomo, że sezam był sprowadzany w ramach sklepów bławatnych, cynamonowych, korzennych, albo kolonialnych. W małym miasteczku w Wielkopolsce przed wojną był tam sklep korzenny i kolonialny. Korzenny miał wszystkie zioła i przyprawy lokalne, a kolonialny przyprawy zagraniczne, takie jak cynamon, kurkuma (ostryż długi), imbir (ginger).
Babcia mi opowiadała, że w takim właśnie sklepie można było nabyć ziarno sezamowe. Ziarno sezamowe jest z Azji. Jest z niego wytwarzana chałwa. W dzieciństwie w drewnianej zielonej budce ze słodyczami, można było za 30 groszy kupić paluszek z makiem, albo z sezamem. Był to taki słodki patyk oblepiony ziarnami maku, albo ziarnami sezamu. Jak mama nie mogła z nami wytrzymać, to dawała nam złotówkę i wysyłała po cukierki. Za złotówkę każdy dostał swój słodki paluszek, a temu, który rozporządzał złotówką, zostawało 10 groszy (podatków wtedy nie było), i po trzech takich wyjściach miał na dodatkowy paluszek, tylko dla siebie. Tak nas wdrażano w system bankowości. Nie dziwota tedy, że ten najstarszy został bankierem, a potem inwestorem, swoich i cudzych pieniędzy.
Ten najmłodszy do dzisiaj czeka, aż mu ktoś da cukierka, a potem jeszcze ma pretensję, najczęściej jak już połowę zjadł, że mu nie smakuje, i chce dostać inny smak. A ja pośrodku. Jadłam wolno, ale wymieniałam się, chcąc, nie chcąc, dla uniknięcia awantur, i żeby mama nie krzyczała. Oczywiście ze szkodą dla siebie, bo oddawałam większy, ledwo naruszony kawałek, a dostawałam już prawie zjedzony. I też mi tak zostało. No po prostu jeleń do wyjelenienia.
Jak próbowałam się poskarżyć, to mi powiedziano, żebym się nie dała, i że na pochyłe drzewo to i koza skacze. Wiele lat mi to zajęło, żeby zrozumieć co to znaczy, szczególnie to ‘na pochyłe drzewo to i koza skacze’. A jak zrozumiałam, to potraciłam wszystkich tych co się już przyzwyczaili mnie rolować. Ale za to znalazłam innych: takich, którzy kolegują się ze mną za to kim jestem, a nie za to jak łatwo i ulegle daję się rolować.
Więc te sezamki są bardzo smaczne. Ogólnie dostępne w wielu sklepach jako bezglutenowy przysmak. Bezglutenowy, ale za to bardzo słodki – też niedobrze. Ale już wiemy, że nie można mieć wszystkiego, więc przynajmniej jest bezglutenowy.
A sezamki będą i tak moim przypominającym mi Polskę słodkim przysmakiem
Toronto, 5-ty czerwca, 2021