Oto historia moich najbardziej stresujących i absurdalnych doświadczeń związanych z powrotem do Kanady z Kuby.
3 lipca 2021 r. w końcu mogłam wrócić do domu po tym jak w lutym odwołano mój powrotny lot z Varadero z powodu nowych ograniczeń obejmujących loty na Karaiby. Choć cieszyłam się z dłuższego pobytu z mężem w Cardenas, nigdy nie planowałam, że zostaną tak długo.
Przyleciałam na Kubę w połowie listopada 2020 r. po pięciu lotach odwołanych przez WestJet. To było naprawdę cudowne i pełne emocji spotkanie z mężem po 9 miesiącach rozłąki spowodowanej zamknięciem granic. Dostałam się na drugi dostępny lot Air Canada do Varadero. Płakałam, kiedy w końcu wystartowaliśmy.
Po odwołaniu mojego lotu powrotnego, Air Canada do lipca 2021 roku nie oferowała żadnego połączenia. Przez cały ten czas wymagania i ograniczenia ciągle się zmieniały i tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Ale modliłam się, żeby nie wprowadzili paszportów szczepionkowych; czułam, że jest to całkowicie sprzeczne z prawami człowieka. W głębi duszy wiedziałam, że nie mogą tego zrobić.
W końcu na tydzień przed lotem powrotnym zajrzałem na stronę rządu kanadyjskiego, aby dowiedzieć się, co mnie czeka i na co powinnam się przygotować; negatywny wynik testu – oczywiście; formularz ArriveCan – na pewno (ale nie poprzez aplikację); wcześniej zarezerwowany zatwierdzony przez rząd hotel na 3-dniową kwarantannę w oczekiwaniu na wyniki testu z lotniska… – Absolutnie nie!
Popytałam się wokół aby rozeznać się o przepisach i wszyscy doradzili to samo: „Weź grzywnę w wysokości 5000 dol. i idź z nią do sądu, bo to nie są prawowite przepisy”.
ODLOT z VARADERO
Byłam przygotowana na ostateczną konfrontację na lotnisku YYZ, przez cały tydzień przed powrotem przygotowywałam się mentalnie . W końcu nadszedł czas, aby jechać na lotnisko i po tak długim pobycie pożegnać męża, było to naprawdę trudne, ale nadszedł czas odjazdu. Odlot z Varadero był opóźniony o około 3 godziny, bo proces odprawy jest teraz jeszcze dłuższy. Kubańczyk przede mną zaczął mnie straszyć, że aby wyjechać muszę mieć rezerwację hotelu, wiedziałem, że to nie może być prawda, mimo to budziło to we mnie niepokój, na szczęście nie zostałam o to poproszona. Na każdego pasażera przypadało mnóstwo papierkowej roboty, a nie wszyscy byli odpowiednio przygotowani i musieli załatwiać sprawy od ręki. Nawet obcokrajowcy z wygasłą wizą odnawiali ją przed przejściem przez odprawę celną.
Sam 3,5 godzinny lot był najłatwiejszą częścią dnia, poza obowiązkowymi maseczkami które mi szczególnie nie przeszkadzały. Zapowiedziano że „nawet jeśli jesteś w pełni zaszczepiony, nadal musisz nosić maskę”, co moim zdaniem było dość zabawne. Mimo niewielkich turbulencji lot minął dość szybko.
PRZYJAZD DO TORONTO
Zaczynałam się denerwować. Po wylądowaniu musieliśmy czekać w samolocie, ponieważ oznajmiono nam, że lotnisko nie chce mieć zbyt wielu ludzi jednocześnie w strefie celnej, dla mnie wyglądało to tak samo jak zwykle. Może tylko trochę bardziej chaotycznie i nerwowo z policją stojącą w tle. Podeszłam do celnika i pokazałam wszystkie niezbędne dokumenty oraz formularze. Celniczka zapytała, czy mam rezerwację w hotelu, a ja odpowiedziałam, że nie, na co ona – „dlaczego nie?”. Odpowiedziałam, że chcę się „poddać kwarantannie” w domu. Wyglądała na poirytowaną odpowiedzią i przykleiła mi niebieską naklejkę na paszport. Miałem przeczucie, co to znaczy…
PRÓBA UCIECZKI Z YYZ
Poszłam po odbiór bagażu. Bagaż już czekał, co było miłe. Przeszłam przez następny punkt kontrolny, opuszczając strefę odbioru bagaży – to poszło gładko. Zwykle jest to moment, kiedy wychodzi się długim korytarzem i wita z rodziną (lub przyjaciółmi) niecierpliwie czekającymi, aby zabrać nas do domu. Ale nie teraz. Teraz jest kolejny punkt kontrolny, który prowadzi do obszaru testów. Tam personel patrzy na twój paszport i jeśli widzi niebieską naklejkę, prosi cię, abyś poszedł w lewo, a nie w prawo. Zaczęłam iść w lewo i miałam złe przeczucia. Idąc korytarzem dostrzegam pokój, w którym są znaki o rezerwacji hoteli na kwarantannę. Czułam się jak złapane zwierzę. Nie wiedziałam, co dalej. Moja mama ciągle do mnie telefonowała, żeby pytać, co się dzieje, mówię jej, że odmawiam rezerwacji czegokolwiek. Czuję się sfrustrowana, jakaś kobieta z personelu krzyczy do mnie i próbuje mnie zatrzymać.
Wracam do pierwotnego punktu kontrolnego, a personel widząc moją niebieską naklejkę mówi mi, że muszę zrobić rezerwację, odpowiadam „Nie chcę iść do hotelu”. Wtedy nagle pojawia się policjant i mnie blokuje, powtarzam moje wcześniejsze oświadczenie, odpowiada, że może mi dać mandat za brak rezerwacji. Zaczynam się bardzo denerwować, mówię mu, że byłam na Kubie przez prawie 8 miesięcy i nie pracuję (chociaż nie był to w zasadniczy powód, dla którego nie chciałam tego robić). Powiedział, że mogę to powiedzieć w pomieszczeniu do rezerwacji hoteli i może mnie wypuszczą.
Niechętnie wracam gotowa do rozmowy, aby zobaczyć, co się stanie. Za mną kłębi się coraz więcej zdezorientowanych ludzi. Głośno wyjaśniam, że są tu dlatego, że mają niebieską naklejkę i mają zarezerwować hotel. Wszyscy jesteśmy podenerwowani. Zaczynam rozmawiać ze starszą Hinduską, obywatelką Kanady, która wzdraga się na myśl, że musi iść do hotelu, przyznaje mi rację; po negatywnym teście nie powinno to być konieczne . Później mówi mi, że miała covid i przezwyciężyła chorobę. Była niezadowolona z tego, jak jest traktowana.
Inna urzędniczka grozi rodzinie indyjskich kobiet, że muszą zarezerwować hotel gdyż dostaną mandat, jeśli nie będą przestrzegać przepisów. Głośno przerywam i tłumaczę, że jestem prawie pewna, iż w sądzie wygrają i nie będą musiały płacić. Urzędniczka zmienia ton mówi, że „trudno powiedzieć”.
Kolej na moją rozmowę. Pani jest naprawdę miła, wysłuchała mnie, ale jak nachalny sprzedawca, powtarza swoją mantrę, że hotel lub grzywna, że dostępny hotel będzie mnie kosztował 900 dol. Wybieram grzywnę, a ona prowadzi mnie za róg tego samego pomieszczenia. Wiele ludzi, którzy rozumieli swoje prawa; ludzi ze wszystkich grup społecznych bierze grzywny. Nadal głośno wyrażam swoje opinie i wszyscy się ze sobą zgadzamy że to nie jest w porządku. Mężczyzna przede mną odmawia zarówno hotelu, jak i testu, zostaje ukarany dwiema oddzielnymi grzywnami (nie dowiedziałem się, ile to wynosiło).
Przyszła moja kolej, i znów pan jest całkiem miły, wypełnia formularz dotyczący powodów i długości podróży. Grzywna wygląda jak mandat za przekroczenie prędkości. Tłumaczy mi, jakie mam możliwości: zapłacić, udać się do prokuratora (a następnie iść do sądu, jeśli to okaże się konieczne) lub udać się bezpośrednio do sądu. Planuję wybrać drugą ewentualność. Wyjaśnia mi ogólnie, że termin rozprawy może być nawet za rok i że “w tym czasie wszystko może się zmienić”. W ogóle nie jest służbisty, prawie, zapewnia, że nie ma się czym przejmować. Zresztą może takie było tylko moje wrażenie. Zmienia moją niebieską naklejkę na zieloną i mogę wyjść, bez pójścia do hotelu. Teraz już „wolna” idę do strefy testowania.
TESTY
Ponownie mijam tego samego policjanta, który wcześniej zastawił mi drogę, pyta, jak poszło, odpowiadam „zobaczymy” i pokazuję paszport z nową naklejką. Teraz mogę przejść do głównej części lotniska, która jest ostatnim etapem, tam stoję w kolejce do testów, która liczy co najmniej 200 osób. Nie mogę w to uwierzyć. Dwa rzędy obok siebie, pełne ludzi; gdzie jak gdzie, ale w takiej kolejce na pewno mogę złapać wirusa.
Mówi się, że władze bardzo troszczą się o starsze osoby, tymczasem one również muszą czekać 2 godziny w tej długiej kolejce, a powinny mieć wydzieloną kolejkę ekspresową. Podchodzi do mnie urzędnik, abym użyła kodu QR, i zarejestrowała się w ośrodku testowym Switch Health. Oświadczam, że nie skanuję kodów qr, użycza mi swojego iPada, gdyż mam awersję do robienia czegokolwiek online.
Personel przeprowadzający testy to w większości młodzi ludzie. Policjanci są zaś dużymi wzbudzającymi respekt mężczyznami; nigdy nie widziałem tylu policjantów na lotnisku. Nawet na Kubie. Kiedy czekam w kolejce, moja mama usiłuje przedrzeć się przez ochronę, aby mnie zobaczyć, mimo zatrzymania w drzwiach, udaje się jej zwrócić moją uwagę, macham jej z kolejki.
Przynajmniej tyle, że test jest darmowy, na Kubie musiałam zapłacić 30 dol. przed odlotem. Tym razem jest najboleśniejszy ze wszystkich dotychczasowych (przyjeżdżając na Kubę też musiałem się testować). Młoda „pielęgniarka” (nie sądzę, że była prawdziwą pielęgniarką) dźga mnie patykiem do nosa, pobieram potem zestaw do testu domowego w 8 dniu mojej 14-dniowej kwarantanny. Następnie ponownie sprawdzają mój paszport i zamiast do hotelowego busa kierują do głównego wyjścia. Dziewczyna przede mną również postanowiła, że nie idzie do hotelu, więc idę za nią. Kolejny pracownik ochrony przy drzwiach wyjściowych ponownie sprawdza naklejkę. Zielona naklejka – zielone światło, więc droga wolna, wreszcie mogęwyjść! Wychodzę, z ulgą, ale z lekkim urazem.
Tata czeka zaraz przed drzwiami, byłam taka szczęśliwa, że musiał mi przypomnieć, żebym zdjęła maskę! Na Kubie musieliśmy je nosić na ulicy, więc niestety się do tego przyzwyczaiłem. To było jak ucieczka z azylu. Mocno się uściskaliśmy! Mama czekała w samochodzie. Jak tylko wsiadłem, pomyślałem „uciekajmy stąd!” i odjechaliśmy…
Jeśli ktoś sobie pomyślał “jak mogłam być tak nieodpowiedzialna, by przytulić rodziców po podróży samolotem i pobycie na lotnisku?!” wyjaśnię, że moi rodzice nie przejmują się tym całym cv-19, co nie oznacza, że są bezbronni. To silni, zdrowi polscy rodzice, nie uzależnieni od zażywania lekarstw. Moja decyzja, by nie iść do hotelu spotkała się ich pełnym poparciem. Uciekli z komunistycznej Polski kiedy miałam 3 lata. I mają tego dosyć.
Kontynuowałem moją 14-dniową kwarantannę mimo kolejnego negatywnego wyniku testu, ponieważ jeśli przyłapią Cię gdzieś na zewnątrz, możesz ponownie dostać mandat, ale nikt mnie nie sprawdzał. Moje wyniki testu na lotnisku wróciły w ciągu 24 godzin, hotel byłby całkowitą stratą czasu i pieniędzy. Dzisiaj jest 14 dzień. Jutro odzyskam wolność w Kanadzie jako osoba całkowicie zdrowa. Po siedzeniu w domu bez żadnych objawów, nie będą już postrzegana jako zagrożenie dla zdrowia społeczeństwa. Jest to śmieszne! Brak logiki. Ale dobrze było wrócić do domu!
Obiecuję ktualizację o sprawie w sądzie
Agnieszka Tarnawska
Aby uzyskać porady prawne dotyczące naszych praw w tych szalonych czasach w Kanadzie. Odwiedź stronę stand4thee.ca