Wiedza jest przereklamowana. To znaczy bywa taka. Wtedy zwłaszcza taka bywa, gdy boli.

        Niewykluczone, że najbardziej boli – ale tak najbardziej, najbardziej – wiedza o niewiedzy, rozpowszechnionej wśród naszych bliźnich szeroko. Ale tak naprawdę szeroko, szeroko. Rozpanoszonej wręcz. Ogarniająco rozpanoszonej. Tak podejrzewam. Właściwie bliski jestem uznania, że również tym razem mam rację. Rzekłbym przewrotnie: zwyczajowo rację mam, choć tym razem mieć nie chciałbym. Więc.

        Ponieważ, więc, im bardziej boli niewiedza dotycząca obszarów aksjologii i epistemii, tym częściej odpowiada za mord na odpowiedzialności, do tego na dowolnym poziomie: rodziny, wspólnoty narodowej, na poziomie kulturowym i cywilizacyjnym. Co więcej i co dobrze tu wiemy, zabija na śmierć. I choć nie od razu zamieniamy się w trupy, lecz w tak zwanym czasie odłożonym, tym bardziej próba porządkowania rzeczywistości w tym zakresie wydaje się zasadna i uprawomocniona. W każdym razie uprawomocniona na tyle, by proponować i przedkładać Czytelnikom comiesięczne repetytorium w wymienionych obszarach wiedzy. Proszę zatem czytać, proszę zapamiętywać, proszę dzielić się refleksjami z najbliższymi i nie tylko z nimi, a na koniec proszę nieść światu wieść: można. Da się. Może być przyzwoicie i może być odpowiedzialnie. Bo trzeba, bo należy, bo warto.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        I tak oto przed nami ciąg dalszy ciąg słynnego już w świecie całym, jak mówią: wieszakowiska. Czy tam “Elementariów” (Goniec, 22. XII 2020). “Wyimków” (10. II 2021). “Odprysków” (24. III). “Zaczynu” (28. IV). “Okruchów” (26. V). Oraz “Wypsknięć” (7. VII). Dzisiejszy odcinek również brzmi nie najgorzej. Zachęcająco brzmi, rzekłbym. Rozpalajmy zatem ogniska. Ślijmy wici. Pora najwyższa na siódmy odcinek. Już czas.

***

        Że nie sposób cofnąć żadnego z zadanych pytań, to jeszcze znieść można. Natomiast nie do zniesienia bywa świadomość, że cofnąć nie daje się żadna z udzielonych odpowiedzi. Nigdy, nigdzie, nikomu. No i pod jaki adres kierować mielibyśmy pretensje?

***

        Rządzenie prostsze jest niż bywa tor dla chińskich kolei wielkich prędkości. Ot, niewolnik musi myśleć, że jest wolny, a chorych należy przekonać, że są zdrowi. Wówczas do spacyfikowania zostaną nam ci rzeczywiście zdrowi (a to dziś przecież mniejszość). Tym wystarczy wmówić chorobę (a to dziś przecież moment). Tę czy inną chorobę wmówić, coś się wymyśli. I mamy pozamiatane. Bez miotły. Bez pudła. Bez wahań.

***

        A propos pudła. Nawet “strzał w dziesiątkę” okazać się może “pudłem”, gdy należało zestrzelić muchę, spacerującą po lewym dolnym rogu tarczy.

***

Zawsze znajdą się ludzie złej woli, którzy krzywdzić będą bliźnich. Znajdą się, zawsze, ponieważ tak działa świat i tak zachowują się ludzie. Bóg obdarzył człowieka wolną wolę, co znaczy, że niektórzy wybierają zło i zło czynią, przez co cierpią i płaczą niewinni.

        W tych okolicznościach tak zwanej przyrody, przyjęcie założenia, że nasza dobra wola nas ocali, a następnie my, ocaleni, ocalimy świat przed złem, jest więcej niż naiwnością. Jest przyzwoleniem na wieczne “przejmowanie zasobów”, mówiąc po nowemu. Rzecz jednakowoż jeszcze gorsza w tym, że w rozmaitych ekstremach wzmiankowane przekonanie staje się również przyzwoleniem na mord. Będąc zatem, w istocie, prologiem każdej zbrodni. Wtedy niewinni nie tylko płaczą i cierpią, lecz przecierpiawszy swoje, wędrują hen, na bocznicę, gdzie i wagon z gaszonym wapnem czeka, czy tam dwa, i koparka z lemieszem. Wiadomo, w jakim celu: oczywiste, że tłum niewinnych trzeba będzie jakoś zutylizować. Więc.

        Kto więc przeciwko złu nie protestuje, ten akceptuje butę i bezczelność swoich wrogów. W wymiarze najokrutniejszym akceptuje zbrodnię. Ktokolwiek natomiast dostrzec wzbrania się, do czego prowadzi akceptacja buty, a mówiąc bez ogródek: do czego prowadzi lizanie wroga po cholewkach, i że do zbrodni, ten stracony jest dla rozumności bezpowrotnie. Bo to nieprawda, że najważniejsza jest zgoda. Najważniejsze jest bezpieczeństwo – twoich najbliższych i twojej wspólnoty. Najważniejsze, by nie ustawać we wspinaczce na wzgórze, z którego zobaczymy groby naszych wrogów.

***

        Nikt normalny nie zażywa trucizny dobrowolnie. Ale jaką przyszłość może mieć przed sobą naród, który nie wie, co zażywa, zażywając truciznę? I dalej: nikt normalny nie pozwala się okraść. Ale jaką przyszłość może mieć przed sobą naród, który nie wie, co mu ukradziono i kto jest złodziejem?

***

        Idea: przekonać ludzi, że mają wszystko czego potrzebują, czy tam, że wszystko to czego potrzebują mieć mogą już jutro – nawet kiedy dziś nie mają już nic, i nic nigdy mieć już nie będą. Oto postęp i nowoczesność w działaniu. Gdzie idei owej urzeczywistnienie? Tam, gdzie poczujemy się wolni, i to pomimo deficytu słów oraz braku terminów na opisanie naszego zniewolenia.

***

        Im bardziej mój wróg czuje się niepewnie, tym pewniej ja się czuję.

***

        Wierzymy – zdaje się, że tak właśnie jest, wierzymy – wierzymy więc, że firmy farmaceutyczne walczą z chorobami dla naszego dobra. Z drugiej strony, można też wierzyć, że firmy zbrojeniowe walczą o pokój. Ba! Można nawet wierzyć, że lewica nigdy nie planowała “dyktatury proletariatu”. Tylko po co w to wierzyć, pytam, skoro kręgosłup lewicy składa się wyłącznie z “dyktatury proletariatu”, natomiast sensem istnienia firm zbrojeniowych jest handel bronią, a nie walka o pokój? Wiemy to, nieprawdaż? Dlaczego zatem wierzymy, że firmy farmaceutyczne istnieją dla naszego dobra, a nie dla zysków z handlu lekami? Albo, albo, przy czym to rozstrzygnięcie, jak każde inne, niesie ze sobą określone konsekwencje. Jakie, mianowicie?

***

        Poznajemy rzeczywistość, rozgrzebując pryzmę obornika i badając odchody? Czy tam odpadki? To jedna z istniejących metod. Dość śmierdząca, powiedziałbym. Ale zdecydowanie więcej o uzurpacjach postępu czy o zapędach nowoczesności, dowiemy się, analizując współczesny przekaz medialny. Odraza w istocie porównywalna, za to korzyści z analizy zdecydowanie większe.

***

        Wiadomo, co mówią, i wiadomo, jak jest. Kłamstwo nogi ma krótkie, ale prędzej wzuwa buty i szybciej biega. I szerokie ma plecy. I nie przejmuje się, co o nim mówią. Mało tego, boć prawda musi bronić się sama, a kłamstwo wszędzie znajdzie pomocników. Do tego fałsz nie używa amunicji ćwiczebnej. A strzela celnie.

        …I co z tego, ja się pytam? Każdy z nas hoduje w sobie swojego własnego potwora-stwora, hoduje go na wyłączność, jednakowoż ludzie przyzwoici nie pozwalają mu dojść do głosu. W każdym razie bardzo się starają. Natomiast ludzie przyzwoici, bogaci w wiedzę i doświadczenie, a przy tym odpowiedzialni, nauczyli się czego powinni, zatem zapędzają swoje gadziny do narożników, a tam patroszą. Bez krztyny miłosierdzia.

        Zatem do rogu z kłamstwem i złem. Tylko proszę nie zapominać, by wcześniej pod opiekę babć i dziadków odesłać małoletnie dzieci.

***

        Nie zawsze będziesz zwyciężał. Nie zawsze musisz. Zawsze natomiast musisz próbować zwyciężyć. Pamiętaj przy tym, że niedostatek odwagi to żaden grzech. Grzechem będzie, gdy odwrócisz się plecami i nie zechcesz wspomóc odważnych.

***

        Są ludzie, którzy jedynie czytają. Są inni, którzy czytają i piszą. I są tacy, którzy produkują słowa jak drwal wióry, niczego samemu przy tym nie czytając – poza własnym urobkiem ewentualnie.

        No dobrze, ale jak skomentować tę obserwację, by zawarty w niej wniosek praktyczny wybrzmiał? Proszę bardzo: świat piękny jest w swej różnorodności, mimo to strzeżcie się drwali. Tacy są najgorsi. Po co ci wióry, trociny i drzazgi? Kwiatów szukaj. Smakuj zapach, uciekaj od smrodu przeniewierstwa. Od słów powykręcanych uciekaj, od definicji przeinaczonych trzymaj się z dala, postawy przebrzydłe przekreślaj. Szukaj sensu tym bardziej uparcie, im znaleźć sens coraz trudniej.

***

        Wiara to najlepsza metoda na rzeczywistość. Tak właśnie, wiara jest najlepszą metodą na rzeczywistość. Trzeba tylko niepojęte dopuścić, niedopuszczalne przyjąć, niewiarygodne zaakceptować. Oraz uwierzyć w niemożliwe.

        Dlaczego tak? Bo warto. Bo świat z Bogiem jest lepszy od świata bez Boga. A skoro człowiek nie może żyć jednocześnie w obu tych światach, któryś wybrać powinien. Powinien i musi. Mimo braku dowodów na realność jednego i drugiego świata, musi wybrać, powtarzam, jeśli nie chce trwać w jakowejś schizofrenicznej dualności. Żeby nie zwariować po prostu.

        No a niby po co Bóg ofiarował człowiekowi rozum? Właśnie po to: by pojął, że bez wiary utyka, nawet przekonany, że dokądś gna.

***

        Zaprawdę powiadam nam: niezależnie od okoliczności, turlajmy się w inną stronę, niż zwykło turlać się stado. I nigdy, przenigdy nie podążajmy za przywódcą. To jest za baranem. Wpierw oceńmy, za kim podążać zamierzamy, a przede wszystkim dowiedzmy się, kto tak naprawdę tego naszego barana strzyże.

***

        Każdy twój uczynek bierze się z tego, co myślisz o rzeczywistości. Popularnie rzecz ujmując: z twojej filozofii życiowej się bierze. Chyba, że masz w zwyczaju postępować wbrew sobie i samego siebie zwykle okłamujesz? Nie? Zatem zarówno twoje decyzje życiowe zasadnicze, jak i banalne wybory dnia powszedniego, biorą się z tego, jak postrzegasz świat i samego siebie. Cała reszta to skutki i konsekwencje.

***

        Wszyscy powinni umieć zobaczyć, choć nie wszyscy widzą, że najlepsze zawsze jest przed nami. Bo jeśli nie jest, po cóż dalej żyć mielibyśmy?

***

        Co to znaczy: “Nie obchodzi mnie polityka”? A inflacja, dajmy na to, obchodzi cię? Jakość wody w kranie? Stan systemu ochrony zdrowia? Sprawność policji? Dokonania polskich naukowców? Środowisko naturalne, w którym żyjesz? I tak dalej, i tak dalej.

        Mówiąc “polityka mnie nie obchodzi”, mówisz, że nie obchodzi cię, kto kieruje twoim losem. Kto na dobre i złe troszczy się o twój los w skali wspólnoty. Bo niby od kogo zależy ów los, to jest przyszłość twoja, twoich bliskich, twojego narodu? Od krasnoludków? Od Reptilian? Czy raczej od władzy?

***

        Nawet gdy dookoła siebie widzisz wyłącznie tłum ludzi zmierzających ku krawędzi, by skoczyć, nie próbuj ich ratować. Stratują cię, przytłoczą masą, a w końcu pociągną za sobą. Konsekwentnie przeciskaj się w stronę przeciwną. Bywa tak, że czasami możesz ocalić tylko siebie. I bywa też, że to wystarczy, aby ocalić świat.

***

        Jesteśmy, dopóki pamiętamy? I może jeszcze tym jesteśmy, co pamiętamy? Niekoniecznie. Nie do końca. Nie całkowicie. Co najwyżej fragmentarycznie. Lecz – uwaga, uwaga – z tego właśnie w całości wyrastamy. Wyrastamy z zapatrzenia w przeszłość.

        A oto konsekwencje: jeśli nie dowiesz się, jak było naprawdę z twoją przeszłością, jeśli nie zweryfikujesz, czego się dowiedziałeś, będziesz znał swoją przeszłości zaledwie w takim stopniu, w jakim ktoś inny zechce ci ją pokazać. I tylko tak będziesz ją rozumiał, i siebie samego, jak ktoś inny o tobie i twojej przeszłości ci opowie.

        Wniosek: nie bądźmy głupcami, nie pozwólmy kitu sobie wciskać. Nasza przeszłość to my i wyłącznie nasze interpretacje owej przeszłości, oparte na wiedzy o faktach. W przeszłości urodziliśmy się, więc z niej pochodzimy. Koniec i kropka. I wara od powyższego komukolwiek.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem:

widnokregi@op.pl