Niemalże jednocześnie kilka państw wykonało działania uderzające w Polskę, czyli takie, które w dłuższym okresie powodują, że poziom życia indywidualnych Polaków spadnie. I tak, USA wycofały się z krytyki budowy rurociągu mającego dostarczać gaz z Rosji do Niemiec.

        Czechy założyły sprawę sądową przeciwko Polsce w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Według Czech wydobywanie węgla brunatnego w kopalni Turów leżącej po polskiej stronie ma powodować obniżanie się poziomu wód gruntowych po stronie czeskiej. W konsekwencji Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał nakaz zatrzymania wydobywania węgla. Wykonanie tego wyroku spowodowałoby zamknięcie elektrowni w Turoszowie-Bogatyni. Elektrownia w Turoszowie produkuje 8% energii elektrycznej potrzebnej Polsce. Polska zaproponowała Czechom ustępstwa w zamian za wycofanie pozwu do Trybunału Sprawiedliwości. Czesi na taką propozycję Polski się nie zgodzili.

        Polski rząd nie wykonał polecenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Kilka tygodni po wyroku TSUE i jak podają czeskie agencje prasowe, rząd w Pradze będzie domagał się kary dla Polski za niewykonanie postanowienia TSUE o wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów. Czeski rząd złoży na Polskę skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej za niewykonanie decyzji o natychmiastowym wstrzymaniu wydobycia w kopalni Turów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Rząd premiera Babisza ma wystąpić do TSUE z żądaniem nałożenia kary na Polskę w wysokości 5 mln euro za każdy dzień zwłoki za wstrzymanie pracy kopalni. Co więcej, Praga zapowiada także, że oprócz inwestycji rzędu 40-50 mln euro w infrastrukturę kopalni, których domaga się od Polski, będzie także chciała, aby Warszawa udostępniła dane na temat sytuacji geologicznej terenu, na którym odbywa się wydobycie oraz informacji z bieżącego monitoringu.

        Kilka tygodni po decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Dania zawiesiła budowę gazociągu, który ma do Polski sprowadzać gaz z Norwegii. Dania zawiesiła budowę gazociągu pod pretekstem naruszenia przez gazociąg siedlisk myszy polnych i nietoperzy…

        W międzyczasie Białoruś aresztowała kilkunastu działaczy polonijnych i polonijnych nauczycieli.

        23 maja 2021 roku Raman Protasiewicz, białoruski działacz opozycyjny, lecący samolotem Ryanair z Aten do Wilna został aresztowany przez władze białoruskie. Samolot Ryanair jest zarejestrowany w Polsce. Pomimo tego, że Raman Protasiewicz nie miał azylu politycznego udzielonego mu przez rząd Polski, Rząd Polski potraktował zmuszenie do lądowania samolotu, którym leciał jako polityczną prowokację przeciwko Polsce.

        Rząd Polski był inicjatorem sankcji nałożonych przez większość krajów Unii Europejskiej i nałożonych na Białoruś polegających na braku zezwolenia przelotów samolotów białoruskich nad terytorium tych krajów w tym i terytorium Polski. Skutkiem zatrzymania samolotu i skutkiem nałożonych sankcji było wysuwanie wzajemnych oskarżeń między rządami Polski i  Białorusi. W tej chwili jesteśmy być może w apogeum wysuwanych wzajemnie oskarżeń obu krajów.

        W środku tego konfliktu między rządami Polski i Białorusi jest to, że na białoruską Polonię prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka nakłada różnego rodzaju sankcje polegające na nękaniu, na aresztowaniach, na skazywaniu przez białoruskie sądy na karę aresztu lub grzywny, na zwalnianiu z pracy, na ograniczaniu możliwości awansu…

        Od czasu objęcia urzędu prezydenta przez Aleksandra Łukaszenkę na Białorusi ciągle spada liczba osób podających się za osoby polskiego pochodzenia. To zjawisko jest skutkiem ciągłej wojny propagandowej jaką toczą kolejne rządy Polski z Aleksandrem Łukaszenką uważające tego ostatniego za dyktatora i za osobę blokującą rozwój demokracji na Białorusi.

        Jest to dziwny zbieg okoliczności, że w przeciągu może dwu miesięcy  wydarzyło się naraz tyle złych dla Polski wydarzeń w skali międzynarodowej.

        W perspektywie kilku najbliższych lat najgroźniejsze dla Polski z nich są te, które może uruchomić Unia Europejska w ramach tak zwanego mechanizmu warunkowości. Czyli za to, że Polska nie przestrzega jakiś reguł, przepisów Unii Europejskiej, ta ostatnia może wstrzymać wypłaty z różnych funduszy. Przy czym najgroźniejsze może być wstrzymywanie wypłat w ramach Funduszu Odbudowy, w ramach którego Polska w latach 2021-2027 ma otrzymać około 770 miliardów złotych czyli około 170 miliardów euro.

        Od czasu, kiedy rządy PiS w Polsce zablokowały wyprowadzenie z Polski VAT-u i Polska zaczęła egzekwować ściąganie akcyzy z paliwa przywożonego do Polski, ta stała się obiektem ataków wielu krajów i wielu ciał Unii Europejskiej. Ataki jednak pochodzą głównie ze strony jej administracji, czyli Komisji Europejskiej. Faktycznie jednak stoją za nimi Niemcy.

        Można się zastanowić nad tym dlaczego Komisja Europejska tak bardzo ekonomicznie chce sankcjonować Polskę? O co chodzi? Czy chodzi o interesy ekonomiczne Niemiec i w dalszej perspektywie o narzucenie Polsce przyjęcia waluty euro, czy też o to, by Polska odeszła od wartości wiary katolickiej?

        Chodzi o jedno i o drugie.

        Kilka lat temu parokrotnie miałem okazję rozmawiać z polskimi księżmi pracującymi na Białorusi. Wówczas, w czasie tych rozmów, zawsze podkreślali oni przychylny stosunek władz Białorusi do obchodów świąt Kościoła katolickiego, a szczególnie tych świąt, kiedy to wierni wychodzą na zewnątrz kościołów.

        Przynależność do Kościoła katolickiego na terenach na wschód od Buga na ogół łączy się z przynależnością do polskiej grupy etnicznej. Na wschód od Buga mówi się, że Polacy to katolicy. Białorusini są w większości postrzegani jako prawosławni. Więc była jakaś nić porozumienia między rządem Aleksandra Łukaszenki, a osobami wierzącymi. Rząd Aleksandra Łukaszenki nie przekraczał pewnej granicy.

        Ta nić porozumienia między rządem Białorusi a oczekiwaniami Kościoła katolickiego polegała na tym, żeby sankcje, jeśli już, to nie dotykały wiernych Kościoła.

        Skąd brała się ta tolerancja dla Kościoła katolickiego?

        Myślę, że po latach komunizmu u wielu ludzi pełniących wysokie stanowiska w krajach post-komunistycznych nastąpiła przemiana w sposobie myślenia. Przekonali się, że ateizm prowadzi ich kraje, ich narody, do samodestrukcji.

        Ich koledzy, współobywatele, znajomi bliżsi i dalsi, stawali się pijakami, staczali się. To powodowało, że cały kraj powoli upadał. Powoli, po cichu, każdy z osobna, każdy z szefów tych rządów w sercu zgadzał się na to, żeby nie walczyć o przetrwanie komunizmu, czyli systemu ateistycznego. Później przyszły zmiany i w różnych krajach postkomunistycznych do władzy dostawali się ludzie, którzy ateistami nie byli.

        Myślę, że oczekiwali oni od przywódców innych państw, w tym i Polski zrozumienia tego, że oprócz poprawy ekonomicznej życia obywateli ich krajów, ich misją jest naprawa człowieka. I ze strony szefów rządów innych krajów oczekiwali podobnego patrzenia na sprawy wiary.

        Praktycznie każdy z krajów dawnego ZSRR odszedł od krzewienia kultury ateistycznej. I tutaj w tej całej transformacji krajów dawnego obozu Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej Polska się jakby zgubiła.

        Polska patrzy na stosunki z tymi krajami, a szczególnie z krajami wywodzącymi się z dawnego Związku Radzieckiego bardzo jednowymiarowo, płasko, tak jakby wszystko co Polskę z tymi krajami łączyło lub co je dzieli, to są stosunki polityczne. I w taki jednowymiarowy sposób Polska patrzy na Białoruś, jakby ten kraj można za pomocą jednej politycznej decyzji Białorusi przeciągnąć do Unii Europejskiej, lub też tak, jakby za pomocą jednej politycznej decyzji, na przykład Aleksandra Łukaszenki, Białoruś mogła się stać krajem demokratycznym. I w związku z tym, że Białoruś nie staje się w ciągu jednego dnia krajem demokratycznym, czy też dlatego że nie dąży do bycia członkiem Unii Europejskiej, jej prezydent, rząd Białorusi podlega ciągłej krytyce ze strony kolejnych rządów Polski.

        Przy tym wszystkim Polska zapomniała, o tym że w tych przemianach, które się dokonały w czasie upadku komunizmu jest też i element Boży. Przecież w przesłaniu z Fatimy Matka Boska prosiła, by Papież zawierzył narody Rosji jej Niepokalanemu Sercu! Kolejno papież Pius XII i papież Jan Paweł II dokonali aktu konsekracji narodów Rosji.

        Wobec tego warto postawić pytanie o to czy zastąpienie Aleksandra Łukaszenki jakąś inną figurą w wyniku wyborów nie przerodziły się w stworzenie tam rządu liberalnego wprowadzającego wszystkie formy liberalizacji życia?

        A w konsekwencji warto zadać sobie pytanie o to czy Białoruś nie wróciłaby do tego co już było ponad 30 lat temu, do powrotu do nieco innej formy rządów komunistycznych, bo rządów ateistycznych?

        Kolejne polskie rządy traktują Aleksandra Łukaszenkę jak chłopca do bicia. Nie brak ze strony polskich dziennikarzy, w tym i tych, którzy pracują dla państwowych mediów, obraźliwych słów pod adresem Aleksandra Łukaszenki i jego rządu. Te  niezbyt przyjemne opinie nie powodują ani tego, żeby na Białorusi rosła opozycja, ani nie powodują tego, żeby Aleksander Łukaszenka prowadził swój kraj do Unii Europejskiej.

        Nie zmieniają nic.

        Na przestrzeni czasu natomiast następuje podenerwowanie ze strony tego ostatniego i skutek jest taki, że cierpią na tym najwięcej osoby polskiego pochodzenia mieszkający na Białorusi, w tym i katolicy. To oni, osoby polskiego pochodzenia, nie mogą robić kariery w administracji państwowej Białorusi; to oni są zamykani w aresztach, to im utrudnia się życie.

        Kiedy myślę o tych ludziach tam, trudno mi nie pomyśleć o Polonii w Kanadzie. Co by było gdyby nagle rząd Polski zaczął droczyć się z rządem Justina Trudeau? Jakie życie mogłyby mieć nasze dzieci, nasze wnuki?

        Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że rząd Polski, tak ciągle argumentując swoją działalność wartościami wiary, właśnie w stosunku do wielu krajów byłego Związku Radzieckiego od tych wartości odchodzi.

        Polski rząd może i niechcący, ale jednak, w swoich działaniach staje się przedłużeniem liberalnej, oderwanej od Boga polityki państw Zachodu tego, do czego chcą Polskę zmusić Niemcy, Czesi, Duńczycy, czy Amerykanie.

Janusz Niemczyk