Na półmetku półkolonii polskich “Wakacje po polsku” organizowanych w Centrum Kultury polskiej im. Jana Pawła II w Mississaudze dzieci zaprezentowały program artystyczny, otrzymały Wyprawki Czytelnicze od Konsulatu RP. Namalowały mural o polsko-kanadyjskim braterstwie broni. Rozmawiamy z organizatorami, zaproszonymi gośćmi, dziećmi i rodzicami.
Bożena Szwed: – Pierwszy pomysł to chyba był Magdy Pomorskiej ówczesnej menedżer polskiego centrum kultury. Co roku są kolonie dla dzieci w piwnicy i tak pomyślałyśmy – nic się nie dzieje – Magda rzuciła hasło. Porozmawiałam z Tereską, prezes Związku Nauczycielstwa Nauczcielsta Polskiego w Kanadzie oddział Mississauga i doszłyśmy do wniosku, że z spróbujemy.
Goniec: – Mimo tych ciężkich czasów, że przez dzieci przez rok nie miały zajęć w klasach z powodu Covid?
Teresa Bielecka: – To nas jeszcze bardziej zmobilizowało do tego, żeby dzieci się spotkały, były ze sobą, porozmawiały, pobawiły się, i wspólnie żebyśmy mogły tutaj szczerzyć język polski, a równocześnie naszą kulturę, i żeby dzieci miały jakiś wstęp do tego, że we wrześniu wrócą do szkoły polskiej.
G: – Bo chyba nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu i bezpośredniej rozmowy, kiedy się widzimy?
TB: – Absolutnie, i największą naszą radością było to właśnie, w jaki sposób dzieci ze sobą tutaj współpracowały, w jaki sposób ze sobą przebywały, jak umiały się zachować między sobą.
– To w co się bawić na półkolonii?
– O mieliśmy różnorodne zajęcia, codziennie coś innego się działo, a przede wszystkim najważniejszym punktem było to, że dzieci przygotowywały się do części artystycznej, którą teraz przedstawią swoim rodzicom i zaproszonym gościom.
Mieliśmy zajęcia z siatkówki, zaproszona była reprezentantka Kanady, która ćwiczyła tutaj z dziećmi siatkówkę, oprócz tego były zajęcia tańca, była dziewczynka z Radość Joy, oprócz tego były zajęcia plastyczne, zajęcia muzyczne, zajęcia dramatyczne, teatralne…
Bożena Szwed: Spotkanie z historykiem, opowieść o obozach, w których polscy żołnierze się szkolili tutaj podczas I wojny światowej, podczas II wojny światowej w Niagara on the Lake i w Owen Sound. Dzieci przygotowały po tym spotkaniu ze Stanem Skrzeszewskim – świetny człowiek…
G: To jest człowiek urodzony poza Polską, którego tata jest Polakiem, a mama Szkotką, ale mówi po polsku.
B.Sz.: – Był świetnym przykładem dla dzieci, że można się nauczyć polskiego i robić takie prezentacje, przygotował wspaniałą prezentację, świetny kontakt z dziećmi i na podstawie tego spotkania, dzieci po informacjach, jakie zdobyły namalowały mural, który mamy tutaj w hallu, w centrum. Malowała starsza grupa a młodsza robiła rysunki.
G: – Czy było duże zainteresowanie?
TB: – Zainteresowanie w pierwszym tygodniu było ogromne, ale byliśmy troszeczkę zobligowani miejscem, dlatego że – wiadomo – ze względu na covid nie mogliśmy za dużo osób przyjąć.
Więc tylko było 48 dzieci, natomiast w drugim tygodniu jest troszeczkę mniej dzieci, ale też się cieszymy, bo to spowoduje że będziemy mieć jeszcze lepszy kontakt z dziećmi .
G: – To ja tak zapytam na koniec, ile to kosztowało, i jak to wyglądało, rodzice mogli na cały dzień zostawić dziecko pod opieką i iść do domu?
TB: Zajęcia trwały od godziny 9.00 do godziny 17.00 kosztowało to 350 dol. tygodniowo, dwa tygodnie 650 dol. Oprócz tego, że były zapewnione zajęcia, to dzieci miały serwowane drugie śniadanie i obiad, które były zamówione u Eddiego. To wszystko w cenie.
G: – Podobało się dzieciom?
BSz:– Ja myślę, że trzeba ich zapytać, ale myślę że tak, dlatego, że część dzieci, która była zapisana tylko na pierwszy tydzień zostaje z nami na drugi tydzień.
TB.: – Tak były opcje pierwszy tydzień, drugi tydzień lub 2 tygodnie.
G.: – Dziękuję bardzo i gratuluję, myślę że nie ma ważniejszej rzeczy niż to, by dzieci rozmawiały po polsku, co zapewni trwałość naszej kultury, naszej tożsamości, a o to nam wszystkim chodzi.
TB: – A nam największy radość sprawiło to że dzieci właśnie chętnie przychodziły uśmiechnięte są zadowolone i cały czas nam rodzice dziękuję za to że była zorganizowana taka forma wypoczynku. A przed nami jeszcze 1 tydzień.
BSz:– Dziękujemy za wszystkie pozytywne komentarze na naszym Facebooku, nie spodziewaliśmy się, to nas mobilizuje do jeszcze lepszej pracy i większego wysiłku w przyszłym tygodniu, a może w przyszłości w przyszłym roku zorganizujemy troszeczkę dłuższe półkolonie niż dwa tygodnie
I dziękujemy tej centrum za to piękne miejsce, dlatego, że mogłyśmy to wszystko tutaj zorganizować.
G.: – To jest kolejny przyczynek do tego, jak bardzo potrzebujemy wszyscy właśnie Centrum Kultury, i jak ważną rolę odgrywa tutaj w naszej społeczności.
BSz: – Bardzo ważną pomimo tego, że potrzebuje pomocy, bo nawet dzisiaj mamy mały wypadek już podłoga jest poklejona, bo wszystko się sypie, to już jest taki wiek.
Szukamy środków na remont Centrum, żeby były jeszcze lepsze warunki dla nas i dla naszych dzieci może się uda na przyszły rok.
G: – Czyli namawiamy wszystkich żeby się zainteresować, jak też można pomóc, Centrum nas potrzebuje.
– Tak, a my potrzebujemy Centrum
TB: Dyrekcja była bardzo pomocna bardzo dziękujemy.
•••
Przy wejściu spotykamy dyrektorów Fundacji Annę i Henryka Łopińskich…
AŁ: – Fantastyczny pomysł, bo mi się zdaje, że tym dzieciom potrzebna jest sposobność, żeby używały języka polskiego i żeby widziały, że inne dzieci też mówią po polsku. To jest ważne.
G: – A jak to jest u Państwa z językiem polskim?
AŁ: – Nie narzekamy
G: – Dzieci mówią, wnuki mówią?
AŁ: – Prawnuki mówią!
G: Co daje język polski? Spotkałem się z takimi opiniami, że to jest bagaż, to jest kula u nogi, to jest niepotrzebne.
AŁ: – Każdy język ma wielką wartość już samo to, że dziecko jest dwujęzyczne to bardzo, bardzo dużo. A mamy przecież bardzo bogatą historię, bardzo bogatą tradycję, dlaczego nie, dlaczego się tego wstydzić, nam daje dużo zadowolenia, że potrafią porozumieć się po polsku i to między innymi dzięki harcerstwu.
G: – Cieszą te polskie dzieci?
AŁ: – Cieszą, bardzo cieszą, jedna z naszych prawnuczek miała tutaj być zapisana, ale wtedy jeszcze nie brali młodszych, a mamy drugą, pięcioletnią, wobec czego wnuczka i jej mąż zapisali je do szkoły Quo Vadis na półkolonie.
G: – Im więcej takich inicjatyw tym lepiej?
– Tak jest.
•••
Konsul Jolanta Grzelczyk: Jestem z zawodu bibliotekarzem, a w Polsce zajmuję promocją literatury polskiej. Na pewno to pomaga, bo projekty, które są w Polsce realizowane przez polskie dzieci bardzo dobrze można realizować tutaj.
Może jest trudniej i tutaj przede wszystkim ukłon dla nauczycieli, dla wychowawców dla rodziców, bo przecież to nie jest tak, że te dzieci mają taką znajomość języka polskiego, jak te które uczą się w Polsce, bawią i na co dzień się posługują polskim, tak że bardzo się cieszę, że ta współpraca może się właśnie rozwijać szczególnie jeśli chodzi o dzieciaki, o najmłodszą Polonię; bo jest tyle pięknych polskich książek, tradycja, kultura to wszystko można przełożyć na zabawę, a ta wspólną zabawa chyba bardziej sprzyja nauce języka polskiego i historii.
Tak że bardzo się cieszę, że jest taki ciekawy entuzjastyczny odbiór
– Pani zdaniem, to jest trudny teren, jak to się mówiło w takiej gwarze?
– Ja myślę, że najłatwiejszy może nie jest, ale to, co widać, czyli wysiłek rodziców wysiłek nauczycieli, to naprawdę procentuje i jeśli robi się to systematycznie to efekty są takie chociażby jak dzisiaj mieliśmy okazję zobaczyć.
– Pani tutaj przyjechała jako imigrant wiele, wiele lat temu i wróciła do Polski. Jest Pani znowu. Jak Pani ocenia tamtą decyzję, czy Pani nie żałuje?
– Niczego nie żałuję,
– Ci ludzie, którzy tu zostali jacy są Pani zdaniem? Bo Pani wyjechała, a myśmy zostali?
– Myślę że może odpowiedzią na to pytanie będzie fakt, że do dzisiaj mam przyjaciół, którzy tutaj mieszkają, przyjaciółki z tamtych lat i po moim przyjeździe ponownie do Kanady podjęłyśmy zakończoną 25 lat temu rozmowę. Więc myślę, że nasze doświadczenia są inne, patrząc na te lata, które minęły, natomiast zawsze znajdujemy wspólny język i myślę, że to daje jeszcze więcej wartości tym naszym spotkaniom.
– Pytam o to dlatego, że bardzo często, może dzisiaj trochę mniej dzieliło się Polaków na tych mieszkających w Polsce i mieszkających za granicą; na takie 2 grupy.
Czy Pani zdaniem nie jest jednak tak, że w tym tkwi olbrzymi potencjał, że jesteśmy narodem ponad granicami, że ta kultura polska nas łączy i możemy wspólnie razem wszyscy pracować dla Polski?
– Oczywiście, myślę że każde z tych doświadczeń, które mamy, czy my mieszkający w Polsce, czy osoby, które mieszkają tutaj, ale które ciągle Polskę mają w sercu, i w jakiś sposób to pokazują – to jest coś, na czym można budować, jeszcze więcej, bo te różnice powodują, że powstaje coś innego.
To oczywiście brzmi bardzo ogólnikowo, ale myślę, że zgodzi się Pan ze mną że suma doświadczeń wyniesiona z różnych miejsc, kiedy spotykamy się na wspólnym gruncie, czyli kultura polska, język polski, może wiele dobrego wnieść i ponad granicami i ponad podziałami, taką miejmy nadzieję.
– Pani Konsul, gratuluję i jako Polak dziękuję za te wszystkie inicjatywy tutaj dzięki pani zaistniały.
– I ja bardzo dziękuje, a tych inicjatyw, ich powodzenia, nie byłoby bez ludzi, którzy mieszkają tutaj tak że dziękuję.
•••
Dziecko jest urodzone tutaj?
Izabela – tak dziecko urodzone tutaj, dlatego że chcę żeby się nauczył polskiego.
– Co takiego jest ważnego w języku polskim?
– Chcę żeby mówił po polsku i pisał po polsku.
– Ale dlaczego to się ma przydać?
– Danielek dlaczego; no bo jesteśmy Polakami, tak? Jak jedziesz do babci do Polski, no to będziesz mógł z nimi rozmawiać i poznasz kulturę polską. Właśnie słyszeliśmy o tej armii, o tym wszystkim. Super, super program, jestem bardzo zadowolona. Jak będą mieli za rok to bym dziecko dała nawet na cały miesiąc.
Naprawdę panie nauczycielki super, jestem naprawdę zadowolona
•••
– Jak masz na imię?
– Maja
– Podobało ci się?
– Tak
– Co najbardziej?
– Kapelusze
– Sami robiliście?
– Tak
– Lubisz takie zajęcia plastyczne?
– Tak
– A gdzie chodzisz do szkoły?
– Nie tutaj, ale gdzieś indziej,
– Chodzisz do szkoły polskiej?
– Nie
Udanych wakacji!